Czego możemy się nauczyć na podstawie fenomenu Jordana Petersona?

Transkrypcja audio

Dzisiaj mamy specjalnego gościa, który opowie nam o fenomenie Jordana Petersona. Debata z Jordanem Petersonem została obejrzana ponad 10 milionów razy na YouTube. Kim więc jest Jordan Peterson? Skąd się wziął? I czego możemy się nauczyć na podstawie fenomenu Jordana Petersona, który szturmem podbija świat? Aby odpowiedzieć na te pytania, publikujemy dziś specjalną długą rozmowę. Naszym gościem jest dr Alastair J. Roberts – teologiem z Durham w Anglii. Najpierw poprosiłem go o wyjaśnienie gwałtownego wzrostu zainteresowania Jordanem Petersonem i tego, jak to się w ogóle zaczęło.

To bardzo dobre pytanie, ponieważ wiele osób zetknęło się z Jordanem Petersonem na różne sposoby. Myślę, że dla wielu osób pierwsza styczność z nim miała miejsce w kontekście jego sprzeciwu wobec kanadyjskiej ustawy C-16, która weszła w życie kilka lat temu. Postrzegał to jako przykład narzucania sposobu wypowiedzi, w którym ludzie musieli używać preferowanych zaimków płciowych osób transpłciowych, nawet w przypadkach, w których uważali, że nie są to odpowiednie zaimki do użycia. Sprzeciwił się temu dość gwałtownie, a dla wielu osób było to pierwsze zetknięciem się z nim — zobaczyli go jako kogoś, kto walczy w wojnach kulturowych, kogoś, kto sprzeciwia się restrykcyjnej i opresyjnej formie, jaką niektóre postępowe ruchy przybrały w ostatnich latach. Jest kimś, kto sprzeciwia się tej tendencji.

Ostatnio zdobył sławę głównie dzięki wywiadowi, który udzielił kanałowi 4 w Wielkiej Brytanii, gdzie rozmawiał z Cathy Newman. Mówił o kwestii różnicy w wynagrodzeniach kobiet i mężczyzn i innych podobnych problemach. Wywiad ten poruszył wielu ludzi. Argumentował spokojnie, ale rozmówczyni cały czas stawiała mu opór w bardzo agresywny sposób: „Czyli twierdzisz, że…” i następnie bardzo mocno przekręcała jego stanowisko.

Jednak podczas tego wywiadu Peterson wyraził także swoje zaniepokojenie dobrostanem młodych mężczyzn, którzy stanowią znaczną część jego zwolenników. Aby zrozumieć rolę, jaką Peterson odgrywa dla młodych mężczyzn, ważne jest również zauważyć, że nie jest on tylko postacią zaangażowaną w wojny kulturowe. Za kulisami zdobył znaczną rzeszę zwolenników. Dla niektórych jest kimś w rodzaju guru samopomocy. Ale wydaje się, że wykracza poza to.

Formułuje głębsze tezy na temat samej rzeczywistości, dlatego założył kanał na YouTube, który zyskał wielu obserwujących. Niedawno opublikował również książkę 12 życiowych zasad, która stała się bestsellerem na całym świecie. Już została przetłumaczona na wiele języków.

W książce Peterson przedstawia wizję życia i poszukiwania sensu w kontekście chaosu i nieporządku. Ale także w kontekście poszukiwania pewnego rodzaju opresyjnego porządku. Totalitaryzm jest tym, co pociąga tak wielu ludzi. Jego poglądy mają bardziej akademickie korzenie niż poglądy wielu osób zaangażowanych w wojny kulturowe czy literaturę samopomocową.

Jest psychologiem klinicznym i profesorem na Uniwersytecie w Toronto. Obecnie przebywa na urlopie i podróżuje po świecie, wygłaszając przemówienia i prelekcje, wypełniając sale i stadiony, dzieląc się swoją filozofią.

Wielu ludzi, zwłaszcza młodych mężczyzn, przyciągnęło to przesłanie. Zrozumienie tego zjawiska jest złożone, ponieważ niektórzy z nich wywodzą się z perspektywy wojny kulturowej, ale wielu, być może większość, po prostu potrzebuje sensu w swoim życiu. Odczuwają potrzebę porządku, potrzebę poczucia celu i potrzebę poczucia rzeczywistości jako miejsca, w którym mogą podejmować ważne i znaczące działania.

