Jak ewangelizować?

Nie ma dla mnie lepszej instrukcji mówienia o Jezusie niż słowa o poselstwie, które apostoł Paweł zamieścił w 2 Liście do Koryntian 5:20–21:

Dlatego w miejsce Chrystusa poselstwo sprawujemy, jak gdyby przez nas Bóg upominał; w miejsce Chrystusa prosimy: Pojednajcie się z Bogiem. On tego, który nie znał grzechu, za nas grzechem uczynił, abyśmy w nim stali się sprawiedliwością Bożą.

Paweł nawołuje, abyśmy pamiętali, jaka moc stoi za naszym przesłaniem – sam Chrystus. Dowiadujemy się o wielkiej odpowiedzialności, jaka towarzyszy przedstawicielom Boga. Jesteśmy ambasadorami Chrystusa. Jesteśmy powołani, aby inaczej postrzegać ludzi – porzucić ludzkie i światowe spojrzenie, poznać i pokochać innych, rozumiejąc, że są zgubionymi grzesznikami, którzy potrzebują pojednania z Bogiem.

Musimy dobrze zrozumieć to przesłanie. Ambasadorowie nie mają prawa zmieniać powierzonego im przesłania; ich zadaniem jest precyzyjne przekazanie go dalej. Podobnie my nie możemy nic dodawać do przesłania Chrystusa ani nic z niego odejmować. Mamy je przekazać dokładnie, aby grzesznicy zostali pojednani ze świętym Bogiem, Stwórcą świata, tym, który posiada nas i wszystkich dookoła nas. Mimo że nasz grzech jest dla Niego złem, przygotował On drogę zbawienia. Tego, który nie znał grzechu, uczynił grzechem – Jezus wziął na siebie nasz grzech i otrzymał na krzyżu sprawiedliwą karę należną nam. Stało się tak, abyśmy w Jezusie mogli stać się sprawiedliwością Bożą. Możemy zostać przywróceni do właściwej relacji z Bogiem, po prostu wierząc Chrystusowi, pokutując z grzechu i zwracając się do Niego w wierze. Oto przesłanie, które zostało nam powierzone.

Musimy przekazywać to przesłanie bez względu na dyskomfort, jaki się z tym wiąże, wymagany wysiłek i wstyd, który trzeba znieść. Ambasadorowie istnieją po to, aby przekazywać wiadomości. Dlatego krzyczymy: „Pojednajcie się z Bogiem”. Możemy nie czuć się jak przedstawiciele Królestwa Bożego, ale nimi jesteśmy. Tak jesteśmy postrzegani w duchowym Królestwie i jest to zdumiewająca prawda.

Oczywiście możemy być dobrymi lub złymi ambasadorami. Jeśli czytasz tę książkę, to zakładam, że chcesz właściwie wypełnić to zadanie. Zastanówmy się więc, w jaki sposób możemy robić lepiej to, do czego zostaliśmy powołani.

AMBASADOROWIE I ICH POSTAWA – JAK BYĆ ŚWIADOMYM ROZMÓWCĄ

Poniżej przytaczam list, który otrzymałem. Dotknął on mojego serca. Gdy będziesz go czytać, pomyśl, jak można na niego odpowiedzieć.

Drogi Macku,

modlę się już jakiś czas o Candice – o szansę głoszenia jej ewangelii. Zarysuję tło: Candice została wychowana w rodzinie katolickiej, ale obecnie nie uczęszcza do żadnego kościoła. Prowadzi homoseksualny tryb życia w rodzinie z czwórką dzieci. To ona w zasadzie opiekuje się dziećmi, choć biologicznie to dzieci jej partnerki. Mama Candice choruje na raka i mieszka półtora tysiąca kilometrów od niej. Znam Candice od dwudziestu pięciu lat i od dwóch lat dla niej pracuję. Wie, że traktuję moją wiarę poważnie, i zasadniczo mogę powiedzieć, że darzy mnie sporym szacunkiem. Oferowałam jej swoją modlitwę, co przyjęła z wdzięcznością, a nawet wspierała mnie finansowo, gdy wyjeżdżałam na krótkie misje.

