Wzgardzony sługa Jahwe (część 2)

Kazanie z Księgi Izajasza 53:1–3

Transkrypcja wideo

Studiujemy pięćdziesiąty trzeci rozdział Księgi Izajasza. Izajasz jest księgą prorocką w Starym Testamencie. Jeśli macie Biblie, otwórzcie je na Izajaszu 53, bo właśnie tym rozdziałem będziemy się zajmować. Niektórzy uważają, że jest to najwspanialszy rozdział Starego Testamentu. Nie ma wątpliwości co do tego, że jest to najbardziej szczegółowe proroctwo o Mesjaszu w Starym Testamencie. Jest to rozdział o wyjątkowo silnym przekazie, który trzeba rozważać zdanie po zdaniu, jeśli nie słowo po słowie, ze względu na jego moc oddziaływania i zawartą w nim głęboką prawdę.

Chciałbym, abyście w trakcie naszego wspólnego studiowania tego 53. rozdziału, zapoznali się z nim do tego stopnia, że stanie się on dla was dostępny z pamięci.  Dziś jest to już kazanie czwarte, i zajmiemy się wersetami 2 i 3.  Minie więc trochę czasu, zanim przejdziemy przez cały ten rozdział.  Chcę jednak, abyście w tracie naszego studiowania tak dobrze poznali ten rozdział, aby stał się on częścią waszego życia, co sprawi, że będziecie czcić Pana w sposób, który będzie dla was świeży, nowy, bogaty i błogosławiony.  Ale także będziecie mogli opowiadać o chwale naszego Zbawiciela, o której mówi ten rozdział każdemu, kto o to poprosi.  Przeczytajmy więc ten rozdział, Księga Izajasza 53:

„Kto uwierzył wieści naszej, a ramię Pana komu się objawiło? Wyrósł bowiem przed nim jako latorośl i jako korzeń z suchej ziemi. Nie miał postawy ani urody, które by pociągały nasze oczy i nie był to wygląd, który by nam się mógł podobać. Wzgardzony był i opuszczony przez ludzi, mąż boleści, doświadczony w cierpieniu jak ten, przed którym zakrywa się twarz, wzgardzony tak, że nie zważaliśmy na Niego. Lecz on nasze choroby nosił, nasze cierpienia wziął na siebie. A my mniemaliśmy, że jest zraniony, przez Boga zbity i umęczony.

Lecz on zraniony jest za występki nasze, starty za winy nasze. Ukarany został dla naszego zbawienia, a jego ranami jesteśmy uleczeni. Wszyscy jak owce zbłądziliśmy, każdy z nas na własną drogę zboczył, a Pan jego dotknął karą za winę nas wszystkich. Znęcano się nad nim, lecz on znosił to w pokorze i nie otworzył swoich ust, jak jagnię na rzeź prowadzone i jak owca przed tymi, którzy ją strzygą, zamilkł i nie otworzył swoich ust. Z więzienia i sądu zabrano go, a któż o jego losie pomyślał? Wyrwano go bowiem z krainy żyjących, za występek mojego ludu śmiertelnie został zraniony.

I wyznaczono mu grób wśród bezbożnych i wśród złoczyńców jego mogiłę, chociaż bezprawia nie popełnił ani nie było fałszu na jego ustach. Ale to Panu upodobało się utrapić go cierpieniem. Gdy złoży swoje życie w ofierze, ujrzy potomstwo, będzie żył długo i przez niego wola Pana się spełni. Za mękę swojej duszy ujrzy światło i jego poznaniem się nasyci. Sprawiedliwy mój sługa wielu usprawiedliwi i sam ich winy poniesie. Dlatego dam mu dział wśród wielkich i z mocarzami będzie dzielił łupy za to, że ofiarował na śmierć swoją duszę i do przestępców był zaliczony. On to poniósł grzech wielu i wstawił się za przestępcami”.

Chciałbym rozpocząć od serii pytań i przedstawienia wam ogólnego zarysu tego rozdziału.  A więc już we wstępie podejdziemy do niego w nieco inny sposób.  Zadamy serię pytań, które pomogą nam uchwycić całościowy obraz.  Jaki jest temat tego proroctwa?  Jaki jest temat tego rozdziału?  Otóż tematem tego rozdziału jest cierpienie, straszne cierpienie, okropne cierpienie, traumatyczne cierpienie, agonalne cierpienie, bolesne cierpienie i śmiertelne cierpienie.  Bez wątpienia więc tematem jest cierpienie.

Werset 3: „mąż boleści, doświadczony w cierpieniu”. Werset 4 – „on nasze choroby nosił, nasze cierpienia wziął na siebie”. Był zraniony, przez Boga zbity i umęczony. Werset 5 – był przebity, zdruzgotany, ukarany, zraniony.  Werset 6: „Pan jego dotknął karą za winę nas wszystkich”. Werset 7: „znęcano się nad nim”,  był „jak jagnię na rzeź prowadzone”. Werset 8: doświadczył udręki i sądu. Wyrwano go z krainy żyjących. Wszystko to wskazuje, że mowa o straszliwym doświadczeniu cierpienia. Werset 10 powtarza, że był On zdruzgotany, utrapiony. Werset 11 mówi o udręce Jego cierpienia. Kto może znieść takie cierpienie, tak ogromne cierpienie?

Ktoś mógłby powiedzieć tak – „przypuszczam, że dałoby się gdzieś znaleźć kogoś, kto zasłużyłby na takie cierpienie”. Ale to prowadzi do drugiego pytania. Czy to cierpienie było zasłużone? Czy opisywany tu cierpiący zasługiwał na takie bezlitosne cierpienie? Odpowiedź na to pytanie brzmi: nie. Ten, który cierpiał, nie zasłużył na to cierpienie. Wróćmy na chwilę do końcówki wersetu 9 – „bezprawia nie popełnił ani nie było fałszu na jego ustach”. A to, co jest na ustach, jest tym, co jest w sercu, ponieważ z obfitości serca mówią usta. Tak więc na Jego ustach nie było żadnego zła ani podstępu, ponieważ nie było ich w sercu.