On właśnie o tym mówi. Mówi o tym z wielkim współczuciem. W licznych wywiadach często wzruszał się do łez, opowiadając o trudnej sytuacji młodych mężczyzn, którzy cierpieli z powodu braku sensu i celu. Mówi do nich nie w duchu mentalności ofiary, ale zachęcając do działania, używając swojej znanej frazy: „Posprzątaj swój pokój. Uporządkuj swój dom, zanim zaczniesz krytykować świat”.

Przemawia do nich w kategoriach odpowiedzialności, celu i znaczenia, wkładu w społeczeństwo wykraczające poza nich samych. Przekonuje ich, że gdy uporządkują swoje życie, staną się źródłem życia dla otaczających ich osób.

To podejście wywołało znaczące kontrowersje z różnych powodów. Niektóre z nich są słuszne, inne nie.

Tak, to naprawdę interesujące. Przyciąga do siebie wielu różnych ludzi. Jak duża część fenomenu Jordana Petersona koncentruje się na jego roli jako postaci politycznej w wojnach kulturowych? A jak duża część dotyczy jego roli jako guru samopomocy, który kieruje młodych mężczyzn ku odpowiedzialności?

Cóż, to skomplikowane. Peterson nie starał się dotrzeć do młodych mężczyzn, ani nie rozpoczął swojej działalności jako postać w wojnach kulturowych. Był psychologiem klinicznym i naukowcem

Po raz pierwszy zetknąłem się z Petersonem podczas wykładu, który wygłosił na TEDx na Uniwersytecie w Toronto, gdzie mówił o znaczeniu i rzeczywistości. Mówił o sposobie, w jaki musimy wyjść poza nihilistyczny i materialistyczny pogląd na rzeczywistość, aby postrzegać samą rzeczywistość jako znaczącą i ważną. Mówił, że musimy postrzegać nasze miejsce w rzeczywistości jako coś znaczącego.

To jest prawdziwe źródło jego stanowiska. To stąd wywodzi się cała reszta. Szczególną uwagę poświęca opresyjnym rządom, zwłaszcza komunizmowi i nazizmowi, które postrzega jako odpowiedź na tragiczną utratę znaczenia po „śmierci Boga”.

Ma do czynienia z rzeczywistością wzorowaną na Nietzschem, a reakcją totalitaryzmu jest próba zaprowadzenia porządku w sytuacji chaosu.

Pisał, myślał i mówił bardzo dużo o sowieckiej Rosji i nazistowskich Niemczech. Osobiście fascynuje się tymi sprawami. Jego dom jest pełen materiałów, związanych z sowiecką propagandą, ponieważ uważa ten temat za fascynujący i intrygujący. Uwielbia badać, co dokładnie skłania ludzi do podążania za takim systemem wierzeń.

Podczas gdy typowy psycholog kliniczny stara się umożliwić ludziom bycie dobrze przystosowanymi członkami społeczeństwa, Peterson zawsze bardziej dbał o to, by ludzie angażowali się w rzeczywistość w znaczący i silny sposób. Chce, by rozpoznali, że rzeczywistość sama w sobie jest chwalebna, że rzeczywistość ma znaczenie. Chce, by wiedzieli, że kiedy działamy, powinniśmy działać z celem i sensem, a nie tylko w świecie, który jest pusty i materialistyczny.

Ale jest również bardzo zaniepokojony sposobem, w jaki samo społeczeństwo może stać się dysfunkcyjne. Próbuje więc kształtować ludzi, którzy byliby w stanie przeciwstawić się Stalinowi lub Hitlerowi — ludzi, którzy mają odwagę i własne przekonania.

Zależy mu na mówieniu prawdy. Nigdy nie widziałem nikogo, kto pisałby z taką siłą i przekonaniem o znaczeniu mówienia prawdy. Mówienie prawdy jest dla Petersona czymś, co ma znaczenie egzystencjalne, ale także polityczne. Uważa on, że społeczeństwa, w których ludzie przyzwyczaili się do tych małych kłamstw, są społeczeństwami, w których ludzie tacy jak Hitler czy Stalin dochodzą do władzy.

Jego obawy związane z ustawą C-16 nie dotyczyły przede wszystkim kwestii płci. Chodziło o rząd, który wymuszał sposób wypowiedzi, zmuszając ludzi do mówienia czegoś, co może wydawać się tylko drobnymi kłamstwami, aby społeczeństwo działało sprawniej. Jak argumentuje Peterson, kiedy zaczynamy mówić te drobne kłamstwa, cała struktura społeczeństwa jest zagrożona, ponieważ te małe kłamstwa rzadko pozostają małe. Mają one tendencję do powiększania się, często kosztem duszy społeczeństwa.