Pewnego dnia, gdy wspomniała mi o odwiedzeniu swojej mamy, wybuchła płaczem. Nigdy wcześniej nie widziałam, żeby płakała. Gdy tak przy niej siedziałam, próbowałam przywołać na myśl ewangelię, aby powiedzieć coś, co odnosiłoby się do wieczności i nie brzmiało jak brak współczucia. W końcu jednak niczego takiego nie powiedziałam. Zaledwie postarałam się, aby czuła się swobodnie w moim towarzystwie i nie bała się przy mnie płakać. Chciałam jej też pokazać, że mam dużo empatii dla niej w tej sytuacji. Myślę, że mogłam zrobić coś więcej.

Gdy później o tym myślałam, żałowałam, że nie powiedziałam czegoś w stylu: „Ból, który obecnie czujesz, jest normalny w tym zepsutym przez grzech świecie. Ten świat jest zepsuty, ale nie będzie już taki, gdy Bóg pogodzi wszystkie rzeczy ze sobą”. Myślę, że powstrzymałam się od powiedzenia tego, ponieważ nie chciałam, aby zakładała, jak większość ludzi, że nie musi robić nic, aby zostać włączona w Boży plan pojednania. Czy mimo to powinnam to powiedzieć? A może powinnam powiedzieć coś innego?

Kim

To trudne pytania w świecie lubiącym konkrety. Odpowiedziałem w następujący sposób:

Droga Kim,

przede wszystkim uważam, że wartością samą w sobie jest pozwolić komuś czuć się na tyle bezpiecznie, że może płakać w twojej obecności. Wiem jednak, jak się czujesz – to poczucie, że mamy do zaoferowania niezwykle cenną moc pocieszenia, która pośród bólu serca, jeśli tylko pokonalibyśmy wszystkie przeszkody stojące na drodze, aby serce przyjęło Chrystusa, daje świadomość, że ludzie mogą poznać tego, który pewnego dnia otrze z serca każdą łzę. A co pogarsza sprawę, wiemy, jak blisko są prawdy – „To jest w sercu, a ja jestem obok ciebie” – ale oni po prostu nie mogą tego zobaczyć.

Lecz przejdźmy teraz do Candice. Może Bóg poprzez twoje świadczenie pokonuje wszystkie bariery, jakie jej serce stawia Chrystusowi. Naturalnie nie jestem pewien, jakiego rodzaju pracę wykonuje Duch Święty, może się jednak okazać, że twoje pocieszenie było najlepszą rzeczą, jaką mogłaś zrobić w tamtej chwili, w łańcuszku wielu innych dobrych rzeczy, które Candice widzi w tobie.

To, co należałoby zrobić teraz, jak mi się wydaje, to przeprowadzić z nią kolejną rozmowę. Czy byłoby możliwe, żebyś zaprosiła Candice na rozmowę przy kawie? Powiedziałbym coś w stylu: „Candice, chciałabym porozmawiać z tobą o duchowych rzeczach przy kawie; czy nie będzie to dla ciebie problemem?” Gdy zapewniamy ludzi, iż jesteśmy świadomi, że rozmowa o wierze może być dla nich trudna, stają się bardziej otwarci. Wiem to z doświadczenia.