Idąc nawet dalej, ten cierpiący jest w wersecie 11 określony mianem Sprawiedliwego. Jest to proroctwo o cierpieniu, straszliwym, przerażającym, okropnym cierpieniu. Czy cierpienie to było zasłużone? Nie. To prowadzi do trzeciego pytania. Czy Bóg próbował ochronić tego sprawiedliwego cierpiącego? Odpowiedź brzmi: nie. Werset 10 mówi: „Panu upodobało się utrapić go cierpieniem”. To niesamowita opowieść o niezrównanym, niezasłużonym cierpieniu sprawiedliwego, który nie jest chroniony przez sprawiedliwego Boga. Co prowadzi nas do czwartego pytania. Czy jest to zaniedbanie ze strony Boga? Czy nieochronienie sprawiedliwego człowieka przed takim cierpieniem jest niezgodne ze sprawiedliwą naturą Boga? Czy jest to zgodne ze sprawiedliwą naturą Boga, że pozwolił temu człowiekowi cierpieć?

Odpowiedź brzmi: tak. Tak, ze względu na to, co czytamy w wersecie 5: „Lecz on zraniony jest za występki nasze, starty za winy nasze. Ukarany został dla naszego zbawienia, a jego ranami jesteśmy uleczeni”. Werset 6: „Pan jego dotknął karą za winę nas wszystkich”. Koniec wersetu 8: „Wyrwano go bowiem z krainy żyjących, za występek mojego ludu śmiertelnie został zraniony”. To była ich wina.  Werset 11 – on „sam ich winy poniesie”. Werset 12: „poniósł grzech wielu”. On cierpi w zastępstwie.  Cierpi za kogoś. Cierpi, nie za swoje własne grzechy, ale za grzechy innych.

To prowadzi do kolejnego pytania. Dlaczego ktokolwiek miałby coś takiego zrobić? Dlaczego jakikolwiek sprawiedliwy człowiek miałby cierpieć tak strasznie, pozbawiony Bożej ochrony, cierpieć w zastępstwie za grzechy, których nie popełnił, za grzechy innych? Odpowiedź brzmi: ponieważ On był gotów to uczynić, ponieważ tego pragnął. Tak, werset 10: „złoży swoje życie w ofierze”. Oddał siebie samego jako ofiarę za winę, ofiarę za winnych. Tak, werset 12: „ofiarował na śmierć swoją duszę”. Cóż za niezwykła osoba, która wycierpiała tak wiele, cierpiała niezasłużenie, bez ochrony sprawiedliwego Boga, która, chociaż sama była sprawiedliwa, cierpiała w zastępstwie, dobrowolnie. Dlaczego? To jest kolejne pytanie: dlaczego On miałby to zrobić? I co z tego wynika?

Po pierwsze, jak czytamy w wersecie 11, On w ten sposób usprawiedliwi wielu. Przez swoje cierpienie uczyni wielu sprawiedliwymi, a sam zostanie wywyższony. Za mękę swojej duszy, werset 11, ujrzy światło. To właśnie oznacza ten werset: ujrzy światło, ujrzy życie, nasyci się nim. I werset 12: „dam mu dział wśród wielkich i z mocarzami będzie dzielił łupy”.  Innymi słowy, zostanie nagrodzony. Zostanie wywyższony. Jak wywyższony? Otóż pamiętamy to, prawda? Wróćmy do rozdziału 52, wersetu 13: „Oto szczęśliwie się powiedzie mojemu słudze: Będzie nader wywyższony i bardzo wysoko wyniesiony”. Werset 15 – „wprawi w zdumienie liczne narody, królowie zamkną przed nim swoje usta”, bo nigdy nie będą w stanie pojąć chwały, która w końcu stanie się Jego udziałem.

Kto to jest? Nie może to być nikt inny jak tylko kto? Pan Jezus Chrystus. Czy świat tego nie widzi? Słowa te zostały napisane około 700 lat przed narodzeniem Jezusa, co jest wystarczającym dowodem na to, że Bóg jest autorem Pisma Świętego, ponieważ tylko Bóg zna szczegóły przyszłości. Jak świat może tego nie dostrzegać? To musi być Jezus Chrystus. Wszystkie te szczegóły wypełniły się w Nim. Ale przecież świat nie ma Biblii, nie czyta Biblii, nie zna Biblii.  Kiedy więc patrzymy na, powiedzmy, pogan, narody świata, to niekoniecznie spodziewamy się, że uwierzą w Jezusa Chrystusa. Nie znają Izajasza, Izajasza 53, Starego Testamentu, prawd Nowego Testamentu, spisanych relacji o Jezusie.

Ale co w takim razie z Żydami? Co z Żydami? Znają historię Chrystusa, choćby tylko po to, aby wszyscy wiedzieli, że go odrzucają. To jest po części to, co oznacza bycie Żydem w świecie, czyli posiadanie pewności że Jezus nie jest Mesjaszem, że Jezus nie był Zbawicielem. Dlaczego Żydzi w to nie wierzą? Dlaczego Żydzi nie mogą wziąć Izajasza 53, zestawić go z Ewangeliami – Mateusza, Marka, Łukasza i Jana, i powiedzieć: „To może być tylko Jezus”. Dlaczego tego nie robią?

Jeden z nich, kochający Pana Jezusa człowiek o imieniu Mitch Glaser, prowadzi służbę pod nazwą Chosen People Ministry (Służba Narodu Wybranego) i w wydanej niedawno książce zatytułowanej „The Gospel According To Isaiah 53” (Ewangelia według Izajasza 53) napisał bardzo interesujący artykuł. Załóżmy, pisze, że tylko około dziesięć procent Żydów na świecie, a jest ich około 14 milionów, wyznaje judaizm ortodoksyjny. To by oznaczało, że te 10 procent studiuje Pismo Święte, wie coś o nim. Pozostałe 90 procent jest w mniejszym lub większym stopniu obojętne wobec Pisma i jego starannej interpretacji. Tak więc większość Żydów – jak pisze Mitch Glaser – nie wie nic o Starym Testamencie, o Księdze Izajasza, albo o rozdziale 53. Nie są z nimi zaznajomieni.