Mówi na przykład o sowieckich Niemczech, czyli o wschodnich Niemczech i tajnej policji. Ich władza opierała się w dużej mierze na wszystkich drobnych wrogościach między ludźmi a ich sąsiadami. Nasze indywidualne problemy są powiązane ze strukturalnymi i systemowymi kwestiami społeczeństwa, więc musimy zacząć od uporządkowania samych siebie.

Wiele osób krytykuje Petersona za to, że niewystarczająco uwzględnia strukturalne i systemowe niesprawiedliwości i dysfunkcje w społeczeństwie. Myślę, że to niesprawiedliwa uwaga. Mówi on raczej: „Te obawy są ważne, ale musimy zacząć od siebie. Najpierw musimy uporządkować samych siebie”.

Jest w tym wiele rzeczy godnych pochwały. Ale jak powinniśmy go krytycznie ocenić? Jakie są twoje rady dla chrześcijan, w kwestii rozeznawania jego dzieł i wpływu?

Zacząłbym od zwrócenia uwagi na jego punkt wyjścia. Po pierwsze, nie mówi jako chrześcijanin. Od czasu do czasu mówi o sobie jako o kimś, kto trzyma się chrześcijańskich przekonań lub kieruje się chrześcijańskimi zasadami, ale nie jest chrześcijaninem w żadnym ortodoksyjnym znaczeniu tego słowa.

Uważa on chrześcijaństwo za prawdziwy mit. Postrzega je jako mit, który ma znaczenie w świecie, ale nie jako wydarzenie historyczne, które miało miejsce w sposób, w jaki my je rozumiemy.

Mówi również jako zwolennik psychologii jungowskiej. Jako taki, bardzo interesuje się zbiorową nieświadomością i takimi pojęciami jak archetypy. Jego koncepcje chaosu i porządku, męskości i kobiecości, są głównie związane z rozumieniem jungowskim, a nie chrześcijańskim. Te idee mogą być bardzo pomocne i pouczające, ale ważne jest, abyśmy rozumieli, skąd on je czerpie.

Jest darwinistą, który w wielu aspektach rozwija koncepcję ewolucji, zajmując się nią w kontekście struktur znaczeń ludzi. Uważa, że te struktury także są wynikiem ewolucji — nie tylko ludzka fizjologia, ale również nasze struktury znaczeń. Jego jungowskie podejście jest naznaczone darwinizmem, więc to również warto wziąć pod uwagę.

Jest silnym indywidualistą — nie w sensie, w jakim zwykle posługujemy się tym terminem, ale jako ktoś, kto wierzy, że wszystko musi zaczynać się od jednostki. Nie w kategoriach samorealizacji, hedonizmu i obojętności na dobro wspólne, ale w kategoriach bycia odpowiedzialnym, w kategoriach postrzegania jednostki jako źródła i podstawy integralności społeczeństwa. Jeśli jednostki nie będą wierne, społeczeństwo się rozpadnie. To kolejny element jego ideologii.

Jest też fenomenologia, która jest sposobem patrzenia na rzeczywistość, ujmowania rzeczywistości w kategoriach wykraczających poza rozróżnienie na subiektywne i obiektywne. Patrząc na świat przez pryzmat nauki, często kończymy z wizją ludzkości oderwanej od świata. W ten sposób stajemy przeciwko światu, a świat jest przede wszystkim królestwem materialnych przedmiotów pozbawionych znaczenia.

Stara się połączyć ludzką percepcję ze światem jako przestrzenią, w której żyjemy — zamieszkałym królestwem, które jest z natury pełne znaczenia. W jego ujęciu świat to nie tylko zbiór przedmiotów poruszających się zgodnie z pewnymi siłami, ale rzeczywistość naładowana sensem, pięknem, chwałą, życiem, wszystkimi tego rodzaju rzeczami.

Należy jednak zauważyć, że w wielu aspektach poglądy Petersona nie są w pełni zgodne z chrześcijańskim zrozumieniem. Istnieją jednak wspólne punkty odniesienia. Na przykład, jego darwinowskie i jungowskie podejście dają mu mocne zrozumienie ludzkiej natury, które sprzeciwia się wielu współczesnym ideom konstruktywizmu społecznego i postrzegania ludzkiej natury jako czegoś, co nie istnieje — przekonania, że możemy uczynić siebie takimi, jakimi chcemy być. Stanowczo się temu sprzeciwia.