Przy kawie lub posiłku powiedziałbym to, co powiedziałaś ty (bardzo mi się podoba sposób, w jaki to ujęłaś: „Ból, który obecnie czujesz, jest normalny w tym zepsutym przez grzech świecie”). Z pewnością zachęcałbym cię, abyś to powiedziała, a następnie znów poprosiła o pozwolenie, by powiedzieć, w jaki sposób Bóg jedna zepsuty świat ze sobą: „Candice, czy mogłabym ci powiedzieć, w jaki sposób kochający Bóg działa w tym zepsutym świecie?” A następnie: „Candice, twoje łzy naprawdę mnie poruszyły, a kiedy o tym myślę, nie jestem w stanie wskazać niczego, co byłoby w tej sytuacji ważniejsze niż przesłanie o Chrystusie”. Albo: „Wiem, że religia może dzielić ludzi, ale przez dwa tysiące lat ludzie znajdowali w przesłaniu o Jezusie klucz do zrozumienia życia i śmierci – i chciałabym ci o nim opowiedzieć”. Albo: „Candice, wiesz, że wierzę w Boga na krzyżu, to znaczy Boga, który utożsamił się z naszą śmiercią. A to ma tak ogromne znaczenie dla twojej sytuacji, że chciałabym ci opowiedzieć o przesłaniu Jezusa dla ciebie” – coś w tym stylu albo może połączenie tego wszystkiego. Na pewno wiesz lepiej, co powiedzieć w kontekście swojej relacji z Candice, ale celem jest uczciwe przedstawienie ewangelii, która ma wartość wieczną i pomoże jej dokonać najważniejszego: pokutować z grzechu i odpowiedzieć na wiarę.

W pewnym sensie bardziej nawet zatroszczyłbym się o to, aby jej matka usłyszała prostą i prawdziwą prezentację ewangelii, jeśli nie poznała jej do tej pory, ale wychodzę nieco poza to, czego dowiedziałem się od ciebie. Przy okazji, gorąco polecam ci przeczytanie książki Is God Anti-Gay? Sama Allberry’ego.

Twój brat,

Mack

Ta wymiana listów odsłania pewne podstawowe zasady, którymi się kieruję, rozmawiając z ludźmi o wierze. Oto one:

• Bądź dla siebie wyrozumiały, gdy dzielisz się wiarą. Zauważyłem, że często boję się ewangelizować, ponieważ mogę zrobić to źle – i to na wiele sposobów. Mogę przekręcić przesłanie. Mogę milczeć, gdy trzeba mówić. Mogę powiedzieć rzeczy, o których później myślę, że były głupie. Ale dobrze jest sobie przypominać, że nawet nasze błędy mogą pomóc nam stać się lepszymi ambasadorami.

• Wychodź ludziom naprzeciw tam, gdzie są.

• Szukaj otwartych drzwi. Kultura ewangelizacji jest naprawdę pomocna w tym przypadku. Gdy członkowie kościoła mówią sobie o otwartych drzwiach, które dostrzegają, inni zauważają okazje do zaangażowania się.

• Bądź współczujący i pielęgnuj w sobie serce troskliwe dla innych. Pamiętaj, że jesteś grzesznikiem. Pokora wyraża ewangelię.

• Pamiętaj, że mamy odpowiedź na najważniejsze pytania w życiu. Właśnie to oferujesz. Gdy prawdziwość życia przebija powierzchowne bariery, które trzymają ludzi z dala od Boga, możesz świecić światłem ewangelii. Nie ukrywaj jej pod koszem.

• Skup się na tym, że ludzie są oddzieleni od Boga, a nie na moralnym życiu.

• Bądź świadomym rozmówcą. Planuj, co chcesz przekazać. Dzięki temu powiesz o rzeczach potrzebnych, a nie powiesz tych, które są przykre lub obraźliwe.

• Przyznaj, co wiemy, a czego nie. Kim, mówiąc o świecie zepsutym przez grzech, potwierdziła prawdę, którą widzimy dookoła nas. Chrześcijanin ma tutaj przewagę, ponieważ wie, co sprawiło, że świat wygląda tak, a nie inaczej. Pomocna jest dla mnie również świadomość, że nie zawsze wiem, dlaczego Bóg coś robi albo co robi, ale wierzę, że to On nadaje sens wszystkiemu w tym zepsutym świecie.

• Dobrze jest (choć to niekonieczne) poprosić o pozwolenie, zanim będziesz się dzielić ewangelią.

