Na początku swojej wybitnej książki „Krzyż Chrystusa” John Stott cytuje Emila Brunnera mówiącego: „Krzyż jest znakiem chrześcijańskiej wiary, chrześcijańskiego kościoła, objawienia Boga w Jezusie Chrystusie … Ten, kto rozumie właściwie krzyż – to jest opinia Reformatorów – ten rozumie Biblię, rozumie Jezusa Chrystusa” (44).
Moim zdaniem, to skupienie na krzyżu jest zdrowe i biblijne. Z całą pewnością krzyż jest bezpośrednią przyczyną przebłagania, pojednania Boga z grzesznymi, pokutującymi ludźmi. Ale zawsze istnieje niebezpieczeństwo, że to co jest centralne – stanie się wyłączne, a to co jest peryferyjne – stanie się zupełnie niewidoczne. Wszakże Jezus uczynił więcej, aby nas zbawić niż to, że po prostu umarł. Jeśli to miałoby być wszystkim, co było niezbędne, to mógł w Wielki Czwartek po prostu teleportować się do ludzkiego ciała (lub w tym wypadku – w piątek wczesnym rankiem), umrzeć na krzyżu, a potem natychmiast powstać ponownie do życia i wstąpić do nieba przed zachodem słońca. Wszystko w ciągu jednego dnia! Nie ma potrzeby marnować 30 lat życia, a potem jeszcze bezsensownych 40 dni po zmartwychwstaniu.
Ktoś mógłby zawsze dowodzić, że reszta życia Jezusa (wcielonego + uwielbionego) ma znaczenie, ale nie dla celów zbawienia. Mniej więcej takim wnioskiem Stott kończy swoją książkę Krzyż Chrystus (szczególnie zobacz strony 232-234 [w oryginale – przyp. red.]). Wydaje się jednak nieco dziwne, że wydarzenia i cel życia Jezusa zostały tak radykalnie rozdzielone. Pogląd ten wydaje się również zaciemniać niektóre niuanse Nowego Testamentu. Jako przykład weźmy zmartwychwstanie: Paweł mówi, że Chrystus został „wzbudzony dla naszego usprawiedliwienia” (Rzym 4:25); Piotr przypisuje zmartwychwstaniu zbawczą skuteczność dwukrotnie (1 Piotra 1:3. 3:21); a głoszenie apostołów w Dziejach Apostolskich obwieszcza, że zmartwychwstanie Chrystusa jest wypełnieniem przymierza Dawidowego (2:30-32, 13:30-37), przyczynę przyjścia Ducha (2:33), oraz jest dowodem nadchodzącego sądu (17:31). To nauczanie nie mówi, że zmartwychwstanie tam po prostu jest, jak ujmuje to Stott, „żeby potwierdzić skuteczność Jego śmierci, tak jak wcielenie miało miejsce, aby przygotować jej możliwość” (s. 233).
W jaki sposób utrzymujemy centralność krzyża bez eliminowania pustego grobu, historii żłobu, dźwięku ostatniej trąby? Na ile nasza Ewangelia jest Wielkopiątkowa, a na ile jest także Wielkanocna oraz Bożonarodzeniowa? Z jednej strony nie chcemy skupiać się na ukrzyżowaniu Jezusa tak bardzo, że po prostu nie będziemy mieli nic do powiedzenia odnośnie Jego kuszenia lub Jego przemienienia, Jego reprezentowania [Jezus reprezentuje swój lud przed Ojcem – przyp. tłum.] lub jego powrotu. Z drugiej strony, nie chcemy spłaszczyć narracji, aby ukrzyżowanie Chrystusa nie straciło swojego centralnego i dramatycznego znaczenia.
Potrzebujemy zrównoważonego skupienia na szerszej narracji zarówno na krzyżu (lub na krzyżu i zmartwychwstaniu razem), jak i na kluczowym punkcie zwrotnym wewnątrz tej narracji. Innymi słowy, potrzebujemy odkryć inne elementy zbawczego dzieła Jezusa, ale zawsze w powiązaniu z krzyżem (lub z krzyżem/pustym grobem). Dobrą metaforą jest powieść, gdzie niezbędna jest znajomość zarówno szerszej narracji, jak i kulminacyjnych punktów zwrotnych wewnątrz tej narracji.