Co więcej, Glaser pisze: „Większość z nich nie wierzy w biblijne proroctwa. Nie wierzą w grzech. Nie wierzą w deprawację, czyli nieodwracalną grzeszność, która jest nieodłączną częścią bycia człowiekiem. Nie wierzą w zadośćuczynienie. Nie wierzą w ofiarę. Nie wierzą w przelanie krwi potrzebne dla przebaczenia, nie wierzą we wcielenie, nie wierzą w odrzucenie, nie wierzą w Nowy Testament, a więc nie wierzą w Jezusa”. Nie można więc zakładać, że kiedy rozmawia się z Żydami o Panu Jezusie Chrystusie, to będą oni w ogóle znali Księgę Izajasza 53. Zdumiewająca treść tego rozdziału nie ma miejsca w ich myśleniu. Rozdział ten rozpoczyna się od zapytania – kto uwierzył wieści naszej? Żydzi będą musieli przyznać, że nie uwierzyli.

To szokujące. Świat jest pełen ludzi, którzy w to nie wierzą. Narody w większości w to nie wierzą. Nie wierzą w przesłanie o Jezusie Chrystusie. Religie świata, z wyjątkiem prawdziwych chrześcijan, nie wierzą w przesłanie dotyczące Chrystusa. A cóż to jest za przesłanie! Paweł powiedział w Liście do Rzymian 10 o Żydach, którzy je znali: ono jest w waszych ustach, jest blisko was. Znacie relację. Znacie twierdzenia Chrystusa, ale nie wierzycie w nie. Wyobraźcie sobie, że oni nie wierzą w to przesłanie, w tę dobrą nowinę z nieba, według której miłość Boga sprawiła, że wybawił On grzeszników od piekła przez śmierć swojego Syna. Nie wierzą w to.

Nie wierzą w to przesłanie, w dobrą nowinę o tym, że niewidzialny Bóg posłał niewidzialnego Zbawiciela do tego pokolenia, aby zapewnić niewidzialne błogosławieństwa w niewidzialnym niebie, które można otrzymać przez niewidzialną wiarę. Nie wierzą w dobrą nowinę o przebaczeniu i zbawieniu grzeszników od grzechu, gniewu i sądu. Nie wierzą w dobrą nowinę o ukrzyżowanym Zbawicielu, który jest drogą do tego zbawienia. Nie wierzą w dobrą nowinę o tym, że istnieje Boża sprawiedliwość, dzięki której winni grzesznicy mogą stanąć przed Bogiem w świętości i bez lęku, okryci Jego własną sprawiedliwością. Nie wierzą w dobrą nowinę o niebiańskim przebaczeniu dla skazanego i uwięzionego grzesznika, który może je otrzymać przez wiarę w Chrystusa.

Nie wierzą w dobrą nowinę o tym, że jest jeden lekarz, który leczy wszystkich, którzy do Niego przychodzą, ze wszystkich chorób duszy, niezawodnie i na wieki, że czyni to za darmo i nie odrzuca żadnego pacjenta. Nie wierzą w dobrą nowinę, że dla głodnych dusz przygotowana jest nieskończona uczta, na którą wszyscy są zaproszeni, a sam Chrystus jest zarówno gospodarzem, jak i posiłkiem. Nie wierzą w dobrą nowinę o bezcennym skarbie, którego nie można kupić, który już został nabyty, a następnie ofiarowany jako dar, a który składa się z niewyczerpanych błogosławieństw i radości dla tego, kto go otrzymuje, zarówno teraz, jak i na wieki. Nie wierzą w dobrą nowinę o zwycięstwie, które Jezus Chrystus odniósł nad Szatanem, śmiercią i światem, o triumfie, w którym mogą uczestniczyć wszyscy, którzy w Niego wierzą. Nie wierzą w dobrą nowinę o wiecznym pokoju z Bogiem, który został nabyty przez krew Chrystusa dla niegodnych i winnych grzeszników.

Jak można nie uwierzyć w takie przesłanie. Ale oni nie wierzą. A tutaj, w Księdze Izajasza 53, jak wiecie, mamy wyznanie Żydów. Słowa Księgi Izajasza 53, aż do ostatniego wersetu, są słowami przyszłego pokolenia Żydów, narodu izraelskiego, który wyzna i powie: „Nie uwierzyliśmy”. Kto w to uwierzył? Bardzo niewielu, bardzo niewielu. Każdy, kto kiedykolwiek w to uwierzy, Żyd czy poganin, będzie zbawiony. Ale myśmy nie uwierzyli. Oni to kiedyś wyznają. Pamiętajmy, że ten rozdział jest napisany w czasie przeszłym. Wszystkie czasowniki są w czasie przeszłym.

Większość ludzi myśli, że rozdział ten jest zapowiedzią tego, co stanie się z Jezusem. I tak na pewno jest, ponieważ opisuje on szczegółowo Jego cierpienie, śmierć, zmartwychwstanie i wywyższenie. Ale wszystko to jest opisane w czasie przeszłym, co oznacza, że tekst przeskakuje to, co stało się z Jezusem, a następnie patrzy na to z perspektywy końca historii ludzkości, kiedy Izrael w końcu spojrzy na Tego, którego przebił, kiedy będzie Go opłakiwał jako jedynego Syna, kiedy zda sobie sprawę, że odrzucił swojego Mesjasza, i kiedy zostanie otwarte dla niego źródło oczyszczenia, a do narodu izraelskiego przyjdzie zbawienie. W międzyczasie, dopóki nie nastąpi to narodowe upamiętanie, każdy może przyjść do Chrystusa i zostać zbawiony, chociaż sam naród nawróci się w przyszłości i wtedy zostanie zbawiony. A kiedy Izrael dojdzie do tej świadomości, kiedy, jak mówi Zachariasz, narody świata zgromadzą się, aby go zniszczyć, kiedy będzie on otoczony i gotowy na zniszczenie, w tym momencie Pan przyjdzie, aby być jego obrońcą i wtedy Izrael zostanie zbawiony.

W pięćdziesiątym dziewiątym rozdziale Księgi Izajasza widzimy obraz tego. Krótko się do niego odniosę. Widzimy, jak Żydzi mówią: „Mamy kłopoty, nasze przewinienia się nawarstwiają, nie ma prawości na tej ziemi”. Dokąd pójdziemy? Co mamy robić? To jest obraz przyszłego Izraela. Obecny Izrael zadaje sobie pytanie:  „Jak mamy się bronić”? Świat nas prześladuje. Bóg nie przychodzi nam z pomocą. I dalej w Księdze Izajasza 59 jest napisane, że nie było nikogo, kto by im pomógł. Nie ma ludzkiego przywódcy, który mógłby uratować Izrael przed karą za odrzucenie Chrystusa, która trwa nawet do teraz.