To podejście prowadzi go do silnego przekonania o różnicach między mężczyznami i kobietami, ale jest ono oparte na innym fundamencie niż chrześcijańskie rozumienie, więc warto mieć to na uwadze w kontekście jego poglądów.

Ponadto często odwołuje się do Pisma Świętego. Kiedy czytasz większość książek samopomocowych, filozoficznych lub psychologicznych, nie spodziewasz się, że natkniesz się na Pismo Święte. Natomiast u Petersona jest ono wszędzie.

Znaczna część jego książki 12 życiowych zasad dotyczy pewnego rodzaju egzegezy. Ale jest to egzegeza, która bardziej odpowiada rodzajowi nowoczesnej, psychologicznej alegorii Pisma Świętego niż ścisłej egzegetycznej i starannej gramatyczno-historycznej obróbce tekstu.

Jego rozumienie Pisma Świętego może być dla nas pouczające. Dostrzega w nim struktury znaczeniowe, archetypy i podobne elementy, które są obecne w Piśmie. Przykładem może być jedno z jego stwierdzeń z książki 12 życiowych zasad:

Biblia jest, na dobre i na złe, fundamentalnym dokumentem cywilizacji zachodniej (zachodnich wartości, zachodniej moralności i zachodnich koncepcji dobra i zła). Jest produktem procesów, które wciąż pozostają dla nas zasadniczo niepojęte. Biblia to biblioteka składająca się z wielu ksiąg, każda z nich napisana i zredagowana przez wiele osób. Jest to prawdziwie wyłaniający się dokument — wybrana, uporządkowana i ostatecznie spójna opowieść napisana przez nikogo i przez wszystkich na przestrzeni tysięcy lat. Biblia została wydobyta z głębin przez zbiorową ludzką wyobraźnię, która sama jest wytworem niewyobrażalnych sił, działających w niezmierzonym czasie. Jej uważne, pełne szacunku studiowanie może ujawnić nam rzeczy dotyczące tego, w co wierzymy oraz jak postępujemy i powinniśmy postępować, których nie można odkryć w prawie żaden inny sposób.

To uderzające stwierdzenie. Pokazuje ono sprzeczność lub złożoność myśli Petersona z perspektywy chrześcijańskiej.

Z jednej strony podchodzi z wielkim szacunkiem do Pisma Świętego. Uważa, że ten dokument, w formie mitu, ujawnia pewne prawdy o naszej zbiorowej podświadomości. Ujawnia coś prawdziwego o naszej naturze i o naszym miejscu w świecie oraz o tym, jak mamy znaleźć sens, cel i znaczenie w tym świecie. Nie jest to jednak prawda rozumiana w sposób, w jaki tradycyjnie rozumieli ją chrześcijanie. Nie jest to więc księga, która pochodzi od Boga w sposób, w jaki rozumiemy, że pochodzi od Boga. Jest ona raczej wytworem zbiorowej ludzkiej wyobraźni.

Postrzega Biblię jako ważny dokument, z którego możemy się czegoś nauczyć. Ale jednocześnie nie uważa jej za natchnioną, nieomylną ani bezbłędną. Są to kwestie, które jako chrześcijanie uważamy za absolutnie niezbędne dla ortodoksyjnej doktryny Pisma Świętego.

Jest to bardzo ważny punkt, który warto podkreślić. Jako zwolennik archetypów Junga uważa, że Biblia nie pochodzi od jednego autora. Biblia jest zbiorem psychologicznych alegorii. Innymi słowy, dla niego Pismo Święte wynika z zestawu uniwersalnych wzorców, które istnieją w zbiorowej nieświadomości ludzkości. To ważne, byśmy o tym pamiętali jako chrześcijanie, gdy widzimy, że bestseller New York Timesa wykorzystuje Biblię — często właśnie z takiej perspektywy. Jednak najważniejsze pytanie, które chciałbym zadać — i które chciałbym, abyś rozwinął — to: Jakie wnioski mogą wyciągnąć liderzy kościołów i pastorzy z wpływu, jaki Jordan Peterson ma na młodych mężczyzn?

Myślę, że to jeden z obszarów, w których przykład Petersona jest najbardziej uderzający. Przyciąga on wielu ludzi, ale szczególnie młodych mężczyzn. Rezonuje z młodymi mężczyznami w bardzo silny sposób. To zjawisko, nad którym należy się zastanowić.