• Zadawaj dużo pytań. Bądź dobrym słuchaczem.

• W końcu, jeśli znasz konkretne problemy, z którymi boryka się druga osoba w swoim życiu, możesz zadać sobie trud i zdobyć pewną wiedzę na dany temat. Przeczytaj książkę lub skonsultuj się ze specjalistą w tej dziedzinie.

AMBASADOROWIE MUSZĄ BYĆ ODWAŻNI I ZROZUMIALI

Gdybym znalazł się w więzieniu z powodu ewangelizacji, jestem raczej pewny, że prosiłbym przyjaciół o modlitwy, aby Bóg mnie stamtąd wydostał! Paweł jednak, będąc w więzieniu, modlił się o odwagę i umiejętność głoszenia zrozumiałej ewangelii (Ef 6:19; Kol 4:3–4).

W moim mniemaniu odwaga jest najbardziej potrzebnym elementem ewangelizacji we wspólnocie chrześcijańskiej, przynajmniej w Ameryce Północnej. To właśnie odwagi możemy się uczyć od naszych braci i sióstr mieszkających w krajach, w których nie ma wolności religijnej.

Po raz pierwszy spotkałem się z Irańczykiem Farshidem, gdy przybył do naszego domu w Dubaju na spotkanie ze studentami. Siedzieliśmy obok siebie, a wykład przedstawił Nisin. W pomieszczeniu było około trzydziestu studentów. Zauważyłem, że Farshid czuje się niekomfortowo. Wreszcie skłonił się ku mnie i powiedział:

– Mack, to świetny mówca, ale kiedy wreszcie przejdzie do ewangelii?

Wreszcie zrozumiałem, dlaczego był taki niespokojny. Farshid chciał, aby ewangelia została w jasny sposób przedstawiona studentom.

– Nie martw się, bracie – odpowiedziałem. – Jeszcze się nie zdarzyło, żeby Nisin pominął Dobrą Nowinę, zaraz ją usłyszysz.

I usłyszał. Nisin opowiedział niesamowitą historię o Chrystusie, który zbawia grzeszników. Gdy to zrobił, Farshid przestał się wiercić, a jego oczy wypełniły się łzami. Odkryłem, że ludzie pochodzący z miejsc, w których wielu nienawidzi krzyża, wydają się kochać go jeszcze bardziej.

Następnego roku jadłem z Farshidem lunch w Kapsztadzie, w Republice Południowej Afryki, podczas konferencji w ramach Kongresu Lozańskiego. Powiedział, że w Iranie sytuacja staje się bardzo trudna i wyczuwa, że kwestią czasu jest jego aresztowanie – tylko za bycie odważnym i zrozumiałym świadkiem ewangelii. Opuścił bezpieczne miejsce wśród braci w Kapsztadzie i wyjechał do Teheranu. To naprawdę odważny brat.

Farshid został aresztowany w Boże Narodzenie. Zarzut brzmiał: „zdrada Islamskiej Republiki Iranu” albo, ujmując to inaczej, bycie wiernym świadkiem Chrystusa. Wyrok: sześć lat. Jego żona wraz z dwójką małych dzieci uciekła przez góry w Turcji do obozu dla uchodźców. Farshid przebywa w cieszącym się niechlubną reputacją więzieniu Evin w Iranie. Gdy ma okazję przemycić z więzienia list, prosi przyjaciół, aby modlili się dla niego o odwagę i zrozumiałe głoszenie ewangelii, a także o to, by nie przestawał radować się w Chrystusie.

Większość z nas nie doświadcza takich prześladowań za swoją wierność. Farshid jednak kocha Jezusa i ewangelię. Tak jak apostoł Paweł: wszystko uznaję za szkodę wobec doniosłości, jaką ma poznanie Jezusa Chrystusa (Flp 3:8). Dlatego z odwagą i w jasny sposób mówi ludziom wokół siebie o zbawieniu, jakie znalazł w Chrystusie.

