Artykuł ten jest częścią serii Czego Jezus żąda od świata na podstawie książki Johna Pipera o tym tytule.
Trwajcie we mnie, a Ja w was. Jak latorośl sama z siebie nie może wydawać owocu, jeśli nie trwa w krzewie winnym, tak i wy, jeśli we mnie trwać nie będziecie (J 15:4).
Jak mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem; trwajcie w miłości mojej (J 15:9).
Jeżeli wytrwacie w słowie moim, prawdziwie uczniami moimi będziecie i poznacie prawdę, a prawda was wyswobodzi (J 8:31–32).
Żądania Jezusa obowiązują nas całe życie. On nie żąda od nas, abyśmy podjęli jednorazową decyzję upamiętania się, przyjścia doń, uwierzenia w niego, ukochania i wysłuchania go. Wszystkie te rzeczy muszą trwać. Przemiana dokonana w wyniku upamiętania musi trwać. Przychodzenie do Jezusa musi zachodzić wciąż na nowo. Ufanie Jezusowi musi się odbywać w każdej godzinie. Słuchanie jego słowa jako codziennego źródła duchowego życia musi trwać. Jezus żąda angażowania naszych umysłów i serc każdego dnia.
Zawarte w przeszłości przymierze z Jezusem, które nie jest wyrażane codziennie w naszym życiu, jest przymierzem fałszywym. Kiedy Jezus powiedział: „Jeżeli wytrwacie w słowie moim, prawdziwie uczniami moimi będziecie” (J 8:31), to wyraził tym samym, że jeśli nie trwamy w nim, to nie jesteśmy jego prawdziwymi uczniami. Przeciwieństwem prawdziwych uczniów są fałszywi uczniowie, którymi jesteśmy, jeśli polegamy na dawnych przeżyciach, a brakuje nam stałego oddania dla Jezusa.
Spotkanie z Jezusem trwa do końca życia
Jezus nauczał o konieczności ustawicznego oddania, mówiąc: „trwajcie we mnie”. Słowo trwajcie nie jest słowem typowo religijnym. W języku Nowego Testamentu jest zwykłym terminem, używanym w znaczeniu „pozostańcie”, „kontynuujcie”, a czasami „mieszkajcie”. Jezus chciał więc przekazać nam coś takiego: „Przebywajcie we mnie. Pozostańcie we mnie. Miejcie mnie za swoje mieszkanie”. Żądanie to jest więc zaproszeniem, by spotkanie z nim przedłużyć do końca życia.
Żądanie to zostało przedstawione w kontekście przypowieści o krzewie winnym i latorośli. Jezus porównuje siebie do krzewu winnego, a nas do latorośli:
Trwajcie we mnie, a Ja w was. Jak latorośl sama z siebie nie może wydawać owocu, jeśli nie trwa w krzewie winnym, tak i wy, jeśli we mnie trwać nie będziecie. Ja jestem krzewem winnym, wy jesteście latoroślami. Kto trwa we mnie, a Ja w nim, ten wydaje wiele owocu; bo beze mnie nic uczynić nie możecie (J 15:4–5).
Powyższa przypowieść pomaga zrozumieć, co Jezus miał na myśli mówiąc, aby trwać w nim. Jej sednem jest to, że zdolność do wydawania owoców, czyli prowadzenia owocnego życia chrześcijańskiego w miłości Jezusa (J 15:12), pochodzi od Jezusa i staje się naszym udziałem wówczas, gdy trwamy w łączności z nim. Taki związek sprawia, że jesteśmy niczym latorośl połączona z krzewem winnym tak, aby przepływał przez nią życiodajny sok, dzięki któremu powstają owoce. Jezus wyraźnie mówi, że to On ma moc, jakiej potrzebujemy do prowadzenia owocnego życia: „beze mnie nic uczynić nie możecie”. Trwanie w Jezusie oznacza pozostawanie w żywym związku z życiodajnym krzewem, który daje nam moc oraz zdolność do wydawania owoców – czyli w żywym związku z Jezusem.
Przyczyna każdej dobrej rzeczy w każdej chwili naszego życia
Jezus żąda więc, aby pozwolić mu być przyczyną każdej dobrej rzeczy: „beze mnie nic uczynić nie możecie”. Czy bez niego naprawdę nic nie możemy? Bez niego możemy grzeszyć, przestać wydawać owoce i zginąć, jednak nie takie owoce obiecał nam Jezus. Sens jego obietnicy jest taki, że bez niego nie możemy zrobić niczego, co jest naprawdę dobre, co oddaje Bogu chwałę, wywyższa Chrystusa, uniża człowieka i jest niezmiennie pożyteczne dla innych. Trwanie w Jezusie oznacza trwanie w każdej godzinie w żywej łączności z tym, który sam jeden sprawia w naszym życiu wszystko, czego od nas żąda.
Jeśli trwasz, wydajesz owoce
Jakie to ma znaczenie dla naszego praktycznego życia? Czym jest to „trwanie w żywej łączności”? W jaki sposób się to odbywa? Aby mieć właściwie pojęcie o tym należy najpierw uświadomić sobie, że trwanie w Jezusie nie jest tym samym, co wydawanie owoców czy przestrzeganie jego przykazań. Wydawanie owoców i przestrzeganie przykazań to rezultaty trwania w nim. Jeśli trwamy w nim, wydajemy owoce.