Świat zagraża jego istnieniu bronią atomową. W Księdze Izajasza 59 jest napisane, że Bóg rozejrzał się dookoła i nie było nikogo. A potem w najpiękniejszych słowach Bóg reaguje na to, że nie było nikogo, kto mógłby uratować Izraela. Posłuchajcie, Izajasza 59,16: „Widział też, że nie ma nikogo, i zdumiał się, że nikt nie występuje; a wtedy dopomogło mu jego ramię”.  Czym jest Jego ramię?  To Mesjasz, ramię Pana, które się objawia. A wtedy dopomogło mu jego ramię.  I to jest dramatyczne.

Widzimy Mesjasza, Pana Jezusa, który przyobleka się w sprawiedliwość jak w pancerz, wkłada na głowę hełm zwycięstwa, przywdziewa szaty pomsty i odziewa się w płaszcz żarliwości. I przychodzi, aby odpłacić gniewem przeciwnikom swego ludu, odwetem swoim wrogom, tak że będą się bali na Zachodzie imienia Pana, a na Wschodzie jego chwały. Przyjdzie jak ścieśniona rzeka, na którą napiera powiew Pana.

Mamy więc Chrystusa, który przychodzi, aby ocalić Izrael od zagłady, i aby bronić go przed zgromadzonymi przeciwko niemu wrogami. On też teraz ukarze bezbożnych, werset 20: „Przyjdzie jako Odkupiciel dla Syjonu i dla tych, którzy w Jakubie odwrócili się od występku”. To jest godzina ich zbawienia. On będzie tym Odkupicielem. Stanie się tak, ponieważ Bóg obiecał to w wersecie 21: „To moje przymierze z nim, jest takie, mówi Pan:  Mój duch, który spoczywa na tobie, i moje słowo, które włożyłem w twoje usta, nie zejdą z ust twojego potomstwa ani z ust twoich wnuków – mówi Pan – odtąd aż na wieki”.

To jest zbawienie narodu izraelskiego, zbawienie nowego przymierza. Będą patrzeć na Tego, którego przebili. Będą się smucić i zostaną zbawieni. A sam Pan będzie wojownikiem, który będzie ich bronił w tej godzinie, kiedy pośle Mesjasza, aby ich bronił i przyniósł im zbawienie. Kiedy nadejdzie ten czas, w przyszłości, wtedy spojrzą wstecz i powiedzą: „Nie wierzyliśmy. Ramię Pańskie, sam Mesjasz, moc Boża objawiła się w Nim, a myśmy nie uwierzyli”. Będą otwarcie wyznawać okropność niewiary całych pokoleń.

Pojawia się więc pytanie, które potraktujemy jako punkt wyjścia do tekstu Księgi Izajasza 53. Dlaczego odrzucili Jezusa Chrystusa? I to oni dokonają tego wyznania. Powiedzą nam dlaczego. Powiedzą Bogu dlaczego. Wyznanie, które złożą w przyszłości, i które musi złożyć każdy, kto dziś przychodzi do Chrystusa, znajduje się w wersetach 2 i 3. „Wyrósł bowiem przed nim jako latorośl i jako korzeń z suchej ziemi. Nie miał postawy ani urody, które by pociągały nasze oczy i nie był to wygląd, który by nam się mógł podobać. Wzgardzony był i opuszczony przez ludzi, mąż boleści, doświadczony w cierpieniu jak ten, przed którym zakrywa się twarz, wzgardzony tak, że nie zważaliśmy na Niego”.

To jest wyjaśnienie. Oto dlaczego Żydzi przez pokolenia odrzucali Jezusa Chrystusa. I to jest to, co wyzna to przyszłe pokolenie, które się do Niego zwróci. I pamiętajmy, że Bóg usunie buntowników z tego narodu, jak mówi Zachariasz, i jedna trzecia Żydów na świecie… w tym momencie byłoby to może cztery lub pięć milionów… wyzna Jezusa jako Pana i powie: „Oto dlaczego przez pokolenia Go odrzucaliśmy”.

Podane są tu trzy powody. I to oni wyznaję te powody. Po pierwsze… i wszystkie one mają związek z pogardą, z jaką odnosili się do Niego. Po pierwsze, miał On godne pogardy pochodzenie. Wyrósł bowiem przed nim jako latorośl i jako korzeń z suchej ziemi. Wyrósł przed Nim, to znaczy przed Bogiem, na oczach Boga, który miał w Nim pełne upodobanie: „To jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie”. Bóg widział każdą chwilę Jego życia i patrzył, jak przybywało Mu mądrości, wzrostu oraz łaski u Boga i u ludzi (Łk 2:52). Bóg z pełną uwagą obserwował rozwój swojego wcielonego Syna. A więc On rozwijał się przed Bogiem. Ale kiedy my patrzyliśmy na Niego…, a „przybywało mu łaski u Boga” oznacza bycie w sferze upodobania Bożego, tak jak Bóg chciał, zgodnie z Bożym planem. Ale z naszego punktu widzenia był On jak latorośl. Był jak korzeń wychodzący z suchej ziemi.

Dodam tylko, że jest to społeczeństwo agrarne, ci ludzie pracują przy ziemi, uprawiają rzeczy, mają drzewa i sady, sadzą w ziemi, a więc ilustracje będą pochodzić z tej sfery. Powiedzieć, że On jest jak latorośl, to po prostu powiedzieć, że jest On odrostem, to jest hebrajskie słowo jonek i oznacza ono odrost. Odrosty po prostu się pojawiają, nieoczekiwanie, i nie są produktem szczególnych zabiegów. A po to, by odrosty nie odbierały życia i owocności innym gałęziom, odcina się je. Zbędne, małe, niepotrzebne, nieistotne, nieznaczące, przypadkowe. Odrosty po prostu się pojawiają. Nikt ich nie planuje, nikt nie dba o nie, nikt ich nie oczekuje, nie są potrzebne, więc się je odcina.

