Bez względu na to, jakich materiałów[1] użyli Łukasz, Jan i Paweł, pisząc Ewangelię Łukasza, Ewangelię Jana czy List do Rzymian, zostało to zagubione na przestrzeni dziejów i niewielkie jest prawdopodobieństwo, że kiedykolwiek odnajdziemy manuskrypt biblijny, o którym będziemy mogli powiedzieć: „Jesteśmy na sto procent przekonani, że to oryginalny materiał, na którym pisał autor”. Zanim jednak rozłożymy bezradnie ręce i pogrążymy się w rozpaczy, zastanówmy się chwilę nad tym argumentem. Jak ważna naprawdę jest konieczność posiadania oryginału? Cóż, bez wątpienia byłoby dobrze nim dysponować. Gdy kilka lat temu byłem w Londynie, poszedłem na wystawę skarbów Biblioteki Brytyjskiej, na której można było podziwiać najcenniejsze zabytki kulturowe i historyczne świata, najświętsze relikty, które kustosz zdołał wygrzebać z przepastnych archiwów. To niesamowita kolekcja. Moim oczom ukazały się: Magna Carta, Biblia Gutenberga z 1455 roku, własnoręczny zapis Mesjasza Haendla, Kodeks Synajski, najwcześniejsza kompletna kopia Nowego Testamentu, notatnik Leonarda da Vinici, a także (proszę o ciszę) oryginalny tekst piosenki Beatlesów Help!, który John Lennon wyskrobał na strzępach jakiejś kartki.
Panie i panowie, mam przyjemność ogłosić, że wiemy, bez cienia wątpliwości, iż jesteśmy w posiadaniu oryginalnego zapisu tekstu piosenki Help!, możemy go zobaczyć. Przyznaję, to fajna sprawa. Nie jestem pewien, czy na poziomie fajności innych skarbów Biblioteki Brytyjskiej, ale na pewno fajna.
Pozostaje jednak pewna kwestia do rozwiązania. Czy posiadanie oryginału stanowi jedyny sposób na uzyskanie pewności, że to, co mamy, jest faktycznie tym, co napisali autorzy? Chodzi mi o to, czy jesteśmy skazani na stwierdzenie, że nie mamy tak naprawdę żadnego pojęcia, co w rzeczywistości pisali Homer lub Platon, ponieważ nie mamy oryginałów Odysei czy Państwa? Czy Help! Beatlesów to jedyna piosenka, co do której będziemy mieli naprawdę pewność, że została przez nich napisana? Na pewno nie! Takie stwierdzenie byłoby przejawem absurdalnego pedantyzmu. A w przypadku dokumentów biblijnych? Czy rzeczywiście musimy się po prostu poddać i przyznać, że jedyne, co mamy, to garść bezużytecznych kopii kopii kopii kopii i nigdy nie będziemy mogli z całą pewnością uznać, że kopie, które przetrwały do naszych czasów, wiernie oddają to, co autorzy pierwotnie napisali?
Nie, nie jesteśmy skazani na tak dramatyczne wnioski. Nawet jeśli nie dysponujemy oryginałami Biblii, możemy być całkiem pewni tego, co było w nich napisane. Ale jak to możliwe?
Klucz do odpowiedzi na to pytanie to fakt, że choć nie mamy oryginalnych dokumentów, mamy tysiące innych kawałków materiałów (papirusu, welinu, a także pergaminu), które zawierają napisane w oryginalnym języku teksty z każdej księgi biblijnej – w tym około 5400 różnych fragmentów Nowego Testamentu. Mówimy tu o starożytnych manuskryptach z III, II, a może nawet I wieku. Niektóre z nich zawierają całe kopie ksiąg biblijnych, inne zostały częściowo zniszczone, tak że pozostały nam zaledwie ich fragmenty. Inne jeszcze to dosłownie strzępy rękopisów. Powtarzam, że żadne z tych dokumentów nie są oryginałami Biblii, stanowią kopie starszych zapisów. Znaleziono je rozproszone na całym terytorium byłego Cesarstwa Rzymskiego, ukryte w jaskiniach, zakopane w antycznych ruinach, a nawet – wierz lub nie – pozostawione na starożytnych śmietnikach opuszczonego egipskiego miasta! Ponadto eksperci ustalili, że pochodzą one z pierwszych trzech lub czterech wieków historii chrześcijaństwa[2].
