Link YouTube: dodaj komentarz, subskrybuj, prześlij dalej
Seria: Twoja odpowiedzialność wobec kościoła
Tytuł kazania: Boża strategia wzrostu kościoła (część 7 z 7)
Transkrypcja wideo
Przed Shepherds’ Conference poruszaliśmy w niedzielne poranki temat kościoła, bo mamy w naszym kościele tak wiele nowych ludzi. Nasz kościół wciąż się rozrasta. Zależało mi na tym, żeby wszyscy rozumieli kościół. Tak bardzo chcecie być częścią Kościoła, jesteście wierni w tym, by formalnie dołączyć do kościoła i dać się ochrzcić, jak nakazuje nam to Pismo Święte. I czuję, że moją odpowiedzialnością, jako jednego z waszych pastorów, jest przekazać wam coś o naturze kościoła tak, abyście w pełni rozumieli kościół z perspektywy samego Pana, który objawił to, co musimy wiedzieć, w Piśmie Świętym.
Zatem przez kilka tygodni przyglądaliśmy się słowom naszego Pana w Ewangelii Mateusza 16: „Zbuduję Kościół mój” i tydzień po tygodniu rozważaliśmy wszystkie elementy kościoła. A w ostatnią niedzielę miałem kazanie: „Chrystus, Głowa Kościoła”. To bardzo, bardzo ważne, istotne i znaczące przesłanie. Musimy szanować naszą głowę. Musimy czcić głowę Kościoła. Musimy być posłuszni i poddać się Jego prowadzeniu poprzez Jego Słowo.
Zaplanowałem jeszcze jedno przesłanie, które przypada na dziś rano. Ufam, że pochodzi z nieba przez Słowo Boże. A dotyczy tego, jak kościół rośnie. Jak rozwija się kościół? Jak rozwija się kościół?
W dzisiejszych czasach dużo słyszy się o wzroście kościoła. Otrzymujemy wiele propozycji na temat tego, jak możemy rozwijać kościół. Są konferencje o wzroście kościoła i o tym, jak rozwijać kościół. Są książki i seminaria w temacie wzrostu kościoła.
Wzrost kościoła to niekończący się temat. I ciągle musimy sobie przypominać, że Jezus powiedział: „Zbuduję Kościół mój”. „Zbuduję Kościół mój”. Jedynym, który może rozwijać kościół, jest Jezus. Tylko On, który powiedział: „Wszystko, co mi daje Ojciec, przyjdzie do Mnie. Żadnego z nich nie stracę, ale wskrzeszę w dniu ostatecznym”. Pan zbuduje swój Kościół.
Wiele lat temu ktoś zapytał mnie: „Czy chciałbyś zbudować kościół?”. Odpowiedziałem: „Nie, wolałbym nie konkurować z Jezusem Chrystusem. Nie zamierzam z Nim konkurować”. On zbuduje swój Kościół. Ja chcę się tylko dowiedzieć tego: „Czego, według Pisma Świętego, Bóg używa do budowania swojego Kościoła?”. A potem chcę się trzymać tego objawienia.
Chciałbym, żebyście sięgnęli do Dziejów Apostolskich i będziemy przyglądać się Dziejom Apostolskim nieco bardziej ogólnie niż zwykle. Ale to jest historia kościoła. Kościół powstaje tak naprawdę w drugim rozdziale Dziejów Apostolskich od grupy 120 osób, a potem zaczyna się rozrastać. Dzieje Apostolskie są podstawowym, początkowym i pierwszym opisem wypełnienia się słów naszego Pana: „Zbuduję Kościół mój”. Od razu przechodzimy od tych słów do Dziejów Apostolskich i dowiadujemy się, jak dokładnie budowany jest kościół.
Nie jest to teologia, choć z pewnością jest to teologicznie prawdziwe. Nie jest to jakaś teoria. Nie jest to jakiś model wzrostu kościoła. To historia wzrostu kościoła. To praktyka. To nie teoria. To nie teologia. To rzeczywistość. To Kościół rosnący w mocy Chrystusa przez Jego Ducha. Dokładnie tak Pan buduje swój Kościół. I każdy w kościele musi to zrozumieć. Szczególnie, jeśli jesteś przywódcą kościoła. To Pan buduje swój Kościół.
W rozdziale 2, wersecie 39 zwracam waszą uwagę na coś fundamentalnego. Jest to Dzień Pięćdziesiątnicy. Ewangelia była głoszona przez Piotra. Obietnicą ewangelii jest wiara w Pana Jezusa Chrystusa, by otrzymać przebaczenie grzechów i dar Ducha Świętego. „Obietnica ta bowiem odnosi się do was i do dzieci waszych” – teraz i w przyszłości. „Oraz do wszystkich, którzy są z dala”. Do was – czyli do Żydów. A „wszyscy, którzy są z dala”, to poganie. To eufemizm na resztę świata. Obietnica przebaczenia grzechów, obietnica otrzymania Ducha Świętego, które identyfikują kościół. Identyfikuje początek kościoła w 120 osobach w drugim rozdziale Dziejów Apostolskich, kiedy zstąpił Duch Święty. Ta obietnica przebaczenia grzechów w imieniu Jezusa Chrystusa, ten dar Ducha Świętego, to obietnica na przyszłość dla Żydów i pogan. A dalej: „ilu ich Pan, Bóg nasz, powoła”.
To jest teologiczna rzeczywistość, że Kościół jest budowany, kiedy Pan powołuje kogoś do siebie. Jezus powiedział: „Nikt nie może przyjść do mnie, jeżeli go nie pociągnie Ojciec”. Kościół jest historycznym zgromadzeniem rozpoczętym w Dniu Pięćdziesiątnicy, wszystkich tych, których Ojciec powołuje do siebie. To zbawcze powołanie. I widzimy, że zaczyna się to od razu.