Niech historia Farshida stanowi dla ciebie zachętę. Bądź odważny i zrozumiały w głoszeniu ewangelii tam, gdzie jesteś. Biblia nawołuje nas, abyśmy pamiętali o tych, którzy byli mężni i wierni, oraz byśmy szli za ich przykładem.

AMBASADOROWIE PRZEKAZUJĄ PRZESŁANIE I UFAJĄ CHRYSTUSOWI W KWESTII ODPOWIEDZI

Przy taśmie do odbioru bagażu na lotnisku O’Hare zebrało się nas czterech. Przyjechaliśmy do Chicago na ważne spotkanie biznesowe. Spotkanie rozpoczęło się znacznie wcześniej, niż dotarliśmy do hotelu. Pogrążeni w głębokiej dyskusji wskoczyliśmy do taksówki prowadzonej przez Ibrahima.

Podczas naszej burzliwej rozmowy o różnych implikacjach strategii biznesowych Ibrahim zwrócił się do mnie:

– Wiesz, ten świat jest niesamowity!

Spojrzałem na niego, próbując równocześnie śledzić to, co słyszałem z tylnego siedzenia.

– To wszystko stworzył Allah – powiedział, wykonując szeroki gest obejmujący centrum Chicago, gest, który sprawił, że samochód gwałtownie zjechał na sąsiedni pas. Przytaknąłem milcząco, w skrytości ducha żałując, że nie siedzę z tyłu. – Ale najbardziej niezwykłe jest to, że Allah zapisuje wszystko, co robimy.

– Tak, zgadzam się – odparłem, z trudem wyrywając się z mojego menedżerskiego trybu. – Jestem chrześcijaninem i wierzę, że Bóg rzeczywiście zapisuje każdy czyn.

– Wiesz, jaka jest różnica pomiędzy tobą i mną? – kontynuował Ibrahim. Byłem przekonany, że to pytanie retoryczne. – Ty wierzysz, że Jezus był Bogiem, a ja wierzę, że był tylko prorokiem.

Ibrahimowi nie brakowało odwagi do bycia muzułmańskim ewangelistą.

– Tak, to również prawda, Ibrahim – powiedziałem. Potraktował to jako zachętę i rozpoczął teologiczny monolog, który trwał prawie aż do naszego przyjazdu do hotelu.

Gdy jednak dotarliśmy na miejsce, Ibrahim zamilkł, a ja wypełniałem formularz płatności kartą kredytową. Wreszcie miałem szansę, żeby coś powiedzieć:

– Wiesz co, Ibrahim? Zgadzam się co do tego, że zarówno chrześcijanie, jak i muzułmanie wierzą, że wszystkie grzechy są zapisane, ale muzułmanin wierzy, że grzechom można przeciwstawić dobre uczynki, podczas gdy chrześcijanin wierzy, że Jezus oferuje wybaczenie grzechów przez wiarę. To jest właśnie największa różnica. Dlatego kocham Jezusa. On nie waży naszych grzechów i dobrych uczynków. Wybacza nasze grzechy, ponieważ za nie zapłacił.

Ibrahim spojrzał w sufit swojej taksówki.

– Hm – powiedział.

Następnie pomógł mi wyjąć bagaże. Gdy włączył silnik, aby odjechać, zastanawiałem się, czy moje słowa do niego dotarły. Może powinienem był dać mu większy napiwek? Nagle zobaczyłem, że zaświeciły się światła stop w jego aucie i zawraca taksówkę. „A może do niego dotarłem! – pomyślałem. – Założę się, że chce zapytać o Jezusa. A może o wybaczenie!” Przygotowałem się, aby poprowadzić go do Chrystusa.