To, co sprawia, że wszystkie te manuskrypty i fragmenty są interesujące – albo problematyczne, w zależności od tego, jak na to spojrzysz – to fakt, że różnią się od siebie w rozmaitych miejscach. Na przykład jeden z rękopisów Ewangelii Mateusza cytuje Poncjusza Piłata mówiącego: „Jestem niewinny krwi tego człowieka” (Mt 27:24), podczas gdy w tym samym fragmencie pochodzącym z innego miejsca (z późniejszego wieku) słowa Piłata brzmią: „Jestem niewinny krwi tego sprawiedliwego”. Jeszcze inny manuskrypt przedstawia to zdanie tak: „Jestem niewinny krwi tego sprawiedliwego człowieka”[3]. Co się dzieje? Naturalnie raz, a może nawet więcej niż raz, ktoś niedokładnie skopiował oryginał tego, co napisał Mateusz.
Niektórzy ludzie popatrzą na to wszystko – 5400 manuskryptów lub fragmentów ze wszystkimi ich różnicami – i powiedzą: „Nie ma mowy. Nie ma mowy, żebyśmy kiedykolwiek byli w stanie z pełnym przekonaniem dowiedzieć się, co napisali autorzy oryginałów”. Wniosek ten jednak posunięty jest zdecydowanie zbyt daleko. Już wyjaśniam dlaczego. Przede wszystkim, problem często przywoływany przez krytyków, który wynika z tego, że manuskrypty, jakimi dysponujemy, są tak bardzo oddalone w czasie od oryginałów oraz że pełno w nich różnic – nie jest tak wielki, jak niektórzy starają się go przedstawić. Paradoksalnie okazuje się, że to właśnie dlatego, że istnieją tysiące tych kopii, rozrzuconych pierwotnie po całym Imperium, z wszystkimi ich różnicami, możemy z dużą dozą pewności zrekonstruować to, co zawarte było w oryginałach.
Pozwól, że ci to wyjaśnię krok po kroku.
Uwaga na odstęp!
Po pierwsze, podstawowy zarzut opiera się na tym, że posiadamy materiał tak beznadziejnie oddalony w czasie od oryginałów, że nie powinniśmy w ogóle próbować ustalać, co w rzeczywistości mówił oryginał. Oryginały dokumentów Nowego Testamentu zostały napisane w drugiej połowie I wieku, a najwcześniejsze kopie, jakie mamy, pochodzą mniej więcej z roku 125, 150 i 200. Oznacza to odstęp pomiędzy oryginałami i najstarszymi kopiami wynoszący od czterdziestu pięciu do siedemdziesięciu pięciu lat. Dla większości z nas może to brzmieć bardzo problematycznie, ponieważ z jakichś powodów wyobrażamy sobie, że siedemdziesiąt pięć lat to bardzo długi okres – wystarczająco długi, aby wyprodukować kopie kopii kopii, które następnie się zagubią i nie będzie w ogóle wiadomo, jak właściwie mogły wyglądać oryginały. Nie jest to jednak w żaden sposób uczciwe podejście do sprawy, szczególnie gdy uzmysłowimy sobie, że księgi dla starożytnych miały znacznie większą wagę niż mają dla nas dzisiaj i dlatego właśnie to oni prawdopodobnie lepiej się o nie troszczyli niż my. Nawet obecnie, gdy jesteśmy w stanie drukować co roku miliony egzemplarzy, możesz wejść do antykwariatu i znaleźć książki mające sto, dwieście, a nawet trzysta lat. Ludzie robią książki, które potrafią trwać! Tym bardziej jest to prawdziwe w odniesieniu do czasów antycznych, w których z kopiowaniem ksiąg wiązały się dosłownie tygodnie pracy. Podczas badań nad starymi bibliotekami uczeni odkryli, że ksiąg zazwyczaj używano przez około sto, sto pięćdziesiąt lat, zanim wykonywano nową kopię i pozbywano się starej.