Aby pobudzić do refleksji nad szerszym przebiegiem zdarzeń w zbawczym dziele Chrystusa, poniżej znajduje się sześć innych „momentów” w zbawczym dziele Jezusa, które czasami bywają pominięte (i nie jest to wyczerpująca lista).
1. Wcielenie i (dziewicze) narodzenie
Studiując łacinę eklezjalną, pamiętam czytanie tekstów średniowiecznej liturgii i to jak, raz za razem, byłem poruszony tym, że wczesny i średniowieczny kościół bardzo podkreślał wcielenie i dziewicze narodzenie – jednak nigdy nie rozdzielał tego od śmierci Chrystusa. (To sprawia, że współcześni teolodzy tacy jak Brunner, który podważa dziewicze narodzenie, wyglądają całkiem wariacko: kłócą się nie tylko z dwoma małymi fragmentami z Mateusza i Łukasza, ale także z ogromem uwielbienia oddawanego przez chrześcijan poprzez całe stulecia).
Teolodzy tacy jak Ireneusz, Atanazy i Anzelm postrzegali samo wcielenie jako rekonstruowanie i gloryfikowanie ludzkiej natury. Uważam to za intrygujący pomysł, częściowo dlatego, że nie mogę pojąć jak połączenie boskości i ludzkości w jednej osobie, mógłby nie mieć żadnego zbawczego wpływ na resztę ludzkości, a częściowo z powodu tej, często zaniedbywanej, historii w Ewangeliach synoptycznych, historii przeobrażenia. Przeobrażenie pokazuje, że ludzkie ciało Chrystusa było wyjątkowe nawet przed jego zmartwychwstaniem – lub ujmując to lepiej, że jego zmartwychwstanie było organicznym zwieńczeniem wcielenia, a nie nałożeniem na Jezusa jakiejś obcej chwały. Moim zdaniem to świadectwo sugeruje, że znaczenie zmartwychwstania Chrystusa nie może być całkowicie oderwane od Jego wcielenia.
2. Bezgrzeszne życie
Bezgrzeszne życie Chrystusa jest ważne, ponieważ rekapituluje (podsumowuje) porażkę Adama i Izraela w odzwierciedlaniu Boga, oraz ponieważ (przynajmniej wg poglądu doktryny reformowanej) wypełnia prawo w jego aktywnym i pasywnym wymiarze, co potem przypisane jest wierzącym podczas ich nawrócenia. Ale nawet jeśli ktoś ma skrupuły wobec pojęcia rekapitulacji (podsumowania) i wzdryga się na pojęcie imputacji (przypisania) [przypisanie grzesznikowi sprawiedliwości Chrystusa – przyp. tłum.], życie Chrystusa w posłuszeństwie musi być postrzegane jako zbawcze wydarzenie, ponieważ jest ono nierozłącznie związane z Jego przebłagalną śmiercią. Śmierć Chrystusa na krzyżu była częścią Jego bezgrzesznego posłuszeństwa (czy w jednym momencie „bezgrzeszne życie” skończyło się i zaczęła się „przebłagalna śmierć”?).
Słyszałem jak Tim Keller powtarza w niezliczonej liczbie kazań: „Chrystus żył życiem, jakim my powinniśmy żyć; Chrystus umarł śmiercią, którą my powinniśmy umrzeć” – wydaje mi się, że te dwie części stwierdzenia Kellera nie powinny być rozdzielane od siebie. Życie i śmierć Chrystusa są ostatecznie jedną organiczną rzeczywistością, która zawiera zarówno pozytywne wypełnienie („życie, którym my powinniśmy żyć”) oraz negatywne pochłonięcie („śmierć, którą powinniśmy umrzeć”); zarówno całkowite zastępstwo, jak i ścisłe zastępstwo; zarówno reprezentowanie („w Nim”) jak i zastąpienie („za nas”).
