Żyjemy w czasach, w których osobiste doświadczenie zostało wyniesione ponad wszystko i stało się kryterium dla tego, co właściwe i niewłaściwe. Pomyśl tylko o tych wszystkich ludziach, próbujących usprawiedliwić siebie na podstawie tego, co czują. Rozwody są rutynowo uzasadniane tym, że dwoje małżonków nie czuje już wzajemnej miłości. Mówi się nam, że homoseksualizm powinien być traktowany jako zachowanie moralne, ponieważ niektórzy homoseksualiści donoszą, że odczuwali pociąg do tej samej płci już od swoich najmłodszych lat. Nawet wielu zadeklarowanych chrześcijan podejmuje decyzje dotyczące dobra i zła bazując na tym, co czują.
Trudno jest dyskutować z kimś, kto swoje doświadczenie czyni ostatecznym sędzią rzeczywistości. Wielu ludzi zdaje się trzymać starej maksymy mówiącej, że „osoba mająca doświadczenie nigdy nie jest na łasce osoby mającej argumenty”. Ostatecznie musimy nie zgodzić się z tym stwierdzeniem, ale nie dlatego, że doświadczenie nie jest cennym nauczycielem. Może nam ono pomóc połączyć teorię z praktyką i abstrakcyjne koncepcje z konkretnymi sytuacjami. Pomaga nam przebrnąć przez niuanse życia w tym złożonym świecie. Istnieją nawet doświadczenia, które wydają się dowodzić, że doświadczenie jest ważniejsze od argumentacji. Mam tu na uwadze przykład Rogera Bannistera. Przed 1945 rokiem wielu argumentowało, że żaden człowiek nie jest w stanie przebiec mili (1,6 km – przyp. tłum.) poniżej czterech minut. Bannister pobił ten rekord, dowodząc za pomocą doświadczenia, że argument ten był błędny.
Problemem nie jest to, że doświadczenie nigdy nie będzie mogło przeważyć argumentu; z historii nauki wiemy, że empiryczne badanie czegoś często obalało dominującą narrację. Problemem jest idea, że osoba z doświadczeniem nigdy nie jest na łasce osoby z argumentami. W wielu przypadkach solidny argument przeważa nad doświadczeniem. Jest to szczególnie prawdziwe tam, gdzie debata toczy się między osobistym doświadczeniem a solidnym zrozumieniem Słowa Bożego.
Pamiętam jak pewnego razu przyszła do mnie pewna kobieta i zapytała: „Doktorze Sproul, od trzydziestu lat jestem żoną człowieka dobrego i troskliwego, który nie jest chrześcijaninem. W końcu nie mogłam dłużej znieść tego, że nie łączy mnie z nim najważniejsza rzecz w moim życiu — moja wiara. Odeszłam więc od niego. Ale on dzwoni do mnie codziennie i błaga, bym do niego wróciła. Jak myślisz, czego Bóg ode mnie oczekuje?”.
„To proste” – odpowiedziałem. „Brak wiary u twojego męża, zgodnie z 7 rozdziałem 1 Listu do Koryntian, nie jest podstawą dla rozwodu. Dlatego wolą Boga jest, abyś do niego wróciła”.
Doświadczenie może i powinno nas uczyć, ale nigdy nie może stać się ostatecznym sędzią rozstrzygającym, co jest dobre, a co złe.
Kobiecie nie spodobała się moja odpowiedź, powiedziała mi, że nie była ona dobra, ponieważ nie wiem, jak to jest żyć z jej mężem. Odrzekłem: „Szanowna pani, nie zadała mi pani pytania o to, co ja bym zrobił, będąc na pani miejscu. Być może zrobiłbym to, co pani o wiele wcześniej, ale nie ma to znaczenia dla naszej sprawy. Zapytała mnie pani o wolę Bożą, a ona jest jasna w tej sytuacji. Pani doświadczenie nie może być licencją na nieposłuszeństwo wobec Boga”. Miło mi powiedzieć, że kiedy kobieta dostrzegła, że prosi Boga o zrobienie wyjątku tylko dla niej, okazała skruchę i wróciła do męża.