Jeden z fascynujących przykładów stosowania tej praktyki stanowi dokument, który nazywa się Kodeks Watykański. Jest to kopia Nowego Testamentu pierwotnie wykonana w IV wieku, którą skrybowie odnowili w wieku X, aby dalej można było z niej korzystać. Czy domyślasz się, co to oznacza? Kodeks Watykański był używany przez sześćset lat od momentu, w którym powstał! Zmierzam do następującego wniosku: gdy księgi były regularnie używane przez dosłownie setki lat, odstęp czterdziestu pięciu czy siedemdziesięciu pięciu lat pomiędzy oryginalnymi dokumentami Nowego Testamentu i naszymi najstarszymi zachowanymi kopiami („zachowanymi”, czyli istniejącymi, tymi, które ocalały) nie jest wcale długi. Jest bardzo prawdopodobne, że oryginały napisane własnoręcznie przez autorów zachowały się i były używane oraz powielane przez całe dekady czy nawet wieki, zanim ostatecznie zaginęły. Dlatego argument, że wszystko, czym dysponujemy, to kopie kopii kopii kopii oryginałów, jest mocno naciągany. Z dużym prawdopodobieństwem to, co dzisiaj oglądamy w naszych muzeach, to kopie oryginałów, kropka.
Ponadto, jeśli weźmiesz pod uwagę odstęp pomiędzy oryginałami a najstarszymi zachowanymi kopiami innych starożytnych dzieł, szybko dostrzeżesz, jak mały jest on w przypadku Nowego Testamentu. Mamy na przykład dokładnie osiem zachowanych manuskryptów Wojny peloponeskiej Tukidydesa, przy czym najstarszą istniejącą kopię dzieli od oryginału 1300 lat! W przypadku dzieła Juliusza Cezara O wojnie galijskiej zachowało się dziewięć lub dziesięć czytelnych kopii (w zależności od tego, co uznamy za czytelną kopię), z których najstarsza została spisana dziewięćset lat po powstaniu oryginału. Jeśli chodzi o Dzieje i Roczniki Tacyta, napisane w I wieku, przetrwały dwa manuskrypty – jeden datowany na IX wiek, drugi na wiek XI (odpowiednio osiemset i tysiąc lat później niż zachowane kopie). Łatwo dostrzec sens tego wywodu: nikt nie krzyczy „uwaga na odstęp!” w przypadku wymienionej przeze mnie literatury starożytnej. Tylko Nowy Testament jest traktowany w taki sposób.
Czterysta tysięcy wariantów?
Oto kolejny zarzut: manuskrypty, którymi dysponujemy, są tak pełne różnic czy wariantów, że nigdy nie zyskamy pewności co do zawartości oryginałów. Pewien uczony stwierdził, że posiadane przez nas manuskrypty przedstawiają oszałamiającą liczbę aż do 400 000 wariantów! (Jesteśmy zmuszeni powiedzieć „do”, ponieważ nikt ich nie policzył. Dlatego nawet wspomniany naukowiec przyznaje: „Według niektórych wiemy o 200 000 wariantów, według innych o 300 000, a niektórzy mówią o 400 000 i więcej”)[4]. Bez względu na ich faktyczną liczbę musimy podkreślić kilka istotnych kwestii, które wiążą się z tym zarzutem:
1. Manuskrypty w rzeczywistości niesą pełne wariantów, a liczba 400 000 różnic nie jest tak straszna, jaką się początkowo jawi, jeśli w ogóle jest prawdziwa. To dlatego, że uczony, który ją podał, wziął pod uwagę nie tylko 5000 zachowanych oryginalnych greckich manuskryptów, które powstały przed wynalezieniem prasy drukarskiej, ale także 10 000 rękopisów w innych językach, a na dokładkę kolejne 10 000 pism, w których cytowano Nowy Testament podczas pierwszych sześciuset lat historii Kościoła! Jeśli dodamy do siebie wszystkie te liczby, założymy, że rzeczywiście mamy około 400 000 wariantów (a może 300 000 albo 200 000…), i podzielimy je na około 25 000 manuskryptów i cytatów na przestrzeni sześciuset lat, otrzymamy najwyżej szesnaście wariantów na manuskrypt. Ujmując to eufemistycznie, niezbyt wiele.
2. Weź pod uwagę, że 400 000 wariantów nie oznacza tutaj tyluż różnych zapisów. Oznacza natomiast, że w jednym z manuskryptów napisano: „Jestem niewinny krwi tego człowieka”, a w dziesięciu innych: „Jestem niewinny krwi tego sprawiedliwego” – wówczas liczy się to jako jedenaście wariantów”. Jeśli uwzględnisz ten czynnik, okaże się, że ta pierwotnie straszna liczba jest tak naprawdę bez znaczenia.