Dwa wersety dalej, w wersecie 41: „Ci więc, którzy przyjęli słowo jego” – czyli słowo Piotra o ewangelii, którą właśnie głosił w Dzień Pięćdziesiątnicy – „zostali ochrzczeni i pozyskanych zostało owego dnia około trzech tysięcy dusz”. Tego dnia dodano trzy tysiące lub około trzech tysięcy osób, ponieważ Pan Bóg powołał tych ludzi do siebie.
Właśnie tak budowany jest kościół. Nie chodzi o ludzką pomysłowość. Chodzi o Boskie powołanie, które teolodzy nazywają „skutecznym powołaniem”. To powołanie, które jest nieodpartym powołaniem. To wspaniała historia wzrostu kościoła. Gwałtownego wzrostu.
W rozdziale 1 jest 120 wierzących zebranych w górnej izbie, do których przychodzi Duch i zaczyna się kościół. W rozdziale 2, werset 41, to wzrasta ze 120 do ponad 3000. Dalej dochodzimy do 47 wersetu rozdziału 2 i śledzimy ten wzrost. Czytamy tam: „Pan zaś codziennie pomnażał liczbę tych, którzy mieli być zbawieni”. To jest dzieło Boga: „ci, którzy mieli być zbawieni” przez Boga. Każdego dnia ludzie byli zbawiani.
Przejdźmy do rozdziału 4, werset 4: „Wielu zaś z tych, którzy słyszeli tę mowę” – przesłanie ewangelii, drugie kazanie Piotra – „uwierzyło, a liczba mężów wzrosła do około pięciu tysięcy”. Możemy założyć, że było ich 120, potem 3000, potem co dzień więcej. A teraz mamy wzrost do 5000 mężczyzn. Można dodać do tego kobiety, wtedy ich liczba mogła przekraczać 10 000. Nawiasem mówiąc, to ostatni raz, kiedy w Dziejach Apostolskich podana jest liczba. To zdumiewający wzrost w ciągu kilku tygodni. Kościół osiągnął dziesiątki tysięcy osób w zaledwie kilka tygodni, a Pan buduje swój Kościół. Rośnie tak szybko, że liczby znikają.
Dochodzimy do rozdziału 5 i w 14 wersecie czytamy: „Przybywało też coraz więcej wierzących w Pana, mnóstwo mężczyzn i kobiet”. Przestaliśmy już liczyć. Zbyt wielkie tłumy. Za szybko, by liczyć.
Dochodzimy do rozdziału 6, werset 7: „A Słowo Boże [głoszone przez Apostołów] rosło i poczet uczniów w Jerozolimie bardzo się pomnażał, także znaczna liczba kapłanów” – żydowskich kapłanów – „przyjmowała wiarę”.
A potem dochodzimy do rozdziału 12 i kościół dalej rośnie. W rozdziale 12 możemy zobaczyć to w wersecie 24: „Lecz Słowo Boże rosło i rozszerzało się”.
A potem dochodzimy do rozdziału 16, gdzie widzimy służbę Pawła. Zostawiliśmy za sobą Piotra i Jana. Jesteśmy na służbie Pawła i znajdujemy w rozdziale 16, werset 5: „Zbory zaś utwierdzały się w wierze”. Teraz mamy nie tylko wierzących, ale też kościoły, bo w Antiochii został założony kościół. A potem Paweł wyruszył w podróż misyjną z Antiochii. Mamy więc kościół w Jerozolimie i kościół w Antiochii. Potem Paweł udał się w swoją podróż misyjną przez Morze Śródziemne. Po drodze zakładał kościoły. Te kościoły umacniały się w wierze, a ich liczba rosła każdego dnia. Z dnia na dzień było ich coraz więcej. Dziesiątki tysięcy chrześcijan identyfikowały się ze Zbawicielem, Panem Jezusem Chrystusem, w ziemi Izraela i w świecie pogańskim. Więc „obietnica rozszerza się do was” – do Żydów – „i do dzieci waszych oraz do wszystkich, którzy są z dala” – jak mówi rozdział 2, werset 39.
W 17 rozdziale Paweł jest w Berei i głosi w wersecie 12: „Wielu też z nich uwierzyło, również niemało wybitnych greckich niewiast i mężów”. I tak to szło.
Rozdział 19, werset 20, Paweł w Efezie, wielka służba w Efezie, dosłownie obalenie tamtejszego kultu bożków. „Tak to potężnie rosło, umacniało się i rozpowszechniało Słowo Pańskie”. „Umacniało i rozpowszechniało”. I tak jest do ostatniego wersetu Dziejów Apostolskich: „Paweł nadal głosił Królestwo Boże i nauczał o Panu Jezusie Chrystusie śmiało, bez przeszkód”.
Oto historia wzrostu kościoła w Dziejach Apostolskich. Taka jest historia. Gwałtowny wręcz wzrost, gdy Pan buduje swój Kościół, gdy Ojciec powołuje i zbawia ludzi przez wiarę w Chrystusa i wiarę w ewangelię. To jest wzrost kościoła. Ale w jaki sposób on rośnie? Jak rośnie z duchowego punktu widzenia?
Nie ma tu podanych żadnych technik. Nie ma tu żadnych metodologii. Są jednak duchowe dyscypliny, duchowe realia, na których kościół wzrasta. Musimy je znać, jeśli zamierzamy przewodzić w kościele, nawet jeśli tylko będziemy w kościele. I musimy mieć rozeznanie, by rozpoznawać sztuczne, fałszywe dążenia do wzrostu kościoła dzięki mocy, mądrości i sprytowi ludzi. To jest dzieło Pana. Zaangażowany jest Ojciec, zaangażowany jest Syn i zaangażowany jest Duch. Trójjedyny Bóg daje kościołowi wzrost.