Odkrywając pojęcie zastępstwa jako cechę wspólną, jesteśmy w pozycji, aby postrzegać śmierć Chrystusa jako kulminacyjny, szczytowy wyraz procesu już zainicjowanego w Jego życiu. Dlatego Luter powiedział o śmierci Chrystusa, że jest jednym „momentem” większej „wymiany”, a Kalwin mógł napisać:
Ktoś teraz zapyta, jak Chrystus usunął grzech, pozbył się oddzielenia pomiędzy nami a Bogiem, oraz zyskał sprawiedliwość, która czyni Boga przychylnym oraz łaskawym wobec nas? Na to możemy ogólnie odpowiedzieć, że osiągnął to dla nas poprzez cały ciąg swojego posłuszeństwa … Od momentu, kiedy przyjął postać sługi, zaczął płacić cenę wyzwolenia, aby nas odkupić” [tłumaczenie własne] (Institutes 2.16.3).
3. Pogrzeb
Jeśli przyjmiemy, że wydarzenia/fakty działalności Jezusa są połączone z ich celem/znaczeniem, to możemy zadać takie pytania: „Dlaczego było ważnym dla Jezusa, aby rzeczywiście umrzeć, a nie jedynie wycierpieć gniew Boga na krzyżu przez kilka godzin?”. Lub: „Dlaczego było to ważne, aby istniał pewien ciąg czasu pomiędzy Jego śmiercią a zmartwychwstaniem (od piątkowego popołudnia do niedzielnego wschodu słońca), niż raczej żeby umarł i natychmiast wrócił do życia?”.
Interesującym jest czytanie średniowiecznych teologów podejmujących to pytanie. Zasadniczo dowodzili, że zbawienie musi być tak szerokie jak grzech, i dlatego musi zajmować się nie tylko samym grzechem, ale również jego skutkami, takimi jak wina i śmierć. Myślę, że jest to właściwe. Z lekkim przytaknięciem ku klasycznemu powiedzeniu Grzegorza: „to, które nie jest wcielone nie jest uzdrowione”, ktoś prawdopodobnie mógłby stwierdzić, że „to, co nie jest doświadczone, nie jest przebłagane”. Tak jak antidotum musi dotknąć całej choroby, aby ją uleczyć, tak też Jezus musi poddać się wszystkiemu od czego nas zbawia: nie tylko grzechowi, gniewowi, winie i byciu opuszczonym przez Ojca, ale też w konsekwencji duchowej i fizycznej śmierci. Tylko kiedy ten, który jest “życiem” (Jan 14:6) wchodzi w stan śmierci, powoduje, że śmierć zaczyna działać wstecz”, tak jak to powiedział C. S. Lewis w Lwie, Czarownicy i starej szafie. Antidotum musi rozprzestrzenić się po całym systemie.
4. Zmartwychwstanie
Zmartwychwstanie Chrystusa jest przedmiotem szczególnej uwagi, ale zwykle w odniesieniu do jego historycznej wiarygodności lub apologetycznego użycia. Często cytujemy 1 Koryntian 15:17 i upieramy się, że bez zmartwychwstania nie ma nadziei, ale często nie odkrywamy dlaczego tak jest. Jakie jest jego teologiczne znaczenie? Jakie ma znaczenie w naszym codziennym życiu?
Książka Richarda Gaffina Zmartwychwstanie i Odkupienie jest szczególnie odkrywcza w tym temacie i powinna być szerzej czytana i studiowana. Dowodzi on, że w myśli Pawła, zmartwychwstanie Chrystusa jest tak samo dogłębnie mesjańskie i reprezentacyjne jak Jego śmierć, a nawet że przebłaganie nie jest kompletne bez zmartwychwstania. Odkrywam trzy aspekty soteriologicznej ważności zmartwychwstania w tym artykule [dostępnym w j. angielskim – przyp. tłum], i osoby zainteresowane tym tematem, mogą na niego zerknąć.