3. Nie jest tak, że te wszystkie warianty we wspomnianych 25 000 pism po prostu wyskakują przypadkowo w dowolnych miejscach. Mają raczej tendencję do pojawiania się w kilku powtarzających się miejscach tekstu, co oznacza, że liczba rzeczywistych miejsc w Nowym Testamencie, które stanowią przedmiot dyskusji, jest naprawdę niewielka[5].
Nie mamy więc do czynienia z górą kopii z tak wielką liczbą wariantów, że nie można się w tym w ogóle połapać. Ani trochę. Przeciwnie, przed naszymi oczami maluje się obraz niezwykle stałej historii przekazu (kopiowania) zdecydowanej większości dokumentów Nowego Testamentu, przy zaledwie kilku miejscach, w których rzeczywiście powstają wątpliwości dotyczące oryginalnego tekstu, co doprowadziło do względnie dużej liczby wariantów.
Krótko mówiąc, skrybowie wykonali imponująco dobrą robotę.
Jak rozwiązywanie zagadki logicznej
Musimy tu jednak omówić jeszcze jedną kluczową kwestię: te miejsca Nowego Testamentu, w których znajdujemy owe warianty – wierz mi lub nie – pozwalają nam ustalić, co najprawdopodobniej było napisane w oryginale. Pozwól, że zademonstruję ci, co mam na myśli.
Korzystanie z wariantów w celu ustalenia, co mówił oryginał, w dużej mierze przypomina rozwiązywanie zagadki logicznej. Cała sprawa spoczywa na koncepcji, że z chwilą pojawienia się wariantu w kopiach możemy zazwyczaj nie tylko zidentyfikować fakt, że skryba wprowadził wariant do swojej kopii, ale także ustalić, dlaczego to zrobił. Skrybowie wprowadzali warianty z wielu powodów. Czasami był to absolutny przypadek – zamiana podobnie wyglądających liter czy podobnie brzmiących wyrazów, przeoczenie słowa, powielenie słowa lub litery, a nawet przeoczenie całego ustępu, jeśli to samo słowo pojawiało się w odległości kilku linii.
Innym razem zmiany były wprowadzane rozmyślnie. A więc kopista mógł uznać, że słowo lub nazwa zostały błędnie zapisane, i je „poprawić”. Mógł zmienić coś w jednym wersecie, tak aby zgadzało się z innym, a nawet „naprawić” słowo lub dwa w celu rozwiązania „problemu”, który dostrzegł. Mógł też dodać coś do tekstu w celu „wyjaśnienia” tego, co czytelnik powinien z niego wynieść.
I tutaj zaczyna się cała zabawa, ponieważ gdy ustalisz, dlaczego kopista dokonał określonej zmiany podczas kopiowania, ze sporą dozą pewności stwierdzisz, co mówił oryginał, zanim został zmieniony. Podam bardzo prosty przykład. Wyobraź sobie, że wszystko, czym dysponujesz, to fragment kopii zagubionego manuskryptu z tekstem: „Na górze róże, na dole fiolki”. Nie będzie ci trudno ustalić, co wydarzyło się podczas kopiowania oryginału, prawda? Jeśli damy sobie przywilej podania w wątpliwość, że oryginalny autor napisał nonsensowne wyrażenie „Na dole fiolki”, z dużym prawdopodobieństwem powiemy, że skryba, który wykonał kopię, najzwyczajniej w świecie popełnił literówkę podczas przepisywania słowa „fiołki”, a oryginał pierwotnie brzmiał: „Na górze róże, na dole fiołki”.
A oto inny, nieco bardziej skomplikowany przykład. Powiedzmy, że masz dwa fragmenty, oba to kopie dawno zaginionego oryginału. W jednej z tych kopii (nazwiemy ją fragmentem A) napisano:
Nastała wielka wojna. Oddajemy tę część pola na miejsce spoczynku dla tych, którzy oddali swoje życie, aby naród owy mógł przetrwać.
Druga kopia (fragment B) zawiera taki tekst:
Nastała wielka wojna, która jest próbą prawdy, czy ten naród lub jakikolwiek inny naród tak poczęty i gotowy do poświęceń może przetrwać. Spotykamy się na wielkim polu bitwy, gdzie toczy się ta wojna. Oddajemy tę część pola na miejsce spoczynku dla tych, którzy oddali swoje życie, aby ten naród, o którym mówimy, mógł przetrwać.
