Czy moje grzechy rujnują Boży plan dla mojego życia?

Transkrypcja audio

Czy moje grzechy powstrzymują najlepszy Boży plan dla mojego życia? Czy żyjąc w grzechu tracę najlepszy Boży plan przygotowany dla mnie? To bardzo ważne pytanie, które otrzymaliśmy w e-mailu od rozżalonej kobiety w średnim wieku. “Witaj, pastorze John. Czy moje ciężkie grzechy, nawet popełnione jako chrześcijanin, mogą pokrzyżować Boży plan dla mojego życia? Czy żyjąc w grzechu otrzymam Jego plan B dla mnie? Czy ominie mnie Jego plan A? Zdaję sobie sprawę, że otrzymałem przebaczenie, ale muszę żyć z konsekwencjami mojej głupoty. Ale żałuję też, że zgrzeszyłam w sposób, który prawdopodobnie zmienił kierunek Bożego błogosławieństwa dla mojego życia i życia moich dorosłych dzieci. Czy z powodu mojego grzechu utraciłam najlepszy Boży plan przygotowany dla mnie?”.

Codzienna nagroda, codzienna strata

Zacznijmy od przypomnienia sobie biblijnej prawdy, że pewnego dnia wszyscy chrześcijanie staną przed sądem Chrystusowym, by zostać nagrodzonym, bądź też nie, za wszelkie dobro i zło, których dokonali. 2 Koryntian 5:10 mówi: „Albowiem my wszyscy musimy stanąć przed sądem Chrystusowym, aby każdy odebrał zapłatę za uczynki swoje, dokonane w ciele, dobre czy złe”.

Z kolei Efezjan 6:8 mówi: „Wiedząc, że każdy, czy niewolnik, czy wolny, otrzyma od Pana zapłatę za to, co dobrego uczyni”. Jest to niesamowite stwierdzenie. Wow. Bóg zapisuje każdą małą rzecz, którą robisz, a której nikt nie widzi, byś potem stosownie do tego otrzymał zapłatę.

Idąc dalej, 1 Koryntian 3:15 mówi: „Jeśli czyjeś dzieło spłonie, ten szkodę poniesie, lecz on sam zbawiony będzie, tak jednak, jak przez ogień”.

Poprzez grzech, wierzący ponoszą szkodę – ich dzieło płonie, natomiast poprzez dobre uczynki, wierzący gromadzą sobie zapłatę. Oczywiście żadna z tych rzeczy — nawet jeśli ktoś się z tym nie zgadza — nie podważa doktryny usprawiedliwienia z wiary. Te prawdy współistnieją ze sobą – w nadchodzących czasach usprawiedliwieni wierzący otrzymają różnego rodzaju zapłatę.

Pamiętajmy, że wszyscy chrześcijanie grzeszą każdego dnia. „Jeśli mówimy, że grzechu nie mamy, sami siebie zwodzimy, i prawdy w nas nie ma. […] Jeśli mówimy, że nie zgrzeszyliśmy, kłamcę z niego robimy i nie ma w nas Słowa jego” (1 J 1:8,10). Kto z nas na koniec dnia może powiedzieć: „Dziś w pełni miłowałem Boga z całej mojej duszy, z całego mojego serca, ze wszystkich mych sił, całym moim umysłem”? Niewiele osób ma na tyle śmiałości. Każdego dnia popełniamy grzechy i dokonujemy uczynków wypływających z wiary. Te pierwsze sprawią, że w dniu ostatecznym poniesiemy szkodę, a te drugie, że otrzymamy nagrodę.

Nasze „najlepsze życie” zmienia się z każdą godziną

Co z tego wynika? Jak dotąd przedstawiłem biblijne podstawy tego, co chce przekazać. Teraz pojawia się pytanie: co to oznacza dla mojego „najlepszego życia”? Czy jest to plan A? Czy może plan B albo plan C, Q lub X? Spróbuj wyobrazić sobie siebie samego; bez odnoszenia się do innych członków ciała Chrystusa – po prostu siebie. Z czysto indywidualnego punktu widzenia, „najlepszym życiem” byłoby życie z małą ilością grzechów i wieloma dobrymi uczynkami. Oznaczałoby to, że najlepsze życie takiej indywidualnej jednostki – jej najlepsza przyszłość – zmienia się z każdą godziną. Grzechy pomniejszają jej nagrodę i jej dzieła są spalane, jakby z wyprzedzeniem, natomiast jej dobre uczynki z każdej godziny życia są zapisywane i otrzyma za nie nagrodę.

Tak więc, twoje „najlepsze życie” zmienia się co chwilę poprzez popełniane grzechy, nie tylko te bardzo poważne, których dopuściłeś się dawno temu, ale wszystkie grzechy, oraz twoje wszelkie dobre czyny, które są na bieżąco zapisywane. W naszym kościele „Bethlehem”, często mówiłem, że żadną z naszych podjętych decyzji nie można by ocenić na wyżej niż „5-”. Uważam też, że nigdy nie podjęliśmy decyzji, którą można byłoby ocenić na „6”. Robiliśmy natomiast wszystko, tak jak najlepiej umieliśmy, mając grzeszną, upadłą naturę. A Bóg w swojej łasce zapisywał to wszystko i zrobi z tym to, co uzna za właściwe.