Pierwszą cechą rosnącego kościoła jest transcendentne przesłanie, transcendentne przesłanie. Używam słowa transcendentne nie w znaczeniu niebiańskiego przesłania – choć takie jest – ale by powiedzieć, że wykracza poza kulturę. Ono wykracza poza kulturę. Jest to tak oczywiste, że może zawstydzać ludzi, którzy je porzucili.
Kościół powstaje z mocy ewangelii. „Wiara jest ze słuchania słowa Chrystusa”, Rzymian 10. „Wy”, mówi Piotr, „zostaliście odrodzeni przez Słowo Prawdy”. Bóg używa do zbawienia prawdziwej ewangelii i to przesłanie ewangelii wykracza poza wszystkie kultury, wszystkie języki, wszystkie narody, wszystkie normy społeczne, wszystkie tradycje plemienne, każde wykształcenie i każdy status ekonomiczny. Wykracza poza wszystko.
Pamiętajmy, że w czasach biblijnych nie było takiej globalnej wioski jak dzisiaj. Zasadniczo wszyscy mamy styczność ze światem, więc zachodzi swego rodzaju spłaszczenie kultury. Kultura jest teraz definiowana przez media, a media są wszechobecne. Jest więc podobieństwo między kulturami, którego nie było w czasach starożytnych. Były twarde granice między klanami i plemionami, miastami-państwami i narodami oraz grupami językowymi. Mieli swoje własne tradycje. Istniały granice, które nie były przekraczane. Każdy miał swoje zwyczaje, każdy własne formy ekspresji, każdy własne formy sztuki. Istniały głęboko zakorzenione, bardzo odrębne, bardzo unikalne, cenione i wpisane w kulturę perspektywy. Nie miało to znaczenia. Apostołowie głosili tę samą ewangelię. Nie miało to żadnego wpływu na przesłanie. Nie miało to znaczenia dla przesłania.
Jeśli Żydzi mówili, że to przeszkoda, nie zmieniło to przesłania. Nie próbowali usunąć przeszkody, zmieniając ewangelię. Jeśli poganie mówili, że to głupota, głupi pomysł i niedorzeczność mówić, że Jezus był Bogiem w ludzkim ciele, który został zabity przez ludzi, zmartwychwstał i teraz chce, abyś był Jego dożywotnim niewolnikiem… To szaleństwo dla złożonej wyobraźni filozoficznej Greków i Rzymian. Nie miało znaczenia, czy Rzymianie uważali to za głupotę, czy że Żydzi uważali to za przeszkodę. To nie zmieniło przesłania. Ono nie mogło się zmienić. Pan powiedział: „Idźcie na cały świat i głoście ewangelię”. A ewangelią jest to, że Jezus umarł, został pogrzebany, zmartwychwstał i że zbawienie jest w Jego imieniu i tylko w Jego imieniu. Nie miało znaczenia, gdzie żyjesz.
Spójrzmy raz jeszcze na rozdział 2, werset 41: trzy tysiące dusz poddało się mocy Boga. Bóg powołał ich do siebie przez głoszenie ewangelii Chrystusa i przyciągnięcie Ducha Świętego. Kim są ci ludzie? Wróć do 8 wersetu 2 rozdziału. Choć byli w Jerozolimie, bo mieli jakiś związek z judaizmem, to jednak byli bardzo zróżnicowaną grupą. „Partowie i Medowie, i Elamici, i mieszkańcy Mezopotamii, Judei i Kapadocji, Pontu i Azji, Frygii i Pamfilii, Egiptu i części Libii, położonej obok Cyreny, i przychodnie rzymscy, zarówno Żydzi jak prozelici, Kreteńczycy i Arabowie – słyszymy ich, jak w naszych językach głoszą wielkie dzieła Boże”. A „wielkie dzieła Boże” były dziełami Boga dokonanymi w przeszłości, w Starym Testamencie. I wtedy usłyszeli ewangelię Pana Jezusa Chrystusa głoszoną przez Piotra. Nie miało znaczenia, skąd pochodzą. Ewangelia się nie zmieniła. Nie mogła się zmienić. Nie może się zmienić, niezależnie czy rozmawiasz z Żydami, którzy znają Stary Testament, z pogańskimi prozelitami na judaizm, którzy trochę znają Stary Testament, czy też głosisz w tak różnych miejscach, w jakich robili to później Apostołowie, a szczególnie Apostoł Paweł. Ale też wielu innych. Przesłanie nigdy się nie zmieniło, nigdy.
Współczesne wołanie o kontekstualizację przesłania ewangelii jest przekleństwem. To przekleństwo. Apostołowie i prorocy wczesnego kościoła zanosili swoje transcendentne przesłanie ewangelii tak, jak zostało im przekazane, od Jerozolimy do Rzymu, z wszystkimi przystankami pomiędzy. Zanieśli je do piśmiennych i do niepiśmiennych. Zanieśli je tym, którzy znali Stary Testament i tym, którzy nie mieli pojęcia, że istnieje Stary Testament. Zanieśli je niewolnikom oraz właścicielom niewolników. Zanieśli je do plemion. Zanieśli je do elity, do wykształconych ludzi na ówczesnych uniwersytetach. Przemierzali wyraźne granice. Granice narodowe, społeczne i kulturowe – przesłanie nigdy się nie zmieniło. Przez całe Dzieje Apostolskie zbawia Chrystus ukrzyżowany i zmartwychwstały oraz wiara tylko w Niego. Jest to słowo Pana i jedyne przesłanie, które zbawia. Kościół wzrasta wraz z głoszeniem transcendentnej ewangelii, która przemierza świat. Z pewnością widzieliśmy to na konferencji w ostatnim tygodniu, gdzie byli ludzie z 67 narodów. Z 67 narodów, wszyscy zebrani wokół ewangelii Chrystusa. Spotkałem ludzi z prawie każdego kontynentu. Ludzi wywodzących się z życia plemiennego w Afryce. Ludzi z Azji Południowo-Wschodniej. Ludzi z Europy. Ludzi z Arabii Saudyjskiej i innych krajów Bliskiego Wschodu. Całą grupę ludzi z Chin.