Niektórzy komentatorzy uważają, że drzewo, z którego wyrasta ten odrost, jest metaforycznym lub alegorycznym odniesieniem do domu Dawida, czy coś podobnego. To naprawdę niepotrzebne rozciąganie znaczenia. Mamy tu bardzo prosty język. To jest po prostu sposób na powiedzenie, że Jego początek był nieistotny. Był nieważny, był nieznaczący, On był nikim i pochodził znikąd. Patrzyliśmy na Jezusa i co widzieliśmy? Nieznaczącą rodzinę, Józefa, Marię, nieznaczące, leżące na uboczu miasteczko Nazaret. Urodził się w nieznaczącym miejscu, w gospodzie, w stajni, został ułożony w żłobie, a Jego narodzinom towarzyszyli pasterze, którzy znajdowali się na samym dole drabiny społecznej. Nie miał królewskiego urodzenia, statusu społecznego, formalnego wykształcenia, nie pochodził ze szlachetnego rodu. Trzydzieści lat pracy jako cieśla w Nazarecie. Żadnych kontaktów z nikim, z kim liczyłaby się elita, z nikim ważnym.

On jest odrostem, jest nieistotny. Albo też jest jak korzeń wychodzący z suchej ziemi. Kiedy słońce zachodzi w tej części świata, na Bliskim Wschodzie, ziemia staje się spieczona i sucha. I kiedy ziemia się kurczy wraz z odparowywaniem wody, niektóre korzenie zaczynają wychodzić na powierzchnię, brudne, brązowe korzenie w spieczonej ziemi, o które się nie dba. To są korzenie drzewa, o które nikt nie dba, bo gdyby dbał, to by je podlewał. Jest to inny sposób na powiedzenie, że On jest niepotrzebny, nieuzasadniony, niechciany, nie robi wrażenia, nie ma żadnej wartości, nie jest bardziej znaczący niż odrost lub suchy korzeń w wyschniętym miejscu, którego nikt nie pielęgnuje, o który nikt nie dba, którego nikt nie podlewa. Nędzne początki. Mówiono nawet: „Czy z Nazaretu może wyjść coś dobrego?”.

Nie miał żadnej korzyści ze swojego pochodzenia rodzinnego. Nie miał żadnej korzyści ze swojego statusu społecznego. Nie miał żadnej korzyści ze statusu ekonomicznego swojej rodziny. Nic nie zyskał od swoich naśladowców. Nie byli błyskotliwi, nie byli wykształceni, nie byli potężni, nie byli wpływowi, nie byli ważni. Nie było wśród nich ani jednego rabina, faryzeusza, saduceusza, kapłana, uczonego w Piśmie. Żaden z nich nie był znaczący. To była obszarpana gromada nic nieznaczących rybaków, z dodatkiem kilku jeszcze innych dziwaków, takich jak celnik i terrorysta. Nie mieli żadnej pozycji społecznej. Nie mieli pieniędzy. Przyłączyli się do Niego na wczesnym etapie, licząc na to, że może wygrają na loterii królestwa, jeśli trochę się przy Nim pokręcą, bo może da się dużo wygrać.

Nikt z nich nie miał żadnych znaczących osiągnięć. Żydzi spojrzeli na to wszystko i powiedzieli: Chwileczkę, to nie może być Mesjasz, bo Mesjasz nie przyjdzie w ten sposób. To nie pasuje do wyobrażenia, które przyjęło się na przestrzeni wieków wśród Żydów, a które zakładało przyjście Mesjasza w chwale. W szóstym rozdziale Ewangelii Marka, Jezus był w Nazarecie, w swoim mieście, gdzie wszyscy Go znali. Nadszedł sabat, On zaczął nauczać w synagodze, a ludzie byli zdumieni tym, co mówił. „Skądże to ma?”. Albo inaczej: „Skąd ten człowiek ma te rzeczy, ten nikt, ten odrost, ten suchy korzeń? Skąd on to wziął?”. I cóż to za mądrość, którą Mu dano, i te cuda, jakich dokonuje?

Zatem uznali Jego mądrość. Uznali to, czego nauczał. Uznali cuda, które czynił. A potem powiedzieli: „Czy to nie jest ów cieśla, syn Marii, i brat Jakuba, i Jozesa, i Judy, i Szymona? A jego siostry, czyż nie ma ich tutaj u nas? I gorszyli się nim”. Gorszyli się, kiedy tylko twierdził, że jest ich Mesjaszem, pomimo mocy czynienia cudów, jaką okazywał. Mieli więc pogardę dla Jego początków, pogardę dla Jego pochodzenia. Po drugie, mieli pogardę dla Jego życia, dla tego, kim się stał. Jego dorosłość była godna pogardy. Miał godne pogardy życie. Wróćmy jeszcze raz do wersetu 2: „Nie miał postawy ani urody, które by pociągały nasze oczy i nie był to wygląd, który by nam się mógł podobać”.

Bardzo cenili sobie wygląd, dlatego wybrali Saula na swojego pierwszego króla. Był przystojniejszy niż wszyscy inni i wyższy. To wciąż wydaje się receptą na sukces. I tak było z Nim… z Jezusem. Może On nie jest wystarczająco wysoki, wystarczająco przystojny, dostojny, majestatyczny. Nie widać tu wielkiego postępu w stosunku do 9 rozdziału 1 Księgi Samuela, kiedy wybierali Saula. W Jezusie nie było nic królewskiego, dostojnego, wzniosłego. A idea, że On miałby być królem, była dla nich tak dziwaczna i tak niesmaczna, i budziła w nich takie oburzenie, że zaszantażowali Piłata, który znalazł się pod presją, i zagrozili mu, że jeśli nie ukrzyżuje Jezusa, to oni powiedzą o tym Cezarowi, a on nie przeżyje kolejnego raportu. A on o tym wiedział.

Zaszantażowali go. A jego zemstą na Żydach było umieszczenie na krzyżu Jezusa napisu: „To jest Jezus z Nazaretu, Król Żydowski”. To była zemsta Piłata, ponieważ wiedział, że było to najbardziej kontrowersyjne twierdzenie Jezusa. Choć Jezus odznaczał się boską mocą, boską mądrością, boską prawdą, boską łaską i świętością, nie widzieli w Nim nic z królewskiego piękna. Nie widzieli w Nim nic pociągającego. Gardzili Nim od samego początku, Jego pochodzeniem. Gardzili Jego życiem.