Jezus nie zaprzecza temu, kiedy mówi: „Jeśli przykazań moich przestrzegać będziecie, trwać będziecie w miłości mojej” (J 15:10). Werset ten nie oznacza tego, że trwanie w jego miłości polega na przestrzeganiu jego przykazań, gdyż byłoby to równoznaczne ze stwierdzeniem, że wydawanie owoców polega na wszczepieniu w krzew winny. Wydawanie owoców jest wynikiem naszego wszczepienia w krzew winny. Samo wszczepienie nie jest więc tożsame z wydawaniem owoców. Jezus mówi przez to, że jeśli nie przestrzegasz przykazań, czyli nie wydajesz owoców miłości (ponieważ sednem jego przykazań jest miłość – patrz J 15:12), to znaczy, że przestałeś trwać w nim, gdyż prawda jest taka, że: „kto trwa we mnie, (…) ten wydaje wiele owocu” (J 15:5). Odpowiedzią na pytanie „jak trwamy w Jezusie?” nie może być stwierdzenie: „poprzez wydawanie owoców”, ani „poprzez przestrzeganie jego przykazań”. Takie stwierdzenia pomijają kwestię „jak wydawać owoce?”. Owoce wydajemy dzięki temu, że trwamy w Jezusie. Dlatego też odpowiedź na pytanie „jak trwamy w Jezusie?”, wymaga wyjaśnienia, co trwanie to oznacza w naszym codziennym życiu.
Jak praktycznie rzecz biorąc trwamy w Jezusie?
Jezus użył dwóch podobnych zwrotów, które dają odpowiedź na to pytanie. Najpierw powiedział o trwaniu w jego miłości, a następnie o wytrwaniu w jego słowie. Oba te zwroty wskazują na trwanie jako na ustawiczną ufność w prawdziwość słów Jezusa oraz pewność jego miłości.
Trwanie oznacza ufanie w miłość Jezusa
Brak ufności w miłość Jezusa oznaczałby, że przestajemy wierzyć, że Jezus nas kocha. Po prostu po przeanalizowaniu naszej sytuacji – mogą to być prześladowania, choroba czy osamotnienie – dochodzimy do wniosku, że Jezus nas już nie kocha. Przyjęcie takiej postawy jest przeciwieństwem trwania w miłości Jezusa. Trwanie w jego miłości oznacza stałe ufanie – ufanie w każdej chwili – że On nas kocha.
Wszystko to, co nas spotyka w naszym życiu poddanemu suwerennym rządom Jezusa (Mt 8:8), jest częścią jego miłości do nas. Nawiązując do przyjemnych rzeczy, jakie nas spotykają, Jezus mówi: „oto jak mój Ojciec troszczy się o ptaki niebieskie, lilie polne – o ileż więc bardziej o was!” (por. Mt 6:26–30). Nawiązując zaś do bolesnych rzeczy, jakie nas spotykają, Jezus mówi: „Nie bójcie się, gdyż najgorsze co was może spotkać to śmierć, a przecież Ja pokonałem śmierć. Ja będę z wami aż do końca. Wy zaś otrzymacie zapłatę przy zmartwychwstaniu sprawiedliwych” (por. Mt 10:28; 28:20; J 11:25–26; Łk 14:14). Trwanie w Jezusie oznacza ufanie, że te rzeczy są prawdą –prawdą w odniesieniu do ciebie. Trwanie to oznacza przeżywanie tej prawdy godzina po godzinie. Prawda ta płynie do nas niczym sok z krzewu winnego do winorośli. Każdego dnia przyjmujemy tę prawdę na nowo i czerpiemy z niej życie.
Trwanie oznacza ufanie słowom Jezusa
Powyższe stwierdzenie jest prawdziwe także w odniesieniu do innego nakazu Jezusa: „trwajcie w moim słowie” (por. J 8:31). Stwierdzenia tego nie możemy interpretować jako zwykłego żądania: „przestrzegajcie moich przykazań”. Oznacza ono raczej „Trwajcie w ufności w moje słowa. Trwajcie w ufności w to, co wam objawiłem o mnie, o moim Ojcu i moim dziele”. Potwierdza to kontekst wypowiedzi: „Mówił więc Jezus do Żydów, którzy uwierzyli w niego: Jeżeli wytrwacie w słowie moim, prawdziwie uczniami moimi będziecie, I poznacie prawdę, a prawda was wyswobodzi” (J 8:31–32). Skutkiem trwania w słowie Jezusa jest uwolnienie. Uwolnienie od czego? Od grzechu. Ten rodzaj niewoli miał na myśli Jezus, kiedy powiedział: „każdy, kto grzeszy, jest niewolnikiem grzechu” (J 8:34). Uwolnienie z niewoli grzechu jest rezultatem trwania w słowie Jezusa: „Jeżeli wytrwacie w słowie moim, (…) prawda was wyswobodzi”. Niegrzeszenie jest owocem trwania w słowie Jezusa, a nie warunkiem tego trwania. Dlatego też przestrzeganie przykazań Jezusa, co jest w istocie jednym z opisów uwolnienia od grzechu, nie oznacza trwania w słowie Pana, lecz wydawanie owoców w wyniku tego trwania.