To naprawdę niesamowite. Nie wiem nic o chińskiej kulturze. Jeden raz byłem w Chinach. Nie mogłem analizować chińskiej kultury. Ledwo potrafię przeczytać chińskie menu. Ale to naprawdę nie ma znaczenia. To nie jest ważne, bo ewangelia przekracza wszystkie granice. Musimy ignorować niuanse porządku społecznego i wyjątkowość stylu, zwłaszcza w temacie garderoby i stylów muzycznych, jakby to miało cokolwiek wspólnego z powoływaniem ludzi przez Ojca. To nie ma z tym nic wspólnego.
Przypominam kaznodziejom: mam nadzieję, że twoje przesłanie może wyjść poza twój kod pocztowy. Czy twoje przesłanie może dotrzeć do każdej osoby, nie tylko w twojej okolicy, mieście, stanie czy kraju, ale gdziekolwiek na świecie? Czy twoje przesłanie ignoruje wszystkie współczesne trendy, mody, ikony popkultury i przynosi na ziemię niebiańską prawdę? Czy mógłbyś wziąć swoją torbę z kazaniami, pójść w dowolne miejsce na świecie i je wygłosić? A może powinny zawierać ostrzeżenie: „To przesłanie dezaktualizuje się w trzy miesiące lub jeśli przeniesie się je o dziesięć mil”. Prawdziwe przesłanie obowiązuje globalnie. Nie przestaje mnie zadziwiać to, co Michael dziś mówił. Powiedziałeś, że mieliśmy 120 narodów? A przez cały tydzień głosiliśmy tylko Chrystusa.
Tak rośnie kościół. Ludzie, którzy próbują kontekstualizować, żyją złudzeniem, że to oni budują kościół.
Jest jeszcze druga cecha, którą widzimy w rosnącym kościele. To nie tylko transcendentne przesłanie, przesłanie ewangelii. To odrodzone zgromadzenie, odrodzone zgromadzenie.
Oto nowatorska idea: kościół składa się z wierzących. Czy to jest zbyt oczywiste, żeby powiedzieć, że kościół, który buduje Pan, jest Jego ciałem? To Jego ciało. To wierzący połączeni z głową, którą jest Chrystus. Nazywanie zgromadzenia niewierzących kościołem jest niedorzeczne. Pan buduje swój Kościół, dodając wierzących dzień po dniu. Poważną wadą współczesnego kościoła jest myślenie, że kościół ma być zgromadzeniem niewierzących, których próbujesz przeciągnąć na swoją stronę.
Współczesny ewangelikalizm wydaje się wyczerpywać każdą wyobrażalną i niewyobrażalną sztuczkę, aby przyciągnąć i zebrać niewierzących w budynku lub na wydarzeniu i nazwać je kościołem. To nie jest kościół. Kościół składa się, jak mówi 2 rozdział Dziejów Apostolskich, z wszystkich, którzy uwierzyli. Wszyscy, którzy uwierzyli, zostali dodani do kościoła. „Wszyscy jednomyślni” – Dzieje 4. „Wszyscy napełnieni Duchem Świętym. Wszyscy, którzy mają jedno serce i jedną duszę”. Jest to zgromadzenie odrodzonych wierzących, całkowicie oddanych Panu Jezusowi Chrystusowi, prawdziwych czcicieli zgromadzonych dla duchowych celów. Jakie są to cele? Dzieje Apostolskie 2:42: „I trwali w nauce apostolskiej i we wspólnocie, w łamaniu chleba i w modlitwach”. „Nauka apostolska” – to zdrowa doktryna. To objawienie Boże. „Wspólnota” – społeczność duchowych darów i posług. „Łamanie chleba” – Stół Pański. A „modlitwa” – modlitwa to modlitwa. Kościół jest zgromadzeniem wierzących zaangażowanych w te formy uwielbienia.
Ciekawa ilustracja tego jest w 1 Liście do Koryntian, rozdział 14. Paweł pisze, żeby skorygować Koryntian, bo dali się ponieść mówieniu językami. Brakowało ładu i porządku. To był prawdziwy dar w czasach Apostołów. Ale w Koryncie zamienili to w jakiś rodzaj szaleństwa. Dlatego Paweł napisał im w 1 Koryntian 14:23: „Stąd jeśli się gromadzi cały kościół i wszyscy zaczynają mówić językami” – lub czymkolwiek, co podrabiało prawdziwy dar języków – „a pojawią się ludzie nie obeznani z tym lub niewierzący” – osoba, która jest na zewnątrz.
Chcę tylko zatrzymać się w tym miejscu. Jest tu założenie, że kiedy zbiera się kościół, może pojawić się niewierzący. Na pewno nie jest dla niego przeznaczony, ale może się pojawić. Następny werset: „jeśli wszyscy prorokują” – czyli głoszą – „niewierzący lub słabo obeznany” – człowiek bez Ducha Świętego – „wejdzie, wszyscy go badają, wszyscy go osądzają”.
Zwróćmy tylko uwagę na jedną rzecz: kościół musi być świadomy, że mogą przyjść niewierzący. To jest dalekie od projektowania go dla nich. A kiedy przychodzą, powinna być głoszona prawda, która sprawi, że powiedzą: „Bóg jest na tym miejscu”.