I po trzecie, miał On wzgardzony koniec. Żeby to zobaczyć, przejdźmy do wersetu 3: „Wzgardzony był i opuszczony przez ludzi, mąż boleści, doświadczony w cierpieniu jak ten, przed którym zakrywa się twarz, wzgardzony tak, że nie zważaliśmy na Niego”. Już w pierwszych dwóch zdaniach widać, jaki spotkał Go koniec. Pogardzali nie tylko Jego początkami i Jego życiem, ale przede wszystkim Jego śmiercią. Pamiętajmy, że oni nie uważali, że potrzebują kogoś, kto umrze za ich grzechy. Byli samosprawiedliwi. Chcieli zadowolić Boga poprzez dobroć i religijność i poprzez spełnianie uczynków. A oto pojawia się ten Mesjasz, ten, który twierdzi, że jest Mesjaszem i Królem, a zamiast tryumfu, zamiast zakończenia swojej kariery w chwale, majestacie, tryumfie, zwycięstwie, i wyniesieniu, zostaje wzgardzony, opuszczony przez ludzi. Wszystko kończy się smutkiem i żałobą.

Mogli spojrzeć na śmierć Jezusa, z całą jej okropnością, i powiedzieć: Wiecie co, to jest ta ofiara, na którą czekaliśmy. To jest ofiara, która ukazana jest, gdy Abraham znajduje w zaroślach barana jako zastępstwo dla swojego syna, cofa nóż i zabija barana zamiast Izaaka. Ta ofiara jest spełnieniem tego, czym było zabicie baranka paschalnego, pomazanie krwią odrzwi i nadproża oraz uniknięcie gniewu Bożego ze względu na baranka, który musiał być złożony w ofierze. To jest ostateczna ofiara, jedyna prawdziwie zbawcza ofiara pośród milionów ofiar składanych przez nich z zarżniętych zwierząt dzień po dniu, przez cały bieg ich historii.

Mogli to zrobić, ale nie postrzegali siebie jako grzeszników i nie potrzebowali ofiary, nie potrzebowali zadośćuczynienia i zbawiciela. Kiedy więc zobaczyli, że ich samozwańczy Mesjasz jest człowiekiem boleści i smutku, a Jego życie skończyło się tak, jak się skończyło, uznali to za godne pogardy. Odrzucili Go, i odrzucają Go teraz, ponieważ odrzucili Go wtedy. Odrzucają Jezusa, bo odrzucili Jezusa. Był wzgardzony… to mocny termin… potraktowano Go z pogardą. Traktowali Go z pogardą i nadal to robią.  Hebrajskie słowo oznaczające Jezusa to Jeszua. Rabini na przestrzeni lat zmienili to imię, usuwając końcowe „a” i nazywając Go Jeszu. Jeszu to akrostych oznaczający: „Niech Jego imię zostanie wymazane”. Tak więc w pismach rabinicznych można przeczytać Jeszu, niech będzie On wymazany, co było współczesnym sposobem powiedzenia: „Nie chcemy, aby ten człowiek panował nad nami”, a to właśnie mówili, kiedy domagali się jego ukrzyżowania.

On jest nazywany przez rabinów “Przestępcą”. Rabini nazywają go „Talui”, „Powieszony”.  Przeklęty jest ten, kto zawiśnie na drzewie. Być może jedną z najbardziej niepokojących rzeczy jest utożsamianie Jezusa z ben Stadą i ben Pandirą. I chodzi tu o to, że prawdziwa historia Jezusa, mówią rabini, jest historią Jeszu, jest historią człowieka o imieniu ben Pandira i kobiety o imieniu Miriam ben Stada. Ben Pandira miałby być Jego ojcem, a ben Stada – Jego matką. Jego matka, kobieta o imieniu Miriam ben Stada, była fryzjerką, która miała romans z Józefem ben Pandirą, rzymskim najemnikiem, w rezultacie czego urodził się Jeszu. Tak więc jest On nieślubnym synem fryzjerki i rzymskiego najemnika, który następnie, jak twierdzą rabini, udał się do Egiptu, aby uczyć się sztuk magicznych i sprowadzać ludzi na manowce. Wszystko to jest w Talmudzie.

Rabini nazywali Jego ewangelię awon-gillajon, co oznacza grzeszne pismo, a nie ewangelią czyli zapisaną przez ewangelistę prawdziwą historią. Od pokoleń gardzili Jezusem, i oczywiście w różnym stopniu był wzgardzony. To właśnie czytamy na początku wersetu 3 i  na końcu wersetu 3, dwukrotnie. Był wzgardzony. I tak jest dalej. A potem jest napisane, że został opuszczony przez ludzi.  Chcę, abyście się temu przyjrzeli. To może nie jest takie proste, jak się wydaje. Opuszczony przez ludzi nie w sensie ogólnym, bo to byłoby ben adam. To oznacza ludzi ogólnie. Tutaj mamy ben isz. Oznacza to panów, władców, przywódców, ludzi wybitnych. Co więc mówi lud? Spójrzcie, godny pogardy początek, godne pogardy życie, godny pogardy koniec, w którym nikt z ważnych ludzi nie opowiedział się za Nim. Spojrzeliśmy na naszych przywódców i to oni żądali Jego krwi.

W Ewangelii Jana 7 znajduje się ważne świadectwo na ten temat. Ewangelia Jana 7, możemy zacząć czytać w wersecie 45. Słudzy przychodzą do arcykapłanów, a oni mówią: „Dlaczego nie macie Jezusa?  Posłaliśmy was, abyście Go pochwycili, pojmali, przyprowadzili do nas”. Więc ci słudzy, policja świątynna, mówią: „Nigdy jeszcze człowiek tak nie przemawiał, jak ten człowiek mówi”. Nie wiemy, co z Nim zrobić. Byliśmy po prostu zdumieni Jego nauczaniem”. Wtedy odpowiedzieli im faryzeusze: „Czy i wy daliście się zwieść?”. I spójrzcie na to. Żaden z przełożonych ani faryzeuszów w Niego nie uwierzył (J 7:48). Nikt ważny w Niego nie uwierzył.

