Link YouTube: dodaj komentarz, subskrybuj, prześlij dalej
Tytuł kazania: Jezus naucza nauczyciela
Seria: Suwerenność Boga i odpowiedzialność człowieka (1/9)
Transkrypcja wideo
Chcę wam przypomnieć, że głoszenie nie jest jak oglądanie sportu. Nie polega na siedzeniu i obserwowaniu. To nie jest forma duchowej rozrywki. Głoszenie jest tak naprawdę formą zaangażowania. To rozmowa. I zawsze wierzyłem, że wyciągasz z tego tyle, ile do tego wnosisz. A jednym ze skutków kaznodziejstwa ekspozycyjnego jest zaangażowanie w Pismo Święte, które wykracza poza kaznodzieję. Zamierzenie jest takie, że przynosicie swoją Biblię i nawet jeśli usiądziecie gdzieś w rogu, daleko ode mnie, gdzie nie mogę tak naprawdę przyciągnąć waszej uwagi, Słowo Boże może przyciągnąć waszą uwagę, bo macie je tuż przed swoimi oczami, w waszych rękach. I to jest bardzo, bardzo ważne, bo kiedy tutaj przychodzicie, nie wchodzicie w interakcję ze mną. Ja jestem tylko narzędziem, jestem tak naprawdę odbitym światłem, które kieruje cię w stronę prawdziwego światła, czyli Słowa Bożego.
Korzyści płynące z głoszenia będą wprost proporcjonalne do waszego zaangażowania w tekst. Czasem jest to trochę łatwiejsze, jeśli siedzisz bliżej z przodu, ale tak długo, jak masz w rękach Słowo Boże, musisz angażować swoje serce i umysł w tekst. I mówię to w tym miejscu, ponieważ tekst, do którego zaraz przejdziemy, jest jednym z najważniejszych rozdziałów we wszystkich 66 księgach Biblii. Właściwie, można argumentować, że może to być jeden z trzech lub czterech najważniejszych tekstów Pisma Świętego. I to nie tylko dlatego, że są to słowa naszego Pana, choć jest to istotne samo w sobie. Każda część Pisma Świętego jest Słowem Pana, nawet jeśli nie pochodzi bezpośrednio z ust Jezusa, ale ta jest istotna ze względu na charakter zawartej w niej treści, która wiąże się z kwestią odrodzenia czy nowego narodzenia, które jest pierwszym wielkim cudem, mającym miejsce w zbawieniu grzesznika.
Rozumiemy, że doktryna zbawienia składa się z wielu elementów. Należy do niej oczywiście kwestia suwerennego wyboru i predestynacji. Należy do niej rzeczywistość odrodzenia. Należy do niej prawda o nawróceniu. Jest wielka prawda o usprawiedliwieniu, którą kochamy. Jest element uświęcenia. Jest prawda o odkupieniu. Są też wiara i opamiętanie, a wszystkie one są aspektami i składnikami jednego wielkiego cudu zbawienia.
Przechodząc do 3 rozdziału Ewangelii Jana, dochodzimy do wielkiej prawdy o odrodzeniu. W Bożym dziele zbawienia Jego ludu jest to drugie dzieło. Pierwszym z nich jest wybranie. Jesteśmy wybrani w Nim przed założeniem świata, przeznaczeni do zbawienia. Kiedy w odpowiednim czasie wybranie staje się aktywnym zbawieniem, pierwszym wielkim dziełem Boga jest dzieło odrodzenia, które jest tematem tego rozdziału w rozmowie z udziałem Jezusa. Staje się to bardzo fundamentalne dla naszego zrozumienia Bożego dzieła zbawienia Jego ludu.
Pozwólcie, że przeczytam wam tych dziesięć wersetów, a potem zaczniemy przez nie przechodzić. Nie łudźcie się, że zajdziemy dziś bardzo daleko, bo byłoby to kpiną z prawdy, gdybyśmy przeszli w pośpiechu przez ten rozdział.
„A był człowiek z faryzeuszów imieniem Nikodem, dostojnik żydowski. Ten przyszedł do Jezusa w nocy i rzekł mu: Mistrzu! Wiemy, że przyszedłeś od Boga jako nauczyciel. Nikt bowiem takich cudów czynić by nie mógł, jakie Ty czynisz, jeśliby Bóg z nim nie był. Odpowiadając Jezus, rzekł mu: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się kto nie narodzi na nowo, nie może ujrzeć Królestwa Bożego. Rzekł mu Nikodem: Jakże się może człowiek narodzić, gdy jest stary? Czyż może powtórnie wejść do łona matki swojej i urodzić się? Odpowiedział Jezus: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się kto nie narodzi z wody i z Ducha, nie może wejść do Królestwa Bożego. Co się narodziło z ciała, ciałem jest, a co się narodziło z Ducha, duchem jest. Nie dziw się, że ci powiedziałem: Musicie się na nowo narodzić. Wiatr wieje, dokąd chce, i szum jego słyszysz, ale nie wiesz, skąd przychodzi i dokąd idzie. Tak jest z każdym, kto się narodził z Ducha. Odpowiedział Nikodem i rzekł do niego: Jakże to się stać może? Odpowiedział Jezus i rzekł mu: Jesteś nauczycielem w Izraelu, a tego nie wiesz?”.