Przyjrzyj się tym fragmentom i spróbuj ustalić, z jakimi wariantami mamy tu do czynienia. Są dwa. A potem czytaj dalej.
Znalazłeś je? Najbardziej rzuca się w oczy fakt, że fragment A jest zdecydowanie krótszy. Nie zawiera słów: „która jest próbą prawdy, czy ten naród lub jakikolwiek inny naród tak poczęty i gotowy do poświęceń może przetrwać. Spotykamy się na wielkim polu bitwy, gdzie toczy się ta wojna”. Te dwa fragmenty różnią się także w ostatnim zdaniu. Czy oryginał mówi o tych, którzy oddali swoje życie, „aby naród owy mógł przetrwać” czy może „aby ten naród, o którym mówimy, mógł przetrwać”?
Zacznijmy od pierwszego wariantu, pominiętego wyrażenia o wielkim polu bitwy. Czy mamy jakiś uzasadniony powód, aby przypuszczać, że kopista dodał wszystkie te słowa, których nie było w oryginale? Niezupełnie, ja przynajmniej nie jestem w stanie takiego wymyślić. Czy jest zatem coś, co wyjaśni, dlaczego mógłby je ominąć? Tak. Zauważyłeś, że słowo „wojna” pojawia się we fragmencie B dwukrotnie? Na początku i na końcu ciągu pominiętego we fragmencie A. Jeśli słowo „wojna” pojawiło się dwukrotnie także w oryginale (szczególnie jeśli w obu przypadkach wypadło na końcu albo na początku linijki), mogło się zdarzyć, że oko kopisty przypadkowo „przeskoczyło” z jednego miejsca do drugiego – a wtedy nieumyślnie pominął on tekst zapisany między nimi. Trzymając się tej logiki, możemy z przekonaniem powiedzieć, że to właśnie dłuższa wersja, fragment B, jest bliższa oryginałowi.
A co z drugą różnicą? Czy istnieje jakiś powód, dla którego kopista miałby poprawić oryginał „aby ten naród, o którym mówimy, mógł przetrwać” na wersję „aby naród owy mógł przetrwać”? Prawdopodobnie nie. „Aby naród owy” nie brzmi dobrze. Dlatego jest bardziej prawdopodobne, że kopista poprawił wyrażenie „naród owy”, aby uzyskać coś mniej kłującego w uszy. Z tego powodu powinniśmy dojść do wniosku, że zgodny z oryginałem jest ten mniej zgrabny zapis we fragmencie A.
Wziąwszy to wszystko pod uwagę, mamy solidne podstawy, aby sądzić, że fragment B prawdopodobnie lepiej oddaje oryginał w miejscu wystąpienia pierwszego wariantu (ponieważ oko kopisty przeskoczyło od „wojna” do „wojna”), zaś fragment A w miejscu wystąpienia drugiego wariantu (ponieważ kopista nie poprawiłby oryginału, zmieniając go na „naród owy”). Możemy zatem zrekonstruować oryginał w następujący sposób:
Nastała wielka wojna, która jest próbą prawdy, czy ten naród lub jakikolwiek inny naród tak poczęty i gotowy do poświęceń może przetrwać. Spotykamy się na wielkim polu bitwy, gdzie toczy się ta wojna. Oddajemy tę część pola na miejsce spoczynku dla tych, którzy oddali swoje życie, aby naród owy mógł przetrwać.
Czy teraz to jasne? Poprzez samą analizę powodów, dla których kopiści mogli wprowadzić pewne zmiany, jesteśmy w stanie dojść do oczywistych wniosków na temat oryginalnego dokumentu – nawet jeśli ostateczna odtworzona wersja nie pokrywa się w pełni z żadnym z zachowanych fragmentów.
Właśnie taki rodzaj pracy wykonywali uczeni przez wieki nad fragmentami i manuskryptami Nowego Testamentu, które są nam dostępne. Wiele zagadek, z którymi się mierzą, jest oczywiście bardziej skomplikowanych niż te proste przykłady, ale myślę, że wiesz już, o co tu chodzi. Nie jest to kwestia zgadywanek ani magii, a już na pewno nie wstępnych założeń ani zwyczajnego wymyślania, ale starannie przeprowadzonej dedukcji.