Kiedy więc Żydzi kiedyś spojrzą w przeszłość, powiedzą: „Spójrzcie, patrzyliśmy na początek Jego życia, na treść jego życia, na koniec Jego życia i nie było w tym nic pociągającego, nic nie pasowało do naszego wyobrażenia, a Jego śmierć jest tak straszna, zostaje odrzucony, wzgardzony, nikt ważny nie staje po Jego stronie. Co mamy robić? Idziemy za naszymi przywódcami”. Nikt z elity władzy nie był blisko Niego, nikt Go nie wspierał, nikt w Niego nie wierzył. Kilku, którzy powinni byli w Niego uwierzyć, wycofało się, ponieważ cena była zbyt wysoka. Było też kilku tajnych uczniów, którzy pojawili się później. Ale ludzie wysoko urodzeni nie byli Nim zbyt przejęci. Przywódcy Jego narodu, ci, którzy górowali nad tłumem. A była to hierarchia, sztywna i niezachwiana, lud był na samym dole, a władcy mieli władzę i autorytet, i ci wielcy ludzie odsunęli się od Niego. Nie miał po swojej stronie nikogo z wybitnych.

Tak jest i dziś na świecie. Nadal tak jest. Dzieła, moc Jezusa przypisywane były Szatanowi. To przywódcy mówili, że czyni to, co czyni, siłą mocy piekielnych, Belzebuba, Szatana. Dlatego też prześladowali i doprowadzili do męczeństwa Jego naśladowców. Nazywali apostołów apostatami i mówili, że są gorsi od pogan. W tych wczesnych latach powstała modlitwa, która brzmiała: „Oby wyznawcy Jezusa zostali nagle zniszczeni bez nadziei i wymazani z księgi życia”. Tak głębokie było ich odrzucenie i pogarda. A On stał się mężem boleści, werset 3, doświadczonym w cierpieniu. Jego życie jest smutnym obrazem.  To nie może być Mesjasz.

Zamiast zadawać cierpienie, zamiast zadawać ból wrogom Izraela i narodom, jak zapowiadali prorocy, On sam staje się mężem boleści, dosłownego bólu, ale nie bólu zewnętrznego. W języku hebrajskim słowo to odnosi się do wszelkiego rodzaju utrapień serca. On był doświadczony w cierpieniu, cierpieniu duszy. Był człowiekiem boleści. Był smutnym  człowiekiem. Można na to spojrzeć w ten sposób: oni widzieli Go jako kogoś żałosnego… pełnego głębokiego smutku. On płakał, szlochał, w Nowym Testamencie nie ma wzmianki o tym, że kiedykolwiek się śmiał. Gdzie jest ich wielki przywódca, triumfujący, zwycięski, pełen radości, ekscytacji, entuzjazmu?

Kim jest ten człowiek ze złamanym sercem, płaczący, pełen smutku, cierpiący ból? Oczywiście do tego dochodzi jeszcze sam fizyczny ból. A był on tak silny, że, jak mówi werset 3, był On jak ten, przed którym zakrywa się twarz. Kiedy dotarł na krzyż, był bardziej okaleczony niż jakikolwiek inny człowiek, jak mówi werset 14 rozdziału 52. Korona cierniowa ściskała Jego głowę, krew spływała po Jego ciele, muchy okrywały Jego nagość, wisiał w pełnym słońcu na krzyżu, gwoździe w Jego dłoniach, ślady po chłoście i biczowaniu, plwocina zaschnięta na Jego twarzy i ciele, siniaki od uderzeń w twarz i bicia kijami.

Rzeczywistość Jego cierpienia po prostu nie pasuje do obrazu Mesjasza. Pamiętajmy, że oni nie potrzebowali, to znaczy nie myśleli, że potrzebują, zbawiciela. A Jezus powiedział: „Nic nie mogę z wami zrobić, bo nie przyszedłem wzywać sprawiedliwych do upamiętania”. On jest zupełnie nie do przyjęcia. Jest więc kimś, przed kim ludzie zakrywają twarz, kimś tak groteskowym, zdeformowanym, brzydkim, budzącym taki sprzeciw, że nawet nie odwracasz się, aby spojrzeć. Jest to zbyt żenujące, zbyt zawstydzające, zbyt brzydkie, zbyt straszne, zbyt niezapomniane. Nie chcesz mieć tego obrazu przed oczami. Taka jest wciąż postawa Izraela wobec Jezusa. Jako Mesjasz jest on dla nich ohydą, kimś godnym pogardy.

Tak więc, koniec wersetu 3, On był wzgardzony, a my nie zważaliśmy na Niego. To ostatnie zdanie jest bardzo łagodne: nie zważaliśmy na Niego. W języku angielskim oznacza to, że uważaliśmy Go za nic, jak gdyby nie istniał. To jest największa pogarda – On jest dla nas nikim. Takie jest historyczne spojrzenie na Jezusa ze strony narodu żydowskiego. Dziękuję Panu, że wielu Żydów, jeden po drugim, przychodzi do Chrystusa w erze kościoła i widzi Go takim, jakim jest naprawdę. I czyż nie jest to dobra nowina, że pewnego dnia cały naród się nawróci, ujrzy Go i złoży takie wyznanie? Wiem, że niektórzy mogą powiedzieć: „To wszystko brzmi trochę antyżydowsko”. Nie, bo to nie jest wyznanie pogan, to jest wyznanie Żydów w przyszłości, kiedy spojrzą wstecz i zdadzą sobie sprawę z tego, co zrobili.

To nie jest ocena żydowskiej niewiary dokonana przez pogan, to jest żydowska ocena, to jest skrucha. To są słowa, które ten naród wypowie, kiedy ze złamanym sercem wyzna najgorszy grzech, jaki można sobie wyobrazić – odrzucenie Chrystusa. I są to słowa, które Ty musisz wypowiedzieć, jeśli dotąd odrzucałeś Jezusa Chrystusa. Musisz wypowiedzieć te same słowa teraz, czy jesteś Żydem, czy poganinem, kimkolwiek jesteś, tak, aby źródło oczyszczenia zostało dla ciebie otwarte. Do czasu, kiedy oni w przyszłości uwierzą, może w najbliższej przyszłości, chcemy mieć na ustach te słowa, Rz 1:16: „Albowiem nie wstydzę się Ewangelii Chrystusowej, jest ona bowiem mocą Bożą ku zbawieniu każdego, kto wierzy, najpierw Żyda, potem Greka”.