Pięć razy w tych dziesięciu wersetach nasz Pan mówi o byciu nowo narodzonym, o byciu narodzonym. Idea narodzenia na nowo jest bardzo znaną koncepcja dla wierzących. Przynajmniej terminologia jest bardzo, bardzo znaną częścią ewangelicznego żargonu. Od długiego czasu popularne jest mówienie o sobie jako o nowo narodzonym chrześcijaninie, żeby odróżnić się od bycia swego rodzaju tradycyjnym chrześcijaninem. Jest to rodzaj chrześcijańskiej popkultury. Zostało to przekształcone w wyrażenie (zestawienie) “nowo narodzony chrześcijanin”. Ewangeliści od dziesięcioleci wzywają ludzi, żeby narodzili się na nowo, mówili ludziom, że muszą narodzić się na nowo, a następnie mówili im, jak narodzić się na nowo, jakie kroki są potrzebne, jaką pójść ścieżką, jaką modlitwę odmówić, żeby narodzić się na nowo.
Napisano książki o tym, jak narodzić się na nowo. Artykuły o tym, jak narodzić się na nowo. Broszury o tym, jak narodzić się na nowo. W rzeczywistości nie ma innego terminu, który byłby tak powszechny i tak znany w ewangelicznym żargonie jak ten, który opisuje, co oznacza być zbawionym. Ta idea narodzenia na nowo jest tak dobrze znana, że jest przyjmowana bezkrytycznie, tak naprawdę bez zrozumienia. Ludzie od dziesięcioleci słyszą: „Oto, jak można narodzić się na nowo”.
Ale ta idea narodzenia się na nowo jest całkowicie obca wszystkiemu, co mógłby zrobić grzesznik. Dlatego Jezus wybrał tę analogię. Sednem tej analogii o narodzeniu się na nowo jest pokazanie, że Jezus mówi, że musisz doświadczyć czegoś, czego nie możesz zrobić, do czego nie możesz się w żaden sposób przyczynić. Analogia opisuje duchową rzeczywistość, do której narodzony nic nie wnosi. Pomyśl o fizycznych narodzinach. Co każdy z nas wniósł w nasze fizyczne narodziny? Nic. My nie istnieliśmy. Nie przyczyniliśmy się do naszych fizycznych narodzin i dlatego Pan wybiera tę analogię, bo my również nie wnosimy niczego w nasze duchowe narodziny… niczego.
Nasz Pan mógł użyć innych analogii, gdyby chciał zakomunikować, że mamy swój wkład, ale wybrał tę analogię, żeby wyjaśnić, że doświadczamy nowych narodzin, a nie przyczyniamy się do nich. Otrzymujemy te narodziny od kogoś innego w ten sam sposób, w jaki otrzymujemy nasze fizyczne narodziny. Czyli od kogoś innego. Doświadczamy narodzin, a nie przyczyniamy się do nich. I o to właśnie chodzi w tej analogii. Nikt nie daje sobie życia fizycznego i nikt w żaden sposób nie daje sobie życia duchowego. O to właśnie chodzi. Duchowe narodziny, odrodzenie lub nowe stworzenie, jakiegokolwiek terminu chcesz użyć, to drugie dzieło Boga w zbawieniu. I jest to w pełni Boże dzieło. Pierwsze dzieło to wybranie. W pełni suwerenne Boże dzieło. Drugie dzieło to odrodzenie. W pełni Boże dzieło.
Ten tekst jest tak ważny, tak fundamentalny i tak podstawowy, że nie można być prawdziwie zbawionym bez zrozumienia tej rzeczywistości. Jest wiele spraw, których nie musisz rozumieć. Nie musisz rozumieć ani nawet wierzyć w doktrynę Bożego wybrania. Ale musisz rozumieć doktrynę Bożego odrodzenia i nowego narodzenia, żeby być zbawionym. Jest to niezbędne nie tylko do zbawienia, ale jest to niezbędne do ewangelizacji i wypełnienia wielkiego posłannictwa. To jest kluczowa prawda, w związku z czym będziemy ją analizować i chcę, żebyście całkowicie zaangażowali się w tę niesamowitą rozmowę, która prowadzi do zrozumienia tego niesamowitego objawienia.