Ale nie, po prostu zapomniałem wziąć kartę kredytową z samochodu. Ibrahim uśmiechnął się do mnie i wręczył mi ją przez okno. Cieszę się, że był dobrym, uczciwym muzułmaninem. Gdy jednak obserwowałem, jak odjeżdża po raz drugi, znów doświadczyłem tego znajomego uczucia zawodu podczas dzielenia się wiarą. Żałuję, że nie powiedziałem więcej o ewangelii. Albo może mogłem powiedzieć lepiej.

Gdy jednak myślałem dłużej, uświadomiłem sobie, że to, co mogłem powiedzieć – czy powinienem był powiedzieć – nie jest istotne. To, co faktycznie powiedziałem, było prawdą, dlatego ufam, że Bóg tego użyje. I nie tylko dla dobra Ibrahima, ale także mojego. Kocha mnie i podoba Mu się to, że próbowałem bronić wiary. On naprawdę nie wykorzystuje mojego grzechu – ani moich porażek czy też moich niezdarnych prób – przeciwko mnie. Jeżeli zatem powoła Ibrahima do wiary, to nie dlatego, że powiedziałem wszystko we właściwy sposób, ale wyłącznie ze względu na swoją łaskę.

Minęło trochę czasu, zanim mój umysł powrócił na tory właściwe dla spotkania biznesowego, ponieważ wypełniała mnie radość płynąca z rozważania Bożej dobroci i Jego przebaczenia. Bogactwo Chrystusa w moim życiu zdawało się bardziej prawdziwe, ponieważ dzieliłem się swoją wiarą. Nie wiem, czy rozmowa z Ibrahimem go zmieniła, ale na pewno przypomniała mi, o co w tym wszystkim chodzi – że życie w Jezusie jest lepsze niż spotkanie w sprawie strategii biznesowych oraz że w moim życiu obecna jest Boża łaska. Czy wiedziałem, że zostało mi wybaczone, zanim zacząłem rozmawiać z Ibrahimem? Oczywiście. Mówienie jednak o łasce komuś, kto wierzy w sprawiedliwość z uczynków, jeszcze mocniej uwypukliło tę prawdę w moim sercu. To nie jest coś, co znam tylko intelektualnie. Modlę się, aby pewnego dnia Ibrahim poznał tę samą nadzieję i radość.

Powinniśmy pamiętać, że zbawienie jest dziełem Ducha. Powinniśmy być myślący, odważni i zrozumiali, gdy mówimy o ewangelii, ale to Bóg odpowiada za wyniki. Ta wiedza daje nam wytchnienie.

AMBASADOROM NIE WOLNO SIĘ ZNIECHĘCAĆ

Apostoł Paweł mówi w 2 Liście do Koryntian 4:1: Dlatego, mając tę służbę, która nam została poruczona z miłosierdzia, nie upadamy na duchu. Musimy tę myśl przywoływać, gdy czujemy, że nasze próby ewangelizacji nie przynoszą żadnych efektów.

Podczas pewnej podróży na lotnisku w Cincinnati wpadłem na Craiga. Znałem go z kościoła. Mówił, że jest niechrześcijaninem, który sprawdza chrześcijaństwo, ale gdy patrzyłem na niego z dystansu, wydawało mi się, że jest bardziej zainteresowany wspólnotą kościoła niż samą wiarą. Spotkanie z nim zdawało się niezwykłym przypadkiem, więc zaprosiłem go na pogawędkę.

Craig wyglądał trochę jak skrzypek grający w filharmonii – jego długie srebrne włosy odstawały na boki w stylu Einsteina, patrzył w dal zmęczonym, melancholijnym spojrzeniem. Powiedział mi, że niedawno zmarła jego matka w wyniku przewlekłej choroby. To potwierdziło moje przeczucie, że nasze spotkanie nie jest przypadkowe. Bóg działał w życiu Craiga, a ja się przygotowałem, aby rozmawiać z nim o Jezusie. „Kto wie – pomyślałem. – Może to odpowiedni czas”.