Kościół Pański jest zgromadzeniem odrodzonych wierzących, całkowicie oddanych Jezusowi Chrystusowi, oddających Mu cześć. Wspaniale jest zaplanować wydarzenie dla niewierzących. Nazywa się to wydarzeniem ewangelizacyjnym. Świetnie, musimy to robić. Ale planowanie regularnego wydarzenia dla niewierzących i nazywanie tego kościołem jest zakłamywaniem prawdy. To nie jest kościół. Kościół składa się z wierzących. To duchowe przestępstwo – gromadzić niewierzących i nazywać to kościołem – przestępstwo, za które pastor może odpowiedzieć przed Bogiem.
Więc jak rośnie kościół? W jaki sposób wzrasta? Rośnie przez głoszenie transcendentnego przesłania. Zbawienie przychodzi przez głoszenie tego przesłania mocą ewangelii, mocą Ducha Świętego. Oznaką tego jest odrodzone zgromadzenie. Pan buduje swój Kościół z prawdziwych wierzących.
To prawda, że istnieje fałszywy kościół, fałszywe kościoły, fałszywe denominacje i fałszywe formy religii chrześcijańskiej. Ale prawdziwy kościół jest odrodzony. A jeśli rozumiemy ewangelię i wierzymy ewangelii, to za prawdziwy kościół uważamy zgromadzenie prawdziwych wierzących.
Jest jeszcze trzeci bardzo ważny składnik środków, które widzimy w Dziejach Apostolskich, przez które kościół wzrasta, a jest to: wierna wytrwałość, wierna wytrwałość. Oznacza to, że kościół nie zatrzymuje się, gdy jest prześladowany. Nie zatrzymuje się.
Nie zabiegamy, by być niepopularni na świecie. Nie dążymy do tego. W zasadzie myślę, że z Dziejów Apostolskich wynika, że wczesny kościół był bardzo popularny, bardzo popularny. Jeśli jesteś w 2 rozdziale Dziejów Apostolskich, wystarczy spojrzeć na werset 46. „Codziennie” wszyscy z ponad 3000 wierzących „trwali jednomyślnie”. Nie mieli budynku, więc po prostu chodzili do świątyni i kościół był codziennie. I co tam robili? Mieli Stół Pański. A potem chodzili od domu do domu i jedli razem wszystkie posiłki. Charakteryzowała ich radość i szczerość serca. To niesamowita grupa ponad 3000 ludzi głoszących Chrystusa przy Stole Pańskim każdego dnia – pełna radości, pełna szczerości, przemienionego życia, chwaląca Pana i ciesząca się przychylnością wszystkich ludzi. Tak. Tak powinno to wyglądać. Powinni mówić, że oni są inni. Że są radośni. Mają pokój, mają nadzieję i mają miłość. To istotne.
W rozdziale 3 widzimy, że świat był nimi zadziwiony. Kiedy Piotr i Jan uzdrowili niewidomego żebraka, a on chodził, skakał i chwalił Boga, werset 9 mówi: „A cały lud widział go, jak chodził i chwalił Boga. Poznali bowiem, że to był ten, który dla jałmużny siadywał przy Bramie Pięknej świątyni. I ogarnęło ich zdumienie i oszołomienie z powodu tego, co mu się przydarzyło”. Ludzie byli zdumieni mocą okazywaną przez Apostołów.
Rozdział 5, werset 13, mówi, że: „lud miał ich w wielkim poważaniu”. Żyli na poziomie, którego życie nie oferowało reszcie ludności. Podziwiali ich miłość. Podziwiali ich radość. Podziwiali ich trzymanie się prawdy i nadziei. Tak powinno być.
W 1 Tymoteusza 3:7 czytamy, że jeśli chcesz być starszym w kościele, musisz mieć dobrą reputację wśród osób spoza kościoła. Świat powinien być w stanie dostrzec dobro, sprawiedliwość, miłość, cnotę i charakter. Ale temu szacunkowi dla uczciwości i cnoty towarzyszy bardzo agresywna, silna nienawiść do przesłania. Będą cię lubić, dopóki nie powiesz im: „Każdy, kto nie wierzy w Jezusa Chrystusa, zmierza na zawsze do wiecznego piekła”. I wszystko się zmienia.
Przesłanie jest wąskie i ekskluzywne, konfrontuje, potępia, osądza i wzbudza wrogość. Jezus mówił w Ewangelii Jana 15: „Nienawidzili Mnie i was nienawidzić będą. Mówię, że będą was nienawidzić. Nienawidzili Mnie. Zabiją Mnie, zabiją i was”. I to, co widzimy w pierwszej części Dziejów Apostolskich. Z jednej strony jest szacunek, a z drugiej strony zaczynają zabijać apostołów. Zabijają Jakuba, zabijają Szczepana i zaczyna się zagłada, która staje się wielkim pogromem już u progu Dziejów Apostolskich. Jednym z głównych prowodyrów tej zagłady jest człowiek o imieniu Saul.
Tak więc, z jednej strony, świat jest w tym napięciu. Bo podziwia przemianę naszego życia oraz cechujące nas radość, pokój i miłość. I, gdybyśmy nigdy niczego nie mówili, wszystko byłoby w porządku. Ale kiedy robimy to, co powinniśmy, czyli alarmujemy nienawróconych. Kiedy podkreślamy kwestię sądu i ewangelii – ekskluzywności ewangelii. Kiedy mówisz: „Każdy, kto odrzuca osobę Jezusa Chrystusa objawioną w Piśmie Świętym, jest na drodze do wiecznego piekła”. Jest to bardzo, bardzo wąskie przesłanie. I to jest dokładnie to, co Apostoł powiedział w rozdziale 4, werset 12: „Nie ma zbawienia w nikim innym, jak tylko w Jezusie Chrystusie. Jeśli nie przyjdziecie do Chrystusa, cały wasz system judaizmu jest absolutnie drogą do piekła”.