Słyszałem komentarze, że matki tych młodych mężczyzn od lat mówiły im, żeby posprzątali swoje pokoje, ale dopiero gdy Jordan Peterson mówi im, żeby posprzątali pokój, staje się to głęboką mądrością sięgająca zarania dziejów.

Jest w tym coś, co wymaga wyjaśnienia. Co sprawia, że jest tak charyzmatyczny i przyciągający dla młodych mężczyzn? Myślę, że nawet w ramach jego własnych struktur myślenia, coś takiego jak archetyp ojca w jego jungowskiej perspektywie tłumaczy częściowo jego wpływ.

Peterson przemawia nie tylko jako naukowiec, czy ogólny guru samopomocy. On przemawia jak ojciec. Ludzie dostrzegają w nim postać ojca i reagują na niego, właśnie jak na ojca — kogoś, kto reprezentuje człowieka, który troszczy się o nich, który troszczy się o ich dobre samopoczucie i kto z autorytetem wypowiada się na temat ich sytuacji.

Zarówno pozytywne, jak i negatywne reakcje na Petersona są w dużej mierze odpowiedzią na to, co sobą reprezentuje, a nie tylko na to, co mówi. Negatywne odpowiedzi dotyczą faktu, że Peterson reprezentuje figurę ojca, co dla wielu osób jest powiązane z patriarchatem, kojarzy się z uciskiem ze strony mężczyzn i tego typu rzeczami.

Reprezentuje to sposób, w jaki mężczyźni dominowali nad kobietami w społeczeństwie, dlatego wiele osób reaguje na niego z dużą niechęcią. Reakcje przeciwko Petersonowi są niezwykłe — szczególnie gwałtowność, z jaką ludzie mu się opierają i sprzeciwiają, oraz sposób, w jaki piszą o nim jako o postaci, która niewiele różni się od samego Hitlera. Trudno zrozumieć, dlaczego tak się dzieje, bez dostrzeżenia, że reprezentuje on coś więcej niż tylko pojedynczego faceta głoszącego pewne idee. Reprezentuje archetyp, na który ludzie reagują.

Inną rzeczą, której moim zdaniem pastorzy mogą się nauczyć, jest to, że Peterson przemawia z autorytetem, a ludzie potrzebują i cenią autorytet. Wielu pastorów owija w bawełnę lub unika jednoznacznych stwierdzeń. Mogą wręcz zacząć wypowiadać się tylko w kategoriach „To jest to, czego osobiście doświadczyłem — ty również możesz to wypróbować”.

Peterson natomiast mówi z mocą i przekonaniem, odwołując się bezpośrednio do ludzkich doświadczeń. Mówi jako ktoś, komu na nich zależy i kto nadaje im kierunek. Przemawia jak starszy mężczyzna do młodszych mężczyzn. Myślę, że to niezwykle silne, a jednak wielu pastorów nie potrafi przemawiać w taki sposób. Nie udaje im się reprezentować tego rodzaju postaci.

Sugerowałbym, że jest to lekcja, której możemy się nauczyć: ludzie nie są odporni na autorytet. Kiedy dostrzegają dobry autorytet, reagują na niego. Często myślimy o autorytecie jako o sile, która trzyma ludzi w ryzach, aby upewnić się, że pozostaną na właściwej drodze. Postrzegamy go jako narzędzie, które zapobiega trzymaniu się fałszywych nauk lub czegoś podobnego.

Ale autorytet może być atrakcyjną siłą. Ludzie pragną dobrego autorytetu w swoim życiu, ponieważ dobry autorytet nadaje cel, kierunek, znaczenie i wartość. Daje poczucie tego, co robić i dokąd zmierzać.

Jeśli spotkasz kogoś, kto naprawdę się o ciebie troszczy, a jednocześnie potrafi mówić jasno i mądrze o twojej sytuacji i życiu, zareagujesz na tę osobę w szczególny sposób, niespotykany w innych okolicznościach.

Peterson jest również kaznodzieją. Choć jest profesorem psychologii i wykładowcą, jego wypowiedzi często przypominają kazania.

Głoszenie kazań nie jest martwym medium. Jeśli ktoś uważa, że długie kazania to relikt przeszłości, niech spojrzy na to, że ludzie spędzają dwie godziny, słuchając wykładów Petersona na YouTube. Może to być coś potężnego i atrakcyjnego. To kolejna lekcja, którą mogą wynieść pastorzy.

