Ostatnie słowa miłości Jezusa

Dlaczego Jezus nazwał Marię "niewiastą"?

© Lightstock

Jest to trzeci z serii siedmiu artykułów Petera Slomskiego o wypowiedziach Jezusa z krzyża. Przeczytaj również część pierwszą i drugą.

Słowa, które Jezus wypowiedział z krzyża do swojej ziemskiej matki Marii, są prawdopodobnie jednymi z Jego najbardziej niezrozumiałych słów: A gdy Jezus ujrzał matkę i ucznia, którego miłował, stojącego przy niej, rzekł do matki: Niewiasto, oto syn twój! Potem rzekł do ucznia: Oto matka twoja! I od owej godziny wziął ją ów uczeń do siebie (Ewangelia Jana 19:26-27). 

Maria i Jan stoją u stóp krzyża. To do tych dwóch osób Jezus wypowiada słowa miłości, które słyszymy: „Niewiasto, oto syn twój! (…) Oto matka twoja!”. Są to słowa, które powinny przemawiać również do każdego z nas. W tych słowach z krzyża odnajdujemy przynajmniej dwie potężne lekcje miłości. Po pierwsze, uczą nas one, że Jezus troszczy się o ziemskie życie Swojego ludu. Po drugie, uczą nas, że priorytetem dla Jezusa jest życie wieczne Jego ludu.

Zatem, po pierwsze, troska Jezusa o ziemskie życie Jego ludu jest widoczna w Jego trosce o potrzeby Marii. Jej mąż zmarł. Pozostali synowie, jak się wydaje, nie zaakceptowali jeszcze Jezusa jako Mesjasza i prawdopodobnie nie może liczyć na ich wsparcie. A teraz zostaje jej odebrany Jezus. Co się z nią stanie? Słowa Jezusa dają odpowiedź. Tymi słowami powierza On Marię opiece Jana: Jan ma traktować ją tak, jak gdyby była jego własną matką. Pozostała część wersetu 28 mówi nam o tym, że Jan wypełnił to, czego od niego oczekiwano: „I od owej godziny wziął ją ów uczeń do siebie.”

Niektórzy próbują nauczać, że słowa Jezusa pokazują, że Maria jest wyjątkowa. Kościół rzymsko-katolicki naucza, że tak jak Maria stała się matką Jana, jest ona teraz matką nas wszystkich. Jako matka, ona ochrania i troszczy się o nas wszystkich i możemy zwracać się do niej w modlitwie i o pomoc. Ale słowa Jezusa mówią coś całkowicie przeciwnego. To nie Jan potrzebował tutaj ochrony i opieki, ale Maria! Maria nie może być naszym pośredniczką i obrończynią: ona była osobą taką jak ty i ja. Potrzebowała opieki i ochrony. Jezus widział jej potrzebę i zadbał o jej zaspokojenie. To do Jezusa musimy przyjść z naszymi troskami. On jest naszym Obrońcą, tak jak był nim dla Marii.

Pośród Swego cierpienia – tak wielkiego, że nigdy w pełni go nie pojmiemy – Jezus troszczył się o innych. Jakże łatwo bywamy tak bardzo zajęci własnymi problemami i trudnościami, że czujemy się wyczerpani i zwolnieni z obowiązku dbania o innych. Ale nie Jezus. On nie był tak bardzo zajęty własnymi potrzebami, żeby zaniedbać potrzeby Swojej matki. Taka pełna miłości troska powinna przemawiać do nas. Czy nie mówi ci o tym, że Jezus jest tak głęboko zainteresowany twoimi potrzebami, że możesz – i powinieneś – przynieść swoje potrzeby do Niego?

Gdy znajdziesz się w najciemniejszych i najgłębszych tarapatach, przypomnij sobie słowa Jezusa skierowane z krzyża do Marii. Pośród własnego strasznego cierpienia, On nadal myślał o Marii. Nie zapomniał o niej. On nie zapomina o żadnym ze Swoich dzieci. List do Hebrajczyków 13:8 mówi: „Jezus Chrystus wczoraj i dziś, ten sam i na wieki.” Jego miłość pozostaje taka sama.

Ale te słowa to nie tylko pełna miłości troska o nasze ziemskie życie. Wydaje się, że są czymś znacznie więcej. Po drugie, słowa te uczą nas, że Jezus traktował nasze życie wieczne z najwyższym priorytetem. Słowa te mówią o miłości, której priorytetem jest zbawienie ludzi od ich grzechów! Z tych słów skierowanych do Marii i Jana dowiadujemy się, że Jezus zajmował się sprawami Swojego Ojca, aby zbawić Swój lud od jego grzechów. Widzimy to już w pierwszym słowie, którego użył Jezus: „Niewiasto”.