Takie jest przesłanie. Obraźliwe i ekskluzywne. Stawia to wszystkie fałszywe religie w tej samej kategorii. Żadna nie jest lepsza od innej. W rzeczywistości żadna nie jest lepsza. W rzeczywistości żadna nie jest dobra. Wszystkie są złe. Jesteśmy powołani, by alarmować grzesznika. Jesteśmy światowymi czujnikami dymu i musimy ostrzegać. Z jednej strony powinni nas podziwiać, z drugiej strony powinni się nas bać.
Właśnie tak się postrzegam. Z jednej strony chcę, aby ludzie patrzyli na mnie z przychylnością z powodu życzliwości. Dzięki miłości i współczuciu, nawet dla niewierzących. Ale rozumiem, że gdy tylko dotrze do nich wąskie przesłanie ewangelii, wszelka przychylność z ich strony jest natychmiast osłabiana przez wrogość wobec ewangelii.
Nie możesz tego zmienić i pozostać wiernym. Nie możesz tego zmienić i pozostać wiernym. To może kosztować twoje życie. „Zaprzyj się samego siebie, weź swój krzyż, naśladuj Mnie. Miej w nienawiści ojca, matkę, siostrę, brata, a nawet własne życie”.
Kościół został powołany do bycia prześladowanym. I nadal jest. Przejdźmy do 4 rozdziału Dziejów Apostolskich. Wydaje się, że wszystko idzie świetnie w rozdziale 2 i 3. Dochodzimy do rozdziału 4, gdzie Piotr i Jan „mówili do ludu, przystąpili do nich kapłani i dowódca straży świątynnej oraz saduceusze oburzeni, iż nauczają lud i zwiastują zmartwychwstanie w Jezusie”. Darzyli ich pewnym podziwem, ale nienawidzili przesłania Jezusa.
„Ujęli ich więc” – werset 3 – „i wtrącili do więzienia aż do następnego dnia. Był już bowiem wieczór”. Dlatego zatrzymali ich do następnego dnia, kiedy mogli się nimi zająć. „Wielu zaś z tych, którzy słyszeli tę mowę, uwierzyło, a liczba mężów wzrosła do około pięciu tysięcy”. Już to komentowaliśmy. Panikowali, bo ludzie słuchali i wierzyli w ich przesłanie.
Nadszedł w końcu kolejny dzień. Przełożeni, starsi i uczeni w Piśmie zebrali się w Jerozolimie. Byli tam arcykapłan Annasz, Kajfasz, Jan, Aleksander i inni z rodu arcykapłańkiego. Postawili tych dwóch Apostołów pośrodku tej srogiej grupy i zaczęli pytać: „Jaką mocą albo w czyim imieniu to uczyniliście?”. Wciąż mówili o uzdrowieniu chromego w świątyni.
„Wtedy Piotr, pełen Ducha Świętego, rzekł do nich: Przełożeni ludu i starsi! Jeżeli my dziś jesteśmy przesłuchiwani z powodu dobrodziejstwa wyświadczonego człowiekowi choremu, dzięki czemu został on uzdrowiony, to niech wam wszystkim i całemu ludowi izraelskiemu wiadome będzie, że stało się to w imieniu Jezusa Chrystusa Nazareńskiego, którego wy ukrzyżowaliście, którego Bóg wzbudził z martwych. Dzięki niemu ten oto stoi zdrów przed wami”. I przy okazji: „On to jest owym kamieniem odrzuconym przez was, budujących, On stał się kamieniem węgielnym”. „I nie ma w nikim innym zbawienia, albowiem nie ma żadnego innego imienia pod niebem, danego ludziom, przez które moglibyśmy być zbawieni”.
To jest śmiałość. Oni chcieli rozmawiać o tym, jaką mocą uzdrowili człowieka, a on mówi: „Wy, przywódcy, ukrzyżowaliście Chrystusa, a On jest jedynym Zbawicielem”. To roznieciło ogień. Wpadli w panikę.
Dlatego w wersecie 18: „nakazali im, aby w ogóle nie mówili ani nie nauczali w imieniu Jezusa. Lecz Piotr i Jan odpowiedzieli im i rzekli: Czy słuszna to rzecz w obliczu Boga raczej was słuchać aniżeli Boga, sami osądźcie. My bowiem nie możemy nie mówić o tym, co widzieliśmy i słyszeliśmy. A oni zagrozili im ponownie i zwolnili ich, nie znajdując nic, za co by ich ukarać, a to ze względu na lud” – bali się ludzi – „wszyscy bowiem wysławiali Boga za to, co się stało”. Niedługo po tym polała się krew. Herod rozpoczął prześladowanie. Jakub został zamordowany. Piotr trafił do więzienia, a potem zaczął się pogrom.
Moc Boża ukazana we wczesnym kościele zdobyła przychylność ludzi, kiedy patrzyli na życie wierzących. Ale kiedy mówili o wąskiej prawdzie ewangelii, narażali się na niebezpieczeństwo. Śmiertelnie poważne niebezpieczeństwo. Niewierzącemu światu nie podoba się to przesłanie. Mogą nas lubić, ale nie podoba im się przesłanie. Absurdem jest, że niechrześcijanie mogliby czuć się w kościele komfortowo. To absurd.
Charles Spurgeon powiedział tak: „Biskupi kościoła Bożego, rzekomi przywódcy zastępów Pana, udawani naśladowcy Odkupiciela, wyrządzili więcej szkód kościołowi niż wszyscy jego wrogowie. Gdyby kościół nie był Boży i chroniony przez Boga, musiałby przestać istnieć tylko z powodu niepowodzenia i nieprawości swoich rzekomych przyjaciół. Nie dziwię się, że kościół Boży przetrwał męczeństwo i śmierć, ale dziwię się, że przetrwał niewierność własnych dzieci i okrutne odstępstwo własnych członków”.