Chciałbym poświęcić ostatnie kilka minut na wspólne sięgnięcie do Dziejów Apostolskich 3, rozdział 3, werset 17. Jest to drugie kazanie Piotra, które ma miejsce po kazaniu w dniu Pięćdziesiątnicy, w pierwszych dniach kościoła. Wspaniałe kazanie. Werset 13. Piotr mówi: „Bóg Abrahama, Izaaka i Jakuba, Bóg ojców naszych, uwielbił Syna swego, Jezusa, którego wy wydaliście i zaparliście się przed Piłatem, który uważał, że należało go wypuścić na wolność. Wy jednak zaparliście się Świętego i Sprawiedliwego, i prosiliście o ułaskawienie wam mordercy” – Barabasza. „I zabiliście Sprawcę życia, którego Bóg wzbudził z martwych, czego my świadkami jesteśmy. Przez wiarę w imię jego wzmocniło jego imię tego”, którego przed chwilą uzdrowili, „którego widzicie i znacie, wiara zaś przez niego wzbudzona dała mu zupełne zdrowie na oczach was wszystkich”. Piotr mówi więc: „Odrzuciliście Go, bierzecie na siebie odpowiedzialność za odrzucenie i uśmiercenie Księcia Życia”.

A potem werset 17, tak ważny. „A teraz, bracia” – przemawia do tych Żydów jako do swoich braci – „wiem, że w nieświadomości działaliście, jak i wasi przełożeni”.  Wiem. „Bóg zaś wypełnił w ten sposób to, co zapowiedział przez usta wszystkich proroków, że jego Chrystus cierpieć będzie”.  Jak myślicie, do czego on nawiązuje? Bardzo prawdopodobne, że do Izajasza 53. „Przeto upamiętajcie i nawróćcie się”.  Czy to nie jest dobra nowina? Właśnie zabiliście Księcia Życia, a Bóg mówi Wam: „Upamiętajcie i nawróćcie się”. A kiedy to zrobicie, będą „zgładzone grzechy wasze”. To jest dosłownie to, co powiedział Jezus, kiedy umierał na krzyżu: „Ojcze” – co? – „przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią”. Jesteście nieświadomi, uczyniliście to w niewierze. Upamiętajcie się, nawróćcie się, aby Wasze grzechy zostały zgładzone.  I co się wtedy stanie?  Kiedy się nawrócicie i upamiętacie, a wasze grzechy zostaną zmazane, nadejdą czasy pokrzepienia. To jest właśnie Królestwo.

Ponieważ On pośle przeznaczonego wam Jezusa Chrystusa. To jest Jego powtórne przyjście, aby ustanowić Jego królestwo. Niebo musi Go teraz przyjąć, aż do czasu odnowienia wszystkich rzeczy, o których Bóg mówił przez usta swoich świętych proroków od najdawniejszych czasów. Odnowione królestwo, obiecane Przymierze Abrahamowe, Przymierze Dawidowe, jak powtarzali prorocy, zbawienie i wszystkie obietnice królestwa, to wszystko przyjdzie, gdy powróci Chrystus. Chrystus powróci w czasach przywrócenia, odnowy, w czasach odświeżenia, kiedy się upamiętacie.

Werset 24 mówi: „Wszyscy prorocy, począwszy od Samuela, którzy kolejno mówili, zapowiadali te dni”, dni królestwa, a wy nadal „jesteście synami proroków i przymierza, które Bóg zawarł z ojcami waszymi, gdy mówił do Abrahama: A w potomstwie twoim błogosławione będą wszystkie narody ziemi. Wam to Bóg najpierw, wzbudziwszy sługę swego” – to tytuł nadany mu w Izajaszu 53 – i „posłał go, aby wam błogosławił, odwracając każdego z was od złości waszych”.  Zabiliście Mesjasza, ale Bóg jeszcze z wami nie skończył. Nadejdzie dzień, w którym odwróci was od waszych grzechów i pośle swojego Syna, aby ustanowił swoje królestwo i wypełnił swoją obietnicę. Bóg nie skończył z Izraelem. Obserwujcie Izrael. Jego zbawienie jest zapewnione przez Bożą obietnicę. W międzyczasie zbawienie jest dostępne dla wszystkich, którzy Go wzywają.

Ojcze, z wdzięcznymi sercami przychodzimy do Ciebie teraz, na zakończenie tego wspaniałego czasu uwielbienia. Tak wiele prawdy jest w tym rozdziale, ona jest… niewyczerpana. Ale nawet na podstawie tych dwóch wersetów zaczynamy rozumieć historię w nowy sposób, zyskujemy zrozumienie wieków, pokoleń odrzucenia Chrystusa. Teraz widzimy, dlaczego tak było. Ale wiemy też, że nadchodzi dzień, w którym wszystkie obietnice, które dałeś Izraelowi, wypełnią się w godzinie ich zbawienia, gdy staniesz się ich Odkupicielem. Wyczekujemy tego dnia. Ale w międzyczasie, ewangelia, gdy pokłada się w niej wiarę, staje się mocą Bożą ku zbawieniu Żyda i poganina. Bądź Panie łaskawy i przyciągnij niektórych do swojego serca jeszcze dziś.

Wciąż teraz, kiedy jeszcze się modlicie, to jest decyzja nad wszystkie decyzje, zobowiązanie nad wszelkie zobowiązania, to jest stawka waszej wieczności. To jest niebo zamiast piekła. Aby przyjąć to, co Chrystus uczynił dla Ciebie, potrzebujesz Zbawiciela. Nie jesteś wystarczająco dobry. Nie możesz tam dotrzeć dzięki swojej dobroci czy religii. To nie wystarczy. Potrzebujesz zbawiciela.  Potrzebujesz kogoś, kto zapłaci za twoje grzechy, a ty musisz przyjąć zapłatę, której On dokonał, aby Bóg zastosował ją do ciebie i aby twoje grzechy zostały ci całkowicie odpuszczone i abyś miał pewność wiecznego nieba. Cóż za przesłanie. Czy wierzysz w nie? Czy wierzysz na tyle, aby przyjąć Chrystusa jako Pana? To jest  pytanie.

Ojcze, dziękujemy Ci teraz raz jeszcze za dzieło, którego dokonasz w naszych sercach, ponieważ Twoje Słowo nigdy nie powraca puste, ale zawsze osiąga cel, z którym je posyłasz. Niech tak będzie dziś, ku Twojej chwale, w imieniu Chrystusa. Amen.

Wykorzystano za zgodą GTY

Udostępnij!
    Dołącz!
    Wpisz swój e-mail, aby co dwa tygodnie otrzymywać najnowsze materiały EWC.