Ostatecznie, myślę, że pastorzy mogą wyciągnąć wnioski z faktu, że mądrość Petersona w przemawianiu do ludzi nie polega przede wszystkim na teorii. Ona polega na tym, że spędził wiele, wiele lat pracując z ludźmi i zajmując się ludźmi, słuchając ludzi i słuchając tego, co mówią, ucząc się z obserwacji ludzi.

To daje ci mądrość i zdolność wpływania na życie ludzi. Zwykłe podręczniki ci tego nie dadzą. Jedną z wielkich korzyści, jakie ma pastor, jest spędzanie czasu z ludźmi, bycie pastorem, bycie pasterzem ludzi, spędzanie czasu z rodzinami.

Bardzo niewielu ludzi ma dostęp do rodzin jako rodzin. Mają dostęp do pojedynczych ludzi, ale pastorzy mogą stać się częścią życia rodzin. Mogą stać się ludźmi, którzy łączą się z ludźmi w pielgrzymce życia chrześcijańskiego przez wiele, wiele dziesięcioleci i uczyć się z tego doświadczenia. Następnie mogą przekazywać swoją wiedzę innym ludziom.

Pastorzy, moim zdaniem, mogą nie doceniać wartości czasu spędzonego na troszczeniu się o ludzi, słuchaniu ich i uczeniu się od nich. To jest coś, co moim zdaniem pokazuje Peterson. To ważne.

Myślę, że to wszystko prowadzi nas do bardzo ważnego i aktualnego w naszych czasach zagadnienia: jaka jest natura autorytetu? W kościele coraz częściej mamy do czynienia z kwestiami, które pokazują pastorów i przywódców nadużywających autorytetu, którzy wykorzystywali autorytet jako środek władzy nad ludźmi i sposób na wykorzystywanie ludzi. Utrzymywali ich w ryzach i uniemożliwiali im faktyczny rozwój. Po prostu zmuszali ich do robienia tego, co chcieli.

Ale Peterson, jak sądzę, prezentuje pewną formę autorytetu, która powstaje poprzez przyciąganie. Ludzie to dostrzegają i chcą stać się tacy jak on. Chcą uczyć się od niego mądrości. Chcą uczyć się na jego przykładzie i z jego słów, które mogą być stosowane do ich własnych sytuacji.

Przemawia z autorytetem niewynikającym z zajmowanego stanowiska, ale z doświadczenia i mądrości, a także z autorytetem, który jest oparty na zaufaniu i współczuciu. Naprawdę troszczy się o ludzi, do których mówi, a to daje mu praktyczny autorytet w ich życiu.

Kiedy ludzie, którzy naprawdę się o nas troszczą, mówią nam, że zrobiliśmy coś, co naprawdę ich rozczarowało, doświadczamy bólu, którego nie możemy doświadczyć w żadnej innej sytuacji. Kiedy wiemy, że zawiedliśmy kogoś, na kim nam naprawdę zależy i kogo opinię cenimy lub kogoś, kogo podziwiamy, to naprawdę boli.

Istnieje pewien rodzaj autorytetu, który opiera się na zaufaniu i miłości, a jednak wielu pastorów, jak sądzę, jest w niebezpieczeństwie postrzegania swojego autorytetu przede wszystkim jako wynikającego z faktu sprawowanego stanowiska. Ale autorytet pastora, który naprawdę kocha i troszczy się o swój zbór, który troszczy się o zborowników, który nieustannie się za nich modli, który spędza czas na odwiedzaniu ich i dzieleniu się ich smutkami i radościami przez wiele lat — taki pastor ma autorytet, którego żadna inna osoba nie może posiadać w swoim życiu.

Wierzę, że gdy pastorzy stają dziś w obliczu kryzysu zaufania w kościele, w którym ludzie odczuwają głęboką nieufność wynikającą z historii nadużyć, duchowego znęcania się i wszelkiego rodzaju innych problemów oraz w obliczu wielu konkurujących głosów autorytetu, myślę, że można się z tego wiele nauczyć.

Autorytet może działać, ale tak naprawdę zależy od ustanowienia więzi zaufania. To zaufanie i miłość stanowią podstawę, na której można wprowadzać prawdę.

Udostępnij!
    Dołącz!
    Wpisz swój e-mail, aby co dwa tygodnie otrzymywać najnowsze materiały EWC.