A potem, w 1888 r. powiedział to: „Nowym planem jest asymilacja kościoła ze światem. By w ten sposób przejąć większy obszar przez półaktorskie występy. Tworzą domy modlitwy podobne do teatru. Zamieniają swoje nabożeństwa w muzyczne popisy, a kazania w polityczne przemowy lub filozoficzne, psychologiczne eseje. W rzeczywistości zamieniają świątynię w teatr, a duchowych zamieniają w aktorów, których zadaniem jest zabawianie ludzi. Czy nie jest tak, że Dzień Pański staje się coraz bardziej i bardziej dniem rekreacji lub lenistwa, a dom Pański miejscem, w którym jest więcej entuzjazmu dla zabawy niż gorliwości dla Boga. Ach, ja” – mówi Spurgeon – „ogrodzenia są zniszczone, mury zburzone. Dla wielu nie ma odtąd innego kościoła niż będącego częścią świata. Nie ma innego Boga niż niepoznawalnej siły, dzięki której działają prawa sukcesu i szczęścia”.
Na końcu powiedział: „Propozycja jest taka. By zdobyć świat, Pan Jezus musi dostosować Siebie, swój lud i swoje Słowo do świata. Nie poświęcę tej ohydnej propozycji ani chwili dłużej”. To niszczące, śmiertelne zagrożenie dla kościoła.
Pan nie próbuje zapełnić swojego Kościoła niewierzącymi. Prawda jest taka, że stara się ich trzymać z dala. Powiecie, że żartuję. Ale nie.
Jest jeszcze czwarty sposób, dzięki któremu kościół wzrastał. Po pierwsze, transcendentne przesłanie. Po drugie, odrodzony zbór. Po trzecie, dzielna lub wierna wytrwałość w prześladowaniach. Zaakceptowali te prześladowania i rośli, i rośli, i rośli, i rośli, i rośli. Po czwarte, to widoczna czystość, widoczna czystość.
Przy tak wielu znakach, cudach i uzdrowieniach z rąk apostołów, które działy się w czasach apostolskich, bo nie było jeszcze Nowego Testamentu, skąd wiesz, który z wszystkich nauczycieli kręcących się po mieście, mówi ci prawdę? Skąd wiesz, kto pochodzi od Boga? Znajdziesz tego, który uzdrowił chromego. Znajdziesz tego, który wskrzeszał umarłych. Znajdziesz tego, który potrafi uzdrawiać ludzi. Istnieją dowody Bożej mocy, a to oznacza, że Boża prawda pochodzi od tych, którzy posiadają Bożą moc.
Kościół był więc bardzo atrakcyjny. Był atrakcyjny dla chorych. Był atrakcyjny dla ludzi zmartwionych różnego rodzaju nieszczęściami. Oni szturmowali kościoły, tak jak dziś szturmują fałszywych uzdrowicieli. Dlatego Pan musi chronić swój Kościół. On musi chronić swój Kościół, bo, jak powiedział Paweł w Liście do Koryntian: „odrobina kwasu cały zaczyn zakwasza”. On musi chronić swój Kościół. Musi powstrzymać napływ niewierzących. Czy to nie interesujące? Musi powstrzymać napływ ciekawskich niewierzących. To wymagało czegoś ostrego.
I tak jest w rozdziale 5: „A pewien mąż, imieniem Ananiasz, ze swoją żoną Safirą, sprzedał posiadłość”. O co tu chodzi? Cofnijmy się o dwa wersety: „Józef, nazwany Barnabą… sprzedał rolę, którą posiadał, przyniósł pieniądze i złożył u stóp apostołów”. Oto problem: wszyscy ci ludzie, którzy przybyli do Jerozolimy na Dzień Pięćdziesiątnicy, pochodzili z innych krajów. A kiedy Duch Święty zstąpił i powstał kościół, nagle znaleźli się w kościele. A nie ma kościoła nigdzie indziej, dlatego tam zostali. Więc wszyscy ci obcy próbowali przetrwać w Jerozolimie pośród wierzących. Jak mieli się o nich zatroszczyć? Nie zostaliby zatrudnieni. Nawet prawdziwi wierzący, którzy mieszkali w mieście, stracili pracę. Zaczęli więc sprzedawać ziemię, aby dać pieniądze na wsparcie dla tych, którzy potrzebowali pomocy. Józef z wersetu 36 sprzedał swoją ziemię, oddał wszystkie pieniądze, aby zaspokoić potrzeby tych ludzi.
Potem przyszli Ananiasz i Safira. On i jego żona postanowili: „Wyglądalibyśmy dobrze przed wszystkimi, gdybyśmy zrobili coś podobnego”. Sprzedał posiadłość i udał, że składa wszystko przed Apostołami. „Ale zachował”, mówi werset 2, „dla siebie część pieniędzy, za wiedzą swojej żony”. Przyniósł tylko część z nich. Złożył to u stóp Apostołów, udając, że to wszystko. Wydaje się, że w ten sposób zbierali ofiarę. Wszyscy podchodzili do przodu i przekazywali ją Apostołom.
Piotr zatrzymał go i powiedział: „Ananiaszu, czym to omotał szatan serce twoje, że okłamałeś Ducha Świętego i zachowałeś dla siebie część pieniędzy za rolę?”. Wow! Naprawdę nie chcesz być tak wywołany w kościele. Nikt z was by tego nie chciał. A dalej Piotr mówił – najwyraźniej otrzymał boską wiedzę – „Czyż póki ją miałeś, nie była twoją?”. Mogłeś ją zatrzymać. Nie musiałeś jej sprzedawać. To było dobrowolne. „A gdy została sprzedana, czy nie mogłeś rozporządzać pieniędzmi do woli?” Mogłeś oddać ich część. „Cóż cię skłoniło do tego, żeś tę rzecz dopuścił do serca swego? Nie ludziom skłamałeś, lecz Bogu”. Kłamstwem było mówienie, że dałeś wszystko, a to nieprawda.