Argument, jakim posłużyła się ta kobieta, jest powielany każdego dnia pośród wielu chrześcijan, którzy starają się Słowo Boże podporządkować swojemu doświadczeniu. Zbyt często, gdy nasze doświadczenie kłóci się ze Słowem Bożym, odkładamy na bok Pismo Święte. Zaczynamy szukać pomocy w opinii publicznej albo w najnowszych badaniach psychologicznych. Otwieramy się na to, by ogólne doświadczenie ludzkie stało się dla nas czymś normatywnym, w ten sposób zaprzeczając mądrości i autorytetowi Boga, na rzecz zbiorowego doświadczenia upadłych istot ludzkich.
To prawda, my wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, że doświadczenie jest często dobrym nauczycielem. Ale doświadczenie nigdy nie jest najlepszym nauczycielem. Najlepszym nauczycielem jest oczywiście Bóg. Dlaczego? Dlatego, że instruuje On nas, opierając się na perspektywie wieczności, włączając w to całe bogactwo Jego wszechwiedzy.
Czasami próbujemy przykryć nasze poleganie na doświadczeniu, używając bardziej ortodoksyjnie brzmiącego języka. Nie jestem w stanie powiedzieć, ile razy słyszałem, jak chrześcijanie mówili mi, że Duch Święty prowadził ich do robienia rzeczy, których Pismo Święte wyraźnie zabrania, lub że Bóg dał im pokój w podjęciu decyzji o działaniu w sposób, który jest wyraźnie sprzeczny z prawem Bożym. Coś takiego brzmi jak bluźniercze oszczerstwo wobec Ducha, tak jakby On przyzwalał na grzech. Wystarczająco złe jest obwinianie diabła za nasze własne decyzje, ale narażamy się na poważne niebezpieczeństwo, gdy odwołujemy się do Ducha, aby usprawiedliwić nasze wykroczenia.
Jednym z najpotężniejszych narzędzi manipulacji, jakie kiedykolwiek stworzyliśmy, jest twierdzenie, że doświadczyliśmy aprobaty Ducha Świętego dla naszych działań. Jak ktoś śmiałby się z nami nie zgadzać, jeśli twierdzimy, że mamy Boże upoważnienie do tego, co chcemy robić? W rezultacie uciszamy wszelkie pytania dotyczące naszego zachowania. Ale Pismo Święte mówi nam, że Duch Święty prowadzi nas ku świętości, nie ku grzechowi, a jeśli Duch natchnął Pismo, to wszelkie nasze doświadczenia, które sugerują, że możemy postępować wbrew nauczaniu biblijnemu, nie mogą pochodzić od Niego.
Tak długo jak żyjemy po tej stronie nieba, musimy radzić sobie z grzeszną naturą naszych ciał i dusz. Chęć uczynienia z naszego doświadczenia rzeczy decydującej o tym co jest dobre i złe, jest powtarzaniem grzechu Adama i Ewy. Dlaczego stali się oni nieposłuszni Bogu? Bo zaufali swojemu doświadczeniu, które mówiło im: „drzewo to ma owoce dobre do jedzenia i […] miłe dla oczu, i godne pożądania dla zdobycia mądrości” (Rdz 3:6, BW). Zignorowali obietnice i ostrzeżenia, dane im przez Boga, dotyczące owoców zakazanego drzewa. Doświadczenie może i powinno nas uczyć, ale nigdy nie może stać się ostatecznym sędzią rozstrzygającym, co jest dobre, a co złe. Ta rola należy wyłącznie do naszego Stwórcy, a Jego Słowo daje nam standardy, według których musimy żyć.
The Role of Experience Copyright 2017 by R.C. Sproul, Ligonier Ministries Used by permission.