Tajemnica radości pośród cierpienia

Transkrypcja audio

Jesienią 2012 roku Kościół Baptystyczny Bethlehem zorganizował ogromną, pamiętną konferencję na temat niepełnosprawności. Konferencja nosiła tytuł: „Dzieła Boże: Dobry projekt Boga w niepełnosprawności”. Całe wydarzenie było skoncentrowane na Bogu, inspirujące i budujące wiarę. Zachęcam do obejrzenia całości tego wydarzenia.

Jedna z wypowiedzi Johna Pipera na tej konferencji szczególnie zapadła w pamięć jednemu z naszych słuchaczy, który przesłał ją nam, sugerując, aby umieścić ją w nagraniu z serii „Zapytaj Pastora”. W tym fragmencie pastor John wyjaśnia, jak zastosować w życiu świadectwo apostoła Pawła, który powiedział o sobie, że był “zasmucony, ale zawsze radosny” (2 Koryntian 6:10). Zasmucony, ale zawsze radosny — to paradoks, cud i tajemnica. Należy to odnieść do naszego życia, tak jak czyni to pastor John. Posłuchajmy.

Chciałbym podzielić się pewnym wnioskiem i pięcioma sposobami na to, jak zastosować go w życiu. Wniosek ten brzmi następująco: Bóg ma władzę nad tragediami i rozczarowaniami w naszym życiu do tego stopnia, że jest On w stanie użyć ich wszystkich dla naszej wiecznej radości. Jest w tym na tyle suwerenny, że może wziąć wszystkie nasze tragedie i rozczarowania i sprawić, by przyczyniły się one do naszej wiecznej radości.

Ta suwerenna łaska jest podstawą radości w smutku — nie dopiero, gdy smutek ustąpi, ale pośród smutków, które wynikają z głębokiego rozczarowania. Tak więc, chrześcijański hedonista, nie tylko szuka radości, gdy smutek już całkiem ustanie; poszukuje on radości pośród smutku, pośród rozczarowania. Hasłem przewodnim w życiu takiej osoby staje się wtedy: „zasmucony, a jednak zawsze radosny”.

Zasmuceni, a jednak zawsze radośni

Oto pięć implikacji, czy też zastosowań wypływających z tego. Warto dodać, że gdy się je wprowadzi w życie, to twój kościół, twoja rodzina i ty sam doświadczycie głębokiej przemiany.

1. Będziesz wolny od udawania.

Jeśli doświadczysz tego emocjonalnego paradoksu — smutku, a jednocześnie radości — nigdy więcej nie będziesz musiał udawać. Twój smutek będzie szczery. Twoja radość będzie szczera. Nigdy więcej nie będziesz się wstydzić, by powiedzieć „jestem bardzo smutny”, ponieważ twój smutek nie będzie przeciwieństwem radości ani czymś, co ją wyklucza.

2. Przetrwasz największe cierpienie.

Jeśli doświadczysz emocjonalnego paradoksu — smutku, a jednocześnie radości — będziesz w stanie udźwignąć smutek, które jest nieunikniony w tym świecie, przepełnionym grzechem i ułomnością. Radość, którą będziesz odczuwał w momencie ogromnego smutku, nie pozwoli, byś został przez ten smutek zmiażdżony. Radość nie sprawi, że smutek stanie się łagodniejszy. Jednak ta radość, dzięki swej sile, sprawi, że smutek będzie mniej destrukcyjny. Tak więc oto druga implikacja: tego typu doświadczenie niekoniecznie pomniejszy twój smutek, ale na pewno nie pozwoli, by cię zniszczył.

3. Będziesz w stanie uczestniczyć w smutku i radości innych.

Jeśli doświadczysz emocjonalnego paradoksu — smutku, a jednocześnie radości — twój smutek nie zniszczy radości innych, a twoja radość nie urazi ich w ich smutku. To bardzo delikatna sprawa. Chcemy, aby tak było, prawda? Chcesz iść przez życie nie rujnując różnych relacji, bez względu na to czy są one smutne, czy radosne. Nie chcesz nikogo skrzywdzić. Nie chcesz urazić tych, którzy się smucą. Nie chcesz też popsuć niczyjej zabawy.