Powiesz: „Czy to nie drobnostka? On przecież dał. Jeśli sprzedał ziemię, to musiało być dużo”. To poważna sprawa. Grzech w kościele to poważna sprawa.
„Ananiasz zaś, słysząc te słowa, upadł i wyzionął ducha”. Co?! Zmarł. Bóg go zabił. Został zabity. Został zabity przy składaniu ofiary.
„I wielki strach ogarnął wszystkich, którzy to słyszeli”. Czego się bali? „Bóg jest na tym miejscu”. Czy jesteśmy uczciwi? Czy jesteśmy prawdomówni? A co z naszymi sercami? Czy przeżyjemy w kościele?
„Młodsi zaś wstali, owinęli go, wynieśli i pogrzebali. A po upływie około trzech godzin nadeszła i żona jego”.
Co ona robiła? Po pierwsze, to wspaniałe, że nabożeństwo trwa trzy godziny, ale poza tym: „Gdzie ty byłaś?”. Ile czasu kobieta może układać swoją fryzurę?
Pojawiła się trzy godziny później. Nie wiedziała, co się stało. Był pogrzeb, a ona nawet nie wiedziała, że pogrzebali jej męża. „I odezwał się do niej Piotr: Powiedz mi, czy za taką cenę sprzedaliście rolę? Ona zaś rzekła: Tak jest, za taką. A Piotr do niej: Dlaczego zmówiliście się, by kusić Ducha Pańskiego? Oto nogi tych, którzy pogrzebali męża twego, są u drzwi i ciebie wyniosą. I upadła zaraz u nóg jego, i wyzionęła ducha. A gdy młodzieńcy weszli, znaleźli ją martwą, wynieśli i pogrzebali obok jej męża”. Co za dzień w kościele. Dwoje martwych ludzi, którzy byli hojni, ale skłamali.
I oto powód, werset 11: „I wielki strach ogarnął cały zbór i wszystkich, którzy to słyszeli”. Tak, to poważna sprawa. To nie żart, to nie komedia, to nie teatr, to rzeczywistość. Pan zabił dwie osoby na oczach całego kościoła, żeby pokazać, jak poważnie traktuje czystość. Werset 12 – chciałem, żebyście to zobaczyli: „A przez ręce apostołów działo się wśród ludu wiele znaków i cudów. I zgromadzali się… w przysionku Salomonowym”, który był jednym dużym obszarem na dziedzińcu świątyni. Uzdrowienia trwały dalej. Ale spójrzcie na to: „Z postronnych jednak nikt nie ośmielał się do nich przyłączać; ale lud miał ich w wielkim poważaniu”. Nie chcesz tam iść. Tam zginęli ludzie.
Pan osiągnął to, czego chciał. Powstrzymał niewierzących przed przychodzeniem do kościoła z niewłaściwego powodu. Powstrzymał niewierzących przed przychodzeniem do kościoła z niewłaściwego powodu. Pan pragnie świętości swojego Kościoła, a to wymaga, by wierzący kościół gromadził się w oparciu o ewangelię.
Ostatni komentarz, bo czas się kończy. W rozdziale 6 jest jeszcze jeden klucz do wzrostu kościoła. „Liczba uczniów wzrastała”, werset 1. Był problem z hellenistycznymi Żydami. To byli Żydzi, którzy przybyli do Jerozolimy z greckiego świata. Zostali tam i potrzebowali opieki. Najwyraźniej część ich wdów nie otrzymywała wystarczającej ilości jedzenia. Większość żywności trafiała raczej do miejscowej ludności, do Hebrajczyków, niż do Żydów hellenistycznych. Jacyś ludzie przyszli powiedzieć: „Musimy nakarmić wdowy, które są pośród nas”. „Wtedy dwunastu, zwoławszy wszystkich uczniów, rzekło: Nie jest rzeczą słuszną, żebyśmy zaniedbali słowo Boże, a usługiwali przy stołach”.
Mamy tutaj pierwszą deklarację przywództwa kościoła: ktoś musi głosić Słowo Boże. Ktoś inny musi zająć się wdowami.
„Upatrzcie tedy, bracia, spośród siebie siedmiu mężów, cieszących się zaufaniem, pełnych Ducha Świętego i mądrości, żeby zajęli się tą sprawą. My zaś pilnować będziemy modlitwy i służby Słowa”. To jest pierwsza struktura kościoła. Wykwalifikowani ludzie pełni wiary, pełni mądrości, pełni Ducha Świętego, którzy poświęcają się Słowu i modlitwie. A potem wszyscy wierni ludzie, którzy przychodzą służyć u ich boku. To jest kościół. To jest kościół.
A kiedy to się dzieje, werset 7: „Słowo Boże rosło i poczet uczniów bardzo się pomnażał”. Tak właśnie rozwijał się pierwszy kościół. Kościół zawsze rośnie w taki sposób. Módlmy się.
Panie, znów jest to dla nas przywilej mieć wgląd w Twój umysł i w umysł Chrystusa przez Słowo Boże. Jesteśmy tak bardzo wdzięczni za jasność, z jaką objawiłeś nam swój błogosławiony, umiłowany, odkupiony krwią, uświęcony i pewnego dnia uwielbiony Kościół. Dziękujemy, że uczyniłeś nas jego częścią. Dziękujemy za przywilej bycia częścią ciała Chrystusa połączonego z naszą chwalebną głową, naszym Zbawicielem, Jezusem Chrystusem.
Panie, modlę się, abyś wezwał ludzi nawet w tej godzinie, właśnie teraz, do Ciebie, aby opamiętali się z grzechu, uznali Jezusa Chrystusa jako Pana i Zbawiciela, prosili o przebaczenie grzechów i wieczne zbawienie. I żeby zostali dzisiaj dodani do Twojego Kościoła. To nasza modlitwa. Prosimy o to w imieniu Chrystusa. Amen.
© EWC | Amor Veritatis | GTY