Jednak perspektywa zmienia się, gdy spojrzymy na to, jak wszyscy święci, należący do Boga, tworzą jedno wielkie, niezliczone ciało Chrystusa – spójną, organiczną jedność, ukazującą panoramę Bożej łaski. Gdy nadejdzie koniec wszystkich rzeczy, każda osoba będzie miała w nim swoje miejsce, które Bóg zaplanował dla największej chwały Jego imienia i największego dobra Jego ciała jako całości. Wtedy żadna pojedyncza jednostka w tym ciele nie będzie odczuwać żadnej zazdrości ani poczucia wyższości. 

Bezgraniczna satysfakcja

Zastanów się nad tym. Podobieństwo o robotnikach w winnicy, w której niektórzy pracowali cały dzień, inni zaledwie jedną godzinę, a mimo to gospodarz zapłacił każdemu tyle samo, sprowadza się do tego: „Czy nie wolno mi czynić z tym, co moje, jak chcę?” (Mt 20:15). Innymi słowy, Bóg ma całkowitą wolnoś, by czynić ze swoją łaską to, co zechce, co prawdopodobnie oznacza, że czekają na nas jakieś miłe niespodzianki.

A teraz zastanów się nad tym. Powiedziałem, że bez względu na różne nagrody w niebie, nie będzie tam zazdrości ani poczucia wyższości. Ja nie będę zazdrościł ci większej nagrody, a ty nie będziesz czuł się lepszy ode mnie ze względu na swoją większą nagrodę. To dlatego, że nie będzie tam grzechu. Nasze serca doświadczać będą pełni zadowolenia w Bogu. Każde naczynie — bez względu na kształt, bez względu na to, czy będzie duże, czy małe — wypełnione zostanie Bożą miłością i radością po brzegi. „I otrze wszelką łzę z oczu ich, i śmierci już nie będzie; ani smutku, ani krzyku, ani mozołu już nie będzie; albowiem pierwsze rzeczy przeminęły” (Obj 21:4).

Podążaj w kierunku nieba

Na koniec chciałbym podać kilka wniosków do zastosowania w życiu: wszyscy czegoś żałujemy. Jeśli będziemy ze sobą szczerzy i dobrze się sobie przyjrzymy, na koniec każdego dnia znajdziemy coś, czego żałujemy. Nie tylko na koniec jakiegoś dłuższego okresu czasu — każdego dnia żałujemy nie tylko kilku dużych przewinień z przeszłości, ale setek rzeczy, które kumulują się w ciągu dni, tygodni czy miesięcy. Co powinniśmy zrobić z tym poczuciem winy, które wpływa na naszą przyszłość, skoro i tak pewnego dnia wszystkie nasze przewinienia zostaną poddane próbie ognia? Paweł podaje dwie bardzo pomocne rzeczy:

Bo jeśli nawet listem was zasmuciłem, nie żałuję tego […] Teraz jednak cieszę się, nie dlatego, że byliście zasmuceni, ale że byliście zasmuceni ku upamiętaniu; zasmuceni bowiem byliście po Bożemu tak, że w niczym nie ponieśliście szkody z naszej strony. Albowiem smutek, który jest według Boga, sprawia upamiętanie ku zbawieniu i nikt go nie żałuje; smutek zaś światowy sprawia śmierć.

2 Koryntian 7:8-10

Inaczej mówiąc, istnieje pewnego rodzaju patrzenie wstecz, pełne głębokiego żalu, które prowadzi do upamiętania i które usuwa poczucie winy, rujnujące przyszłość. To prawda, że czasem nie da się usunąć blizn i zniszczeń, powstałych w wyniku naszych grzechów. Wydaje mi się, że tego rodzaju obawa wybrzmiewała z pytania naszej słuchaczki. Nie da się ich cofnąć. Szkoda poniesiona na zdrowiu; wieloletnie palenie papierosów, które wpłynęło na stan zdrowia; rozbite małżeństwo; rozwód; ponowne małżeństwo – tego typu rzeczy nie da się naprawić. Tak samo z poczuciem wyobcowania w relacjach z innymi czy bliznami na psychice, które zostały po trudnych doświadczeniach. 

Paweł pokazuje, że pobożne upamiętanie i pobożny żal prowadzą do nadziei, że te rzeczy nie wpłyną destrukcyjnie na naszą przyszłość i naszą radość. Paweł był tego świadomy, przez swoją okropną przeszłość. Ból wynikający z przeszłości, do którego nawiązywał, nie był mu obcy, ponieważ, jak sam o sobie mówił, był pierwszym z grzeszników, przykładając swoją rękę do mordowania chrześcijan (1 Tm 1:15). Możemy sobie tylko wyobrazić, jak te doświadczenia musiały prześladować go przez resztę życia. Odbierał życie chrześcijanom i prawdopodobnie dlatego wypowiedział takie słowa, w których słychać jego wewnętrzne zmaganie:

Jedno czynię: zapominając o tym, co za mną [cóż to musiała być za walka], i zdążając do tego, co przede mną, zmierzam do celu, do nagrody w górze, do której zostałem powołany przez Boga w Chrystusie Jezusie.

Filipian 3:13-14

Mój wniosek jest taki, że nie ma sensu próbować rozgryźć, czy żyjemy według planu A, B, X, czy Y. Mamy resztę życie do przeżycia i zaczyna się ona dzisiaj. Jeśli jesteś chrześcijaninem, zmierzasz do pełni szczęścia — pełni szczęścia, która będzie trwać wiecznie w obecności Boga. Żyj pełnią życia, oczekując, że Bóg zwiększy twoje zdolności do radowania się Nim w wieczności, podczas gdy ty teraz radujesz się, wypełniając Jego wolę.

Udostępnij!
Dołącz!
Wpisz swój e-mail, aby co dwa tygodnie otrzymywać najnowsze materiały EWC.