Twoja radość będzie głęboka, jeśli jej źródłem pozostanie Boża łaska, ta sama łaska, której potrzebuje zasmucona dusza. Twoja radość będzie zakorzeniona w łasce, która z kolei pomoże ci lepiej rozumieć, jakie potrzeby mają inni, a także rozeznać jak ich błogosławić. W swoim smutku nie będziesz ponury, posępny i nie będziesz się nad sobą użalał. Przede wszystkim zwracam się teraz do siebie. Ja też uczestniczę w tej walce. Staję tutaj w obronie smutku. Nie bronię przygnębienia; nie bronię posępności; nie bronię użalania się nad sobą — nie cierpię ich w sobie.

Smutek, który odczujesz, będzie miał w sobie prawdziwą miłość, a miłość troszczy się o dobro innych do tego stopnia, że nie chce psuć czyjejś wesołości. Po prostu uważam, że istnieje ogromna ilość egoizmu w smutku, który wchodzi do pokoju i mówi: „nie bylibyście tacy radośni, gdybyście wiedzieli to, co ja wiem o sobie”. I tak oto psujesz wszystko. Wszędzie rozsiewasz swoją ponurość. Nagle stałeś się pępkiem świata? Weź się w garść. Nie musisz psuć zabawy. Jezus może podtrzymać cię przez godzinę tego wieczoru. Może sprawić, że się uśmiechniesz. Pomoże ci zagrać w kilka gier. Następnie będziesz mógł iść do domu i trochę popłakać. To nie jest hipokryzja — to miłość, która jest czymś innym.

Smutek, który podtrzymywany jest przez przenikającą, równoczesną radość jest inny od ziemskiego smutku. Ziemski smutek ma w sobie egoizm. Natomiast Boży smutek jest równie prawdziwy, ale jest on przemieniony, całkowicie przemieniony przez leżące u jego podstaw: pokój, zadowolenie, satysfakcję i radość w suwerennym Bogu; tak więc, gdy uczestniczysz w czyimś załamaniu, smutek budzi w tobie szczerą empatię, a gdy uczestniczysz w czyjejś radości, to twoja radość rośnie i uzdalnia cię do tego, by być jej częścią.

Twój ból zostanie zauważony, jeśli będzie prawdziwy. Gdy będziesz uczestniczył w życiu kościoła i żył normalnym życiem, dzień po dniu, bracia i siostry w Chrystusie poznają lepiej twoją sytuację i będą kochać cię zarówno za to, że nie rujnujesz każdej zabawy, jak i za to, że na pogrzebie nie zachowujesz się zbyt luźno.   

4. Będziesz miłą wonnością Chrystusa.

Jeśli doświadczysz emocjonalnego paradoksu — smutku, a jednocześnie radości — posługi twojego kościoła, począwszy od nabożeństwa, grupy młodzieżowej, a skończywszy na służbie wśród osób niepełnosprawnych, będą wolne od bezmyślności i błahostek; staną się natomiast miłą wonnością Chrystusa wraz z tymi cudownymi paradoksami. Twoja służba będzie miłą wonnością Chrystusa, który zapłakał nad Jerozolimą, mówiąc: „O miasto, gdybyś i ty w tym dniu poznało drogę, która prowadzi do pokoju. Lecz jest ona teraz zakryta przed tobą” (Łukasza 19:42). A mimo to Jezus rozradował się w Duchu Świętym i powiedział: „Wysławiam cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom” (Łukasza 10,21). Chrystus płakał i jednocześnie radował się widząc stan, w którym znajdowała się Jerozolima. Cóż za niezwykły Zbawiciel.

Potrzebujemy na tym świecie takich ludzi, których zachowania nie da się przypisać światowym kategoriom. Potrzebujemy nabożeństw, na których ludzie zobaczą radość połączoną, ale i powagę. Lecz ta powaga nie będzie obciążająca. Sprawi, że ludzie powiedzą: „Nie mogę tego pojąć. Doświadczam tu czegoś nadzwyczajnego”. A mimo to, tysiące naszych kościołów odrzuca to na rzecz bycia milutkim, błyskotliwym, bardziej przypominającym błazenadę, czy jakiś najnowszy program telewizyjny, film, coś, co jest dla ludzi znajome. Nie pragnij, by wydawało się im to znajome. Zapragnij, aby byli zszokowani, i by to doświadczenie wprowadziło ich w zadziwienie,  jakby Bóg przybył z innego świata i stworzył na Ziemi coś nowego — nie najnowszy film, komedię czy talk-show. Dlaczego miałbyś chcieć, aby ludzie czuli się jak w domu? Chcesz raczej, żeby zakosztowali czegoś zadziwiająco nadzwyczajnego.