5. Wstąpienie i panowanie w niebie
W Chwale Chrystusa John Owen kładzie ogromny nacisk na fakt, że życie Jezusa, który wstąpił [do nieba – przyp. tłum.] jest ciągle ludzkim, cielesnym życiem: „ale to, że jest ciągle w ludzkiej naturze, którą miał na ziemi, że ma tą samą racjonalną duszę i to samo ciało, jest fundamentalnym elementem chrześcijańskiej wiary”. Dlaczego cielesne życie Chrystusa, który wstąpił jest tak ważne? W Jego życiu po wstąpieniu, Chrystus wstawia się za wierzącymi (Rzym 8:34, Hbr 7:25, 1 Jana 2:1-2), włada narodami i rozwija Swoje królestwo jako obiecany Król Dawidowy (Dzieje 2:30-31), oraz posyła Ducha, aby przekonywał niewierzących o prawdzie Ewangelii, oraz aby wyposażył Jego kościół (Dzieje 2:33, Jan 16:7-11, Ef 4:7-8). Dlatego, w tej chwili, oraz przez całą historię kościoła, Jezus jest zaangażowany w zbawcze działanie (wstawianie się, władanie, posyłanie Ducha).
6. Powtórne Przyjście
Powtórne przyjście jest przedstawione w Nowym Testamencie jako zbawcze wydarzenie (np.: Hbr 9:28). Nie jest wyzwaniem, aby właśnie tak je postrzegać. Ale co ciekawe, niektórzy reformowani teolodzy tacy jak Bavinck, utrzymywali, że Chrystus będzie kontynuował swoją funkcję jako mediator pomiędzy Bogiem, a uwielbioną ludzkością nawet w tym miejscu. Jako druga osoba Trójcy zawsze będzie Bogiem-człowiekiem (wcielenie było stałym boskim mechanizmem), więc mediacyjna rola Chrystusa pomiędzy nieskończonym Bogiem oraz skończoną ludzkością będzie kontynuowana w wieczności. Bavinck uznał, że “mediacja pojednania” nie będzie kontynuowana na nowej ziemi, ale utrzymywał, że Jego „mediacja jedności” będzie trwała przez całą wieczność. „Ci, którzy temu zaprzeczają muszą dojść do nauki, że Syn, w jakimś momencie w przyszłości, zrzuci i zniszczy swoją ludzką naturę; a dla takiego poglądu nie ma nigdzie biblijnego poparcia” (Reformed Dogmatics, tom 3, 482).
Istnieją dwa końcowe zastrzeżenia dotyczące tego, jak możemy rozumieć „centralność krzyża”, która jest dokładna i narracyjnie umiejscowiona. Po pierwsze, podczas gdy te wszystkie inne „momenty” są peryferyjne względem krzyża, w taki czy inny sposób, nie wszystkie są w równym stopniu peryferyjne. Na przykład, zmartwychwstanie odgrywa dużo bardziej dominującą rolę w naszym zbawieniu niż, powiedzmy, 40-dniowe kuszenie Chrystusa lub modlitwa arcykapłańska. Pod pewnymi względami chciałoby się powiedzieć, że krzyż i zmartwychwstanie powinny być razem uważane za centrum zbawczego dzieła Jezusa, chociaż w tym miejscu rozmowa zdaje się mieć niuanse. Po drugie, omawiając różne komponenty zbawczego dzieła Jezusa, musimy zadbać o to, aby nie sprawić wrażenia, że konkurują one ze sobą, tak jakby środek i peryferie walczyły ze sobą o naszą uwagę. Jednak głębsze zrozumienie różnych „momentów” zbawczego dzieła Jezusa będzie prowadzić do rozszerzonego – nie pomniejszonego, poglądu na temat krzyża. Wszystkie te inne momenty znajdują swoje najgłębsze znaczenie w związku z tym wielkim momentem. Tak długo jak peryferyjny jest widziany jako peryferyjny, może on wzmocnić widoczność środka. Podobnie – posługując się wcześniejszą metaforą – rozumienie szerszej narracji powieści, wzmacnia zrozumienie punktu kulminacyjnego tej powieści. Ostatecznie, wielkie, zbawcze dzieło Jezusa jest jednością (tak bardzo jak Jego osoba jest jednością), którego komponenty mogą być rozróżnione, ale nigdy oddzielone.
Artykuł pierwotnie ukazał się na The Gospel Coalition.
Tłumaczenie: Andrzej Kempczyński