To bardzo dobrze znana historia. Wszyscy znają Nikodema. Znamy jego imię. Nawiasem mówiąc, to imię greckiego pochodzenia, które tak naprawdę jest transliteracją na aramejski. W języku greckim oznacza „zwycięzcę nad ludem”. Pierwsza część, „Niko”, pochodzi od „nike”, które oznacza triumf lub zwycięstwo. Rodzice nadali mu więc bardzo wzniosłe imię, wzięli greckie imię i przetransliterowali je na aramejski. Był w pełni Żydem, ale miał to wyjątkowe, powszechne, bardzo powszechne, greckie imię. A my go znamy. Znamy jego historię. Ale tak naprawdę nie rozumiemy pełnej teologii, która dociera do nas w tym niesamowitym opisie.
Podzielę tych dziesięć wersetów, które przeczytałem, na trzy części. Zaczniemy od zmartwienia grzesznika, wersety 1 i 2. Następnie przejdziemy do drogi Zbawiciela. A potem do dzieła Ducha Świętego. Dobrze? Możecie to zapamiętać dzięki temu prostemu zarysowi. Zmartwienie grzesznika, droga Zbawiciela i dzieło Ducha Świętego.
Ten zapis to coś więcej niż historia. Wiele razy jest to opowiadane jako historia, a my się w nią nie zagłębiamy. Ale pójdziemy tam, gdzie być może nigdy wcześniej nie byliście w tej historii. Tak bardzo zagłębimy się w tę historię, że miesiąc może nam zająć przebrnięcie przez tych dziesięć wersetów. Ale obiecuję wam, że będzie to dla was zyskiem, który będziecie bardzo cenić.
Mówiłem wam już, że cel Ewangelii Jana można rozumieć za pomocą dwóch koncepcji. Po pierwsze, jest polemiką. To znaczy, jest obroną boskości Chrystusa. Jest dowodem i potwierdzeniem boskości Chrystusa. Każdy akapit, każda sekcja, każde zdarzenie mają nam pokazać, że On jest Synem Bożym. Ma więc aspekt polemiczny.
Po drugie, ma aspekt ewangelizacyjny. Nasze zrozumienie, że On jest Synem Bożym jest po to, żebyśmy mogli w Niego uwierzyć i mieć życie wieczne. To aspekt ewangelizacyjny. Nie inaczej jest w przypadku tego zapisu. Po pierwsze, ma charakter polemiczny. Dowodzi tego, że Jezus jest Bogiem. W jaki sposób to robi? Ponieważ Jezus wie, o czym myśli Nikodem. To jest wszechwiedza. Ma też charakter ewangelizacyjny, bo daje nam prawdę, która jest niezbędna do zbawienia. Tak więc Jan, zgodnie ze swoim podwójnym naciskiem na polemikę i ewangelizację, obejmuje oba te aspekty.
Co ta historia nam wyjaśnia… powiem wam to na początku i potem powiem wam to na końcu, a pokażę wam to w środku… To, co nam wyjaśnia, to fakt, że zbawienie nie jest dla tych, którzy stają się bardziej religijni. Nie jest dla tych, którzy starają się być dobrzy. Nie jest dla tych, którzy żyją moralnie lepszym życiem. Nie jest dla tych, którzy odwracają się od pewnych wad. Nie jest dla tych, którzy ograniczają złe zachowanie a pomnażają szlachetne i dobre zachowanie. Zbawienie nie jest dla tych ludzi. Królestwo zbawienia, królestwo Boże, otwiera swoje drzwi tylko dla ludzi, którzy porzucają to wszystko. Zrozumieliście to? Drzwi królestwa otwierają się tylko przed tymi, którzy porzucają wszelki własny wysiłek dla osiągnięcia swojej drogi zbawienia. A, z drugiej strony, otrzymują od Boga nowe narodzenie. Innymi słowy, nie mogą naprawić tego, kim są, muszą być kimś innym niż tym, kim są. Drzwi królestwa otwierają się tylko przed tymi, którzy przestają starać się o miejsce w królestwie i otrzymują nowe życie. Innymi słowy, musisz usunąć całe swoje życie, nacisnąć przycisk resetowania i zacząć wszystko od nowa.
Zbliżając się do tego tekstu, chcę was zabrać z powrotem do rozdziału 2, wersetu 23, bo tam jest nasz punkt wyjścia. Jezus był w Jerozolimie, to była pierwsza Pascha w czasie Jego służby, a pamiętamy ostatnią Paschę w czasie Jego służby. On sam był Barankiem ofiarnym. Ale to jest pierwsza Pascha w czasie Jego służby. Poszedł do Jerozolimy i był tam ze wszystkimi pielgrzymami przez parę tygodni, ponieważ po święcie Paschy następowało Święto Przaśników. Więc te wielkie religijne uroczystości trwały kilka tygodni.