Czy myślałeś o tym, w jaki sposób Jezus zwrócił się do Swojej matki? Dlaczego Jezus nie powiedział „matko”? Zamiast tego, powiedział „niewiasto”, czyli „kobieto”. Dla wielu jest to niepokojące. Wydaje się być lekceważące i nieuprzejme. Ale nie ma nic bardziej mylnego. Jezus zwrócił się do Marii jako „niewiasty” nie dlatego, że ją lekceważył, ale aby zwrócić uwagę na najistotniejszą prawdę: ich relacje zmieniły się odtąd na zawsze. Jak wyjaśnia jeden z komentatorów: „Na krzyżu Jezus w rzeczywistości przerwał relacje matki i syna. On odprawił ją mówiąc: «Odtąd nie ja, ale Jan będzie twoim synem». Od tego czasu [Jezus] nie jest już niczyim synem – On jest Zbawicielem świata. Maria nie jest już matką, jest zwykłą wierzącą osobą, a jej Syn stał się jej Zbawicielem… Jako Zbawiciel zapewnił jej milion razy lepszy dom niż jako syn” (W. Herschel Ford).

Innymi słowy Jezus chciał, aby Jego matka zrozumiała, że Jego ziemska więź z nią musi ustąpić więzi duchowej. To tak, jak gdyby mówił do niej: „Ty, moja matka, od tego czasu będziesz jedną z moich córek, a ja będę twoim Panem i Zbawicielem. Fizyczna relacja dobiega końca; w jej miejsce następuje duchowa i niebiańska relacja”.

Jezus wskazuje na to po pierwsze, używając wyrażenia „niewiasto”, a po drugie, oddając ją pod opiekę Jana. Mówiąc, że Jan ma się nią zaopiekować, Jezus mówi tym samym, że On nie będzie już jej synem. Odtąd będzie jej Panem i Zbawicielem. Od tego momentu Maria musi pamiętać, że jej najwyższym celem jest żyć wiarą, jako wierząca niewiasta – tak, jak wszystkie inne chrześcijańskie niewiasty. Musi odnosić się do Niego nie jako do swojego syna, ale jedynie jako do Boga i Zbawiciela. Gdy był dzieckiem, Maria karmiła Go fizycznie. Ale teraz Jezus będzie tym, który będzie ją karmił, tak duchowo, jak i fizycznie. On będzie jej Panem i Zbawicielem. 

Jakże niemądre i tragiczne jest sądzić, że Maria może być dla nas swego rodzaju pośrednikiem. Ona potrzebuje Jezusa tak samo jak każdy z nas! To Jezus jest jedynym pośrednikiem pomiędzy Bogiem i człowiekiem (1 List do Tymoteusza 2:5). John Charles Ryle komentuje: „Jej błogosławieństwo nie polega na jej pokrewieństwie z Chrystusem według ciała, ale na wierze i zachowywaniu Słowa Chrystusa. Głęboko wierzę, że będąc na krzyżu Jezus przewidział przyszłą herezję kultu Marii. Dlatego powiedział «niewiasto», a nie «matko»”. Słowa Jezusa podkreślały pozycję Jezusa jako Pana oraz Marii jako Jego uczennicy.

Jezus uczynił coś, czego nikt nigdy wcześniej nie uczynił i nie uczyni: wziął grzechy grzeszników i na krzyżu cierpiał za te grzechy fizycznie i duchowo. Czym było to cierpienie? Boży gniew. Jezus został ukarany wiecznym gniewem Boga za grzechy człowieka. To była Jego misja. Maria nie mogła cierpieć za nasze grzechy. Żaden z tak zwanych „świętych” nie może cierpieć za nasze grzechy. Jedynym, który cierpiał za nasze grzechy w sposób doskonały i wystarczający, jest Jezus. Pod krzyżem Maria musiała nauczyć się, aby nie pokładać ufności w sobie lub swojej szczególnej relacji z Jezusem, ale zamiast tego uniżyć się i wyznać swoje grzechy, ufając Jezusowi, który był jej Bogiem i Zbawicielem.Gdy Jezus powiedział do Marii i Jana: „Niewiasto, oto syn twój! (…) Oto matka twoja!” ogłosił, że przyszedł zbawić grzeszników. Ogłosił, że przez Swoją śmierć na krzyżu jest równie bliski wszystkim grzesznikom, którzy wyznają swoje grzechy i zaufają Mu, że On ich zbawi. Jezus nie jest bliższy Marii niż największemu z grzeszników, który upamiętał się i uwierzył w Niego. Każdy z nas może być na miejscu Marii. To znaczy, wszyscy możemy znać Jezusa jako Pana i Zbawiciela. Dlatego właśnie są to słowa miłości. Kierują nas do Tego, który zbawia, i który kocha aż do końca – wszystkich, którzy uwierzą.

Udostępnij!
    Dołącz!
    Wpisz swój e-mail, aby co dwa tygodnie otrzymywać najnowsze materiały EWC.