Zrobiłem to, co powinno się zrobić w takiej sytuacji. Wyraziłem swój żal z powodu śmierci jego matki i zapytałem, jak się czuje. Nie naciskałem na rozmowę, modliłem się, słuchając go. Wyczuwałem, że nasze spotkanie ma wszystkie symptomy Bożego działania. Gdy jednak zacząłem sondować stosunek Craiga do Jezusa, przyjął postawę obronną. Dał mi do zrozumienia, że ma się dobrze. To była miła i społecznie akceptowalna rozmowa, ale w oczywisty sposób bezowocna na poziomie duchowym.

Gdy patrzyłem, jak odchodzi, przyznałem się przed samym sobą, że jestem zmęczony. Byłem zmęczony rozmowami ze zmęczonymi ludźmi o skarbie, którego potrzebują, ale zdają się nie chcieć. Przede wszystkim jednak byłem naprawdę zmęczony poczuciem, że nie powinienem się tak czuć; poczuciem, które czasami sprawia, że chcę przestać rozmawiać o wierze.

Zanim to uczucie zawładnęło mną całkowicie, Bóg w swojej łasce naprowadził mnie na werset z Listu do Filemona, na który wcześniej nie zwróciłem uwagi: Modlę się, aby twój udział w wierze [twoje dzielenie się wiarą] owocował głębokim poznaniem wszelkiego dobra, które jest w nas dzięki Chrystusowi (Flm 6, SNP).

Apostoł Paweł ma tu na myśli coś więcej niż ewangelizacja, ale nie mniej. Modli się, abyśmy byli aktywni w dzieleniu się naszą wiarą. Zauważ jednak, że przyczyną, która za tym stoi, nie jest ani czyjaś reakcja, ani skuteczność. Paweł mówi coś, co rzadko słyszę: że dzielenie się wiarą służy także naszej korzyści, ponieważ możemy zyskać pełne zrozumienie dobrych rzeczy, które mamy w Chrystusie. Biblia wskazuje, że pośród wielu powodów, dla których należy dzielić się wiarą, jest to, co spotyka nas samych. Myślę, że to ważne nie tylko dla nas jako indywidualnych chrześcijan, ale również dla naszych wspólnot.

Moje zmęczenie ewangelizacją wynika między innymi z nieustannego skupienia na tym, co powinno się wydarzyć w życiu innych. Gdy to stanowi mój cel, a ja odnoszę wrażenie, że nic się nie dzieję, zniechęcam się. Wiedza jednak o tym, że Bóg działa we mnie, gdy aktywnie dzielę się wiarą, daje mi nadzieję, nawet gdy moje wysiłki nie wywołują żadnej pozytywnej reakcji.

Jestem przekonany, że dzielenie się wiarą, bez względu na skutki, jest kluczem do duchowego zdrowia zarówno jednostek, jak i wspólnot. Tak, oczywiście, chcemy być skutecznymi świadkami. Tak, faktycznie wielu chrześcijan robi głupie rzeczy, które przeszkadzają przesłaniu ewangelii – dobrze, ja robiłem głupie rzeczy, które przeszkadzały ewangelii – i powinniśmy przedsięwziąć kroki, które to zmienią. Jeżeli jednak chcemy głębiej zrozumieć bogactwo Jezusa, musimy aktywnie dzielić się wiarą.

Po spotkaniu na lotnisku Craig dalej uczęszczał do naszego nowego kościoła. Całymi miesiącami słuchał świadectw wielbiących Boga i jasnych prezentacji ewangelii, ale nie przełożyło się to na jakąkolwiek reakcję z jego strony. Ale pewnego dnia, pierwszej niedzieli po moim powrocie z długiej podróży, Craig mnie zaszokował. Wstał i opowiedział, jak oddał swoje życie Chrystusowi. Moje serce podskoczyło z radości, gdy usłyszałem, co Bóg uczynił w jego życiu.