Aby dobrze to zrozumieć w praktyce, posłużmy się przykładem z Nowego Testamentu. Zachowane manuskrypty różnią się co do tego, czy w oryginale Ewangelii Mateusza 5:22 było napisane:
Ale ja wam powiadam, że każdy, kto gniewa się na swojego brata, podlega sądowi.
czy:
Ale ja wam powiadam, że każdy, kto gniewa się na swojego brata bez przyczyny, podlega sądowi.
Różnica jest oczywista – i takie jest też wyjaśnienie. Jaki skryba usunąłby słowa „bez przyczyny”, które sprawiają przecież, że nauczanie Jezusa staje się łatwiejsze do przyjęcia? Prawdopodobnie niewielu. Jest dużo bardziej prawdopodobne, że kopista nie mógł intelektualnie przełknąć koncepcji, że ktoś, kto gniewa się na brata, będzie podlegał sądowi, i zdecydował się „pomóc Jezusowi” poprzez „wyprostowanie” Jego nauczania za pomocą wyrażenia „bez przyczyny”. Trudniejsza w odbiorze, pierwsza opcja najprawdopodobniej oddaje wiernie oryginał. Z tego powodu niemal wszystkie główne tłumaczenia nie zawierają fragmentu „bez przyczyny”, informując o wariancie jedynie w przypisie.
Wiemy, co napisali
Zanim zamkniemy ten wątek, powinniśmy podkreślić jeszcze kilka kwestii. Po pierwsze, warto zauważyć, że większość wariantów tekstu w kopiach manuskryptów, które posiadamy, jest zupełnie pozbawiona dramaturgii i nudna. Zasadza się na różnicach typu zaimek w liczbie mnogiej kontra zaimek w liczbie pojedynczej, zmieniony szyk wyrazów, tryb łączący zamiast oznajmującego, aspekt aoryst zamiast perfectum itp. Ogromna większość różnic zasadniczo nie wskazuje na nic, co ostatecznie w jakikolwiek sposób wypływałoby na nasze zrozumienie Biblii.
Po drugie, uczeni chrześcijańscy w bardzo staranny sposób udokumentowali – w książkach, które możesz kupić – najważniejsze warianty wraz z analizą każdego z nich. Oczywiście masz prawo się nie zgadzać z wnioskami; chrześcijanie nieustannie bawią się w takie dyskusje. Chodzi jednak o to – powtórzę jeszcze raz – że nie stoi za tym żaden spisek, którego celem byłoby mydlenie komuś oczu. Gdy trzeba się zmierzyć z wariantami, chrześcijanie w otwarty sposób o nich mówią, dokładnie dlatego, że wierzymy, iż te warianty – a zwłaszcza powody ich wystąpienia – pomagają nam z zadziwiająco wysokim prawdopodobieństwem ustalić, co naprawdę mówiły dokumenty Nowego Testamentu.
I wreszcie okazuje się, że żadna doktryna ortodoksyjnego chrześcijaństwa nie powstała wyłącznie na podstawie jakiejś kwestionowanej części tekstu biblijnego. Kwestionowane fragmenty albo nie zawierają nic istotnego, albo, jeśli zawierają, doktryna w nich wykładana jest także nauczana gdzie indziej, w miejscach, które nie są kwestionowane.
Czy widzisz już, w czym rzecz? Zarzut, że nie bylibyśmy w stanie poznać, co mówiły oryginały, jest bezapelacyjnie i całkowicie fałszywy. W ostatecznym rozrachunku odstęp czasu pomiędzy oryginałami i ich najwcześniejszymi zachowanymi kopiami wcale nie jest długi. Z kolei olbrzymia liczba istniejących kopii na pewno nie obniża naszej zdolności identyfikacji tego, co mówiły oryginały – w istocie pozwala nam z bardzo dużą dozą historycznej pewności wydedukować, co Jan, Łukasz, Paweł i inni autorzy Nowego Testamentu rzeczywiście napisali.
[1] Starożytni autorzy pisali na papirusie, welinie, a w późniejszym okresie na pergaminie.
[2] Szczegółowe informacje na temat ocalałych manuskryptów Nowego Testamentu: np. Wegner, Journey, 235–242.
[3] Zob. komentarz do Mt 27:24 w ESV.
[4] Bart D. Ehrman, Misquoting Jesus: The Story Behind Who Changed the Bible and Why (San Francisco: HarperSanFrancisco, 2005), 89.
[5] Więcej szczegółów na ten temat w: Blomberg, Can We Still Believe the Bible?, 13–28.Był martwy.