Próbuję przez to powiedzieć, abyś po prostu mówił o tym, jak osobliwe jest życie chrześcijanina. Zasmuceni, a jednak zawsze radośni — jakie jest to uczucie w niedzielny poranek? Jak się czujesz, angażując się w służbę młodzieżową? Jakie to uczucie, kiedy ten paradoks, jakby przedziwny cud, staje się rzeczywistością w służbie niepełnosprawnym? Duch, który przeniknie wasz kościół, zaowocuje radosną powagą i pełną powagi radością. Nie będzie ponury. Nie będzie żałosny. Nie będzie skupiony na użalaniu się. Wyzwoli natomiast głęboką radość.

Był czas, kiedy co niedzielę stawałem przy drzwiach kościoła na kampusie i witałem wchodzących ludzi. Uwielbiałem to robić. Cieszyła mnie ta krótka nieformalna chwila, ponieważ zza pulpitu zwykle jestem „Panem Autorytetem”, a tam przy drzwiach stawałem się jakby tatą w pokoju gościnnym. I bardzo poważnie podchodziłem do tego, by tych, którzy przychodzą z pogrzebu oraz tych, którzy wracają z wesela witać w sposób adekwatny do ich sytuacji.

To niemożliwe. Czyż to nie wspaniałe mieć niemożliwą pracę? Wiesz do czego cię to prowadzi? Do modlitwy. Stajesz się zdesperowany, pragniesz widzieć cuda. „Pozwól mi mieć taką postawę, która sprawi, że cierpiący będą mogli powiedzieć: On rozumie, a wszyscy ci, którzy są pełni entuzjazmu powiedzą: On to rozumie, załapał to, i każdy będzie wiedział, że mają Ojca w niebie, który ich rozumie”. Jeśli pojmiesz paradoks tych emocji, wpłynie to na cały kościół.

5. Będziesz podobny do Jezusa.

Oto ostatni punkt: jeśli doświadczysz swego rodzaju emocjonalnego paradoksu — smutku, a jednocześnie radości — piękno i wartość Chrystusa zostaną wywyższone, ponieważ On jest w tobie najbardziej uwielbiony, kiedy ty znajdujesz pełnię zadowolenia w Nim.

A jeśli zawsze się radujesz, w twoim życiu wyczuwalny jest posmak Jego doskonałości, posmak Jego wartości, a także Jego piękna. Jest w tobie coś, co pokazuje, że kochasz Jezusa, cenisz Go. Tak bardzo Go cenisz, również pośród swoich łez, które spływają po twoich policzkach.

A z drugiej strony, łzy, które płyną, szczerość i autentyczność twojego smutku, pokazują, że zdajesz sobie sprawę z obrzydliwości grzechu na tym świecie i  okropności jego skutków w ludzkim życiu. Zdajesz sobie z tego sprawę. Nie jesteś płytki. Nie jesteś powierzchowny. Nie jesteś ślepy. Nie jesteś naiwny. Gdy widzisz takiego człowieka, jego radość odzwierciedlającą nieskończoną wartość Jezusa i smutek odzwierciedlający obrzydliwość i okropność grzechu, to rozumiesz, że spotkałeś kogoś bardziej podobnego do Jezusa i chcesz być jak on.

Panie, pokaż nam więcej

Na tym zakończymy. Zasmuceni, a jednak zawsze radośni — niech Bóg działa przez ten paradoks, przez ten cud. I proszę, nie oceniaj takiego człowieka zbyt pochopnie. Zwracam się do ciebie jako ten, który sam próbuje zrozumieć i żyć zgodnie z tym – jako tata, jako mąż, jako pastor. Mówię o czymś, co przekracza moje zdolności. Wypowiadam te słowa, które sam chciałbym, aby były bardziej realne w moim życiu.

Nie odchodź z tego miejsca, mówiąc: „No cóż, pewnie niektórzy już to osiągnęli”. Nikt tak do końca tego nie osiągnął. Wskazuję tu możliwość, którą mamy, aby spojrzeć w górę i zawołać: „Naprawdę, Panie? Naprawdę? Zasmuceni, a jednak zawsze radośni? Błagam, pokaż mi, pokaż mi jak może to wyglądać w moim życiu!”.

Udostępnij!
    Dołącz!
    Wpisz swój e-mail, aby co dwa tygodnie otrzymywać najnowsze materiały EWC.