Minęło wiele miesięcy, zanim Craig uświadomił sobie, że świadectwa składane w kościele nie są przedstawieniami. Myślał, że to profesjonalna gra aktorska. Było dla niego nie do pomyślenia, żeby ludzie sami mogli dochodzić do tak intymnego i głębokiego zrozumienia ewangelii. Z biegiem czasu zrozumiał, że te osoby naprawdę mówią o swoim życiu.

– No i oto jestem – powiedział. – Stoję przed wami wszystkimi, opowiadając, co sprawiło, że się nawróciłem… Teraz rozumiem ewangelię.

Może to tylko moja wyobraźnia, ale zdawało mi się, że głos Craiga utracił ten zmęczony ton. Był teraz inny – pełen życia.

Gdy Craig dzielił się w ową niedzielę swoją wiarą, opowiadając, w jaki sposób zrozumiał, co Jezus dla niego uczynił – poczułem, że moje zmęczenie także ustępuje. Nie poprowadziłem Craiga do Jezusa, ale aktywnie dzieliłem się z nim wiarą; odegrałem w jego nawróceniu pewną rolę. Byłem częścią kościoła, w którym panuje kultura ewangelizacji. Tym razem Bóg pozwolił mi dostrzec skutki mojej malutkiej misji.

Najczęściej nie mamy szansy tego zobaczyć – musimy ufać Bogu. Ale to dobrze. Bóg działa poprzez nas, gdy dzielimy się wiarą, nawet jeśli nie widzimy tego po tej stronie nieba. Może działa poprzez krótkie spotkanie z kimś w restauracji, może poprzez rozmowę, podczas której mamy okazję w minutę opowiedzieć o ewangelii, może poprzez poważne teologiczne rozważania na temat wybaczenia. Kto wie, może przez coś, co właśnie dzisiaj zrobisz?

Dlatego nie trać nadziei, nawet pośród zniechęcenia. Wiedz, że Bóg działa przez ciebie i w tobie. Możesz na Nim polegać. Nie ulegnij pokusie, aby się poddać.

Gdy Craig podzielił się wiarą w naszym kościele, podeszło do niego wielu niechrześcijan, aby porozmawiać
o Jezusie. Ich reakcja zszokowała Craiga. Myślał, że ludzie uznają go za wariata. Tym, z czym jednak najtrudniej mu było sobie poradzić, jak nam później powiedział, była świadomość tego pragnienia w ich sercach, które może zaspokoić tylko Jezus.

– Nie wiem, jak wy to możecie wytrzymać – powiedział. – Widzieć to pragnienie w ludzkich duszach.

Wiem, co ma na myśli. Czasami sam się zastanawiam, czy to wytrzymam. Widziałem tę potrzebę w Craigu i byłem kuszony, aby się poddać. Może ci zmęczeni ludzie wokół ciebie sprawiają, że zastanawiasz się, czy dasz radę. Może bezowocne próby dzielenia się wiarą z sąsiadem, którego widujesz codziennie, albo kierowcą taksówki, którego widziałeś raz w życiu, każą ci myśleć, czy warto. Może też jesteś w skrytości kuszony, aby się poddać.

Głowa do góry. Ewangelizacja jest większa niż to, co widzą twoje oczy. Pamiętaj o Bożej obietnicy: On daje ci pełniejsze zrozumienie dobrych rzeczy, które mamy w Chrystusie. Daje ci swoje oczy, abyś widział ludzi takimi, jakimi On ich widzi. Pomaga ci poznać bogate znaczenie przesłania, które niesiemy, oraz polegać na Jego działaniu w ludzkim życiu.

To wystarczające powody, aby się nie poddawać, ale jest jeszcze coś. Czasami Bóg pozwala nam oglądać, jak zmęczeni ludzie przemieniają się w ludzi pełnych światła. To wspaniałe, cudowne i niosące nadzieję.

Udostępnij!
    Dołącz!
    Wpisz swój e-mail, aby co dwa tygodnie otrzymywać najnowsze materiały EWC.