Dochodzimy więc do wniosku, że trwać w Jezusie – w jego miłości i jego słowie, to wierzyć, że On naprawdę nas kocha w każdej chwili, i że prawdą jest wszystko to, co On objawił nam o sobie, swoim dziele dla nas i dla naszej przyszłości z nim. W ten sposób wracamy do tego, co opisałem w rozdziale o wierze w Jezusa (Żądanie 4). Wierzyć w Jezusa jako wodę życia, dla nas oznacza pić tę wodę – rozkoszować się i sycić się nią. Podobnie w przypadku soku, który przepływa z krzewu winnego do winorośli. Otrzymujemy ten sok, pijemy go, rozkoszujemy się nim i zaspokajamy nim pragnienie naszych dusz. To codzienne doświadczanie zaspokojenia w Jezusie jest sednem wydawania owoców. To właśnie oznacza trwanie w Jezusie.
Jezus podtrzymuje nasze trwanie w Nim
Wydaje się, że trwanie, wszczepienie, picie i odpoczywanie w Jezusie to łatwe rzeczy, jednak prawda jest taka, że często kusi nas, by zaczerpnąć życiodajnego soku z innej rośliny. Nie tylko nasze grzeszne skłonności, lecz także sam diabeł stara się oderwać nas od krzewu winnego, dlatego Jezus powiedział, że musimy codziennie modlić się do Boga, aby wybawił nas od złego (Mt 6:13). Dlatego też musimy przypominać sobie, że Jezus nie zostawił nas samym sobie. Chociaż nakazuje nam, abyśmy trwali w nim i naszym obowiązkiem jest to czynić (a jeśli tego obowiązku nie wypełniamy, ponosimy winę), to jednak On sam podtrzymuje nas, abyśmy w nim trwali. Nie moglibyśmy trwać w nim, gdyby nie jego podtrzymująca moc.
Jezus pokazał tę prawdę przynajmniej trzykrotnie. Powiedział, że nikt nie może wyrwać mu z ręki jego owiec (to znaczy jego prawdziwych winorośli):
Owce moje głosu mojego słuchają i Ja znam je, a one idą za mną. I Ja daję im żywot wieczny, i nie giną na wieki, i nikt nie wydrze ich z ręki mojej. Ojciec mój, który mi je dał, jest większy nad wszystkich i nikt nie może wydrzeć ich z ręki Ojca (J 10:27–29).
Następnie modlił się do Ojca, aby sprawił, byśmy trwali w jego imieniu (to znaczy w Jezusie): „Ojcze święty, zachowaj w imieniu twoim tych, których mi dałeś (…). Dopóki byłem z nimi na świecie, zachowywałem w imieniu twoim tych, których mi dałeś, (…) i żaden z nich nie zginął, prócz syna zatracenia, by się wypełniło Pismo” (J 17:11–12). Decydującą pracę w dziele podtrzymania naszego trwania w krzewie winnym wykonuje sam Bóg.
Następnie Jezus pokazuje nam jak modli się za swoich uczniów i nie dopuszcza, aby odpadli. Przepowiedział, że w noc poprzedzającą jego ukrzyżowanie Szymon Piotr zaprze się go trzykrotnie. Zaraz po tym przemówił do Szymona słowami zachęty jako suwerenny władca: „Szymonie, Szymonie, oto szatan wyprosił sobie, żeby was przesiać jak pszenicę. Ja zaś prosiłem za tobą, aby nie ustała wiara twoja, a ty, gdy się kiedyś nawrócisz, utwierdzaj braci swoich” (Łk 22:31–32). Jezus modlił się o wytrwanie Szymona i wiedział, że tak się stanie. Nie powiedział: „jeśli się kiedyś nawrócisz”, ale: „gdy się kiedyś nawrócisz”. Odpowiedź Boga Ojca na modlitwę Jezusa była suwerenna i ostateczna. Wiara Szymona rzeczywiście zachwiała się – zgrzeszył zapierając się Jezusa, jednak nie stracił jej całkowicie. Jezus modlił się za niego i Szymon nie został odcięty od krzewu winnego. Nie ma też powodu, aby sądzić, że obecnie Jezus zaprzestał modlić się za nas o to, aby nasza wiara nie ustała.
Nie jesteśmy bezczynni w walce o trwanie w Jezusie. W ostatecznym rozrachunku rezultat tej walki jest pewny, ponieważ wynik ten nie zależy od nas. Zwycięża Jezus i nikt nie może nas wyrwać z jego ręki. On i jego Ojciec są więksi ponad wszystko. Z tego też powodu żądanie Jezusa, aby trwać w nim jest żądaniem, aby wierzyć temu, który podtrzymuje naszą wiarę w niego.
Jest to fragment książki Czego Jezus żąda od świata. Możesz nabyć ją w księgarni FEWA. Kliknij tutaj, aby złożyć zamówienie.