A podczas święta, mówi werset 23, kiedy był w Jerozolimie na święcie Paschy, wielu uwierzyło w Jego imię, widząc znaki, których dokonywał. Czynił cuda przez cały czas swojego pobytu w tym miejscu. Demonstrował Bożą moc. Jak wiemy, cuda pojawiały się w wielu kategoriach – władzy nad demonami, władzy nad chorobami, władzy nad śmiercią, władzy nad naturą. Nie wiemy, czym one konkretnie były. Jan nam tego nie mówi, ale było tam wiele Bożych cudów.
W rezultacie wielu uwierzyło w Jego imię. To brzmi dobrze i jest punktem wyjścia. Powiedzmy, że jest to miejsce, w którym trzeba zacząć. Na początek trzeba w pewnym stopniu wierzyć w Jezusa. Trzeba wierzyć w Jego imię, czyli w Jego tożsamość, w to, za kogo się podawał. Było wielu, którzy tak zrobili. Wielu, którzy zrobili to na podstawie cudów. Ale Jezus, werset 24, ze swojej strony nie miał do nich zaufania. To jest to samo słowo, co “wierzyć”. Oni uwierzyli w Niego, ale On nie wierzył w ich wiarę. Nie wierzył w ich wiarę. Nie powierzył im się jako Zbawiciel. bo nie uwierzyli jeszcze wystarczająco, żeby być zbawieni. Wierzyli, ale nie wierzyli wystarczająco, żeby być zbawieni.
Dlaczego im się nie powierzył? I skąd znał naturę ich wiary? Koniec wersetu 24: „bo przejrzał wszystkich i od nikogo nie potrzebował świadectwa o człowieku. Sam bowiem wiedział, co było w człowieku”.
Cokolwiek mówili, skąd wiedział, że wierzą w Jego imię? Powiedzieli Mu. To nie była jednorazowa sytuacja, gdzie tłum przyszedł i powiedział: „My wszyscy wierzymy”. To był okres kilku dni, kilku tygodni. On nauczał, czynił cuda, ludzie przychodzili i mówili: „Wierzymy w Ciebie, wierzymy, że jesteś od Boga. Wierzymy, że jesteś nauczycielem od Boga. Nie mógłbyś robić tych rzeczy, gdyby moc Boża nie była z Tobą”. Ale Jezus nie potwierdza tego jako zbawczej wiary i nawiązania z nimi relacji. Dlaczego? Bo wie, że taka wiara nie wystarczy do zbawienia. Skąd On to wie? Ponieważ wie, co mają w środku. To jest wszechwiedza. I rozmawialiśmy już o tym, że to jest dowód na Jego boskość.
Jednym z takich ludzi, jednym z wielu, którzy byli pod wrażeniem znaków i wierzyli w Jezusa, jest Nikodem. Jest jednym z nich. Jest jedynym, którego znamy, bo jest jedynym, którego historia zawarta jest w tekście Pisma Świętego. Historia Nikodema jest zatem ilustracją rozdziału 2, wersetu 23. Jest jednym z wielu, którzy wierzyli, ale nie uwierzył wystarczająco, żeby być zbawionym. Skąd Jezus to wiedział? Wiedział, bo znał jego serce, a ilustrują nam to początkowe wersety. To bardzo, bardzo potężny, potężny zapis na wielu poziomach i z wielu perspektyw.
Zacznijmy jednak od Nikodema. Zaczniemy od tego, co nazywamy zmartwieniem grzesznika, zmartwieniem grzesznika. Jak widać z wersetu 1, ten człowiek, Nikodem „był człowiekiem z faryzeuszy imieniem Nikodem, dostojnikiem żydowskim”. Był to wpływowy człowiek w systemie religijnym Izraela, bardzo wpływowy człowiek. W rzeczywistości może nawet wyróżniał się na tle reszty, bo w wersecie 10 Jezus powiedział: „Jesteś nauczycielem w Izraelu”. Ten człowiek osiągnął absolutny szczyt judaizmu, religii, bo był “tym” nauczycielem, rodzajnik określony, “tym” nauczycielem w Izraelu. Był bardzo religijnym człowiekiem, ale był zmartwiony, bojaźliwy, winny, niespokojny, wątpiący i brakowało mu pewności. Dlaczego? Ponieważ był odstępcą. Był częścią wadliwego systemu religijnego, odstępczego judaizmu. Był hipokrytą. Nie znał Boga. Tak naprawdę nie kochał Boga. Jego serce nie było przemienione. Był tylko kolejnym faryzejskim hipokrytą. A On znał jego serce. Serce hipokryty jest pełne strachu, wątpliwości i przerażenia. Czego się obawiał? Że nie zmierza do nieba. To jest zmartwienie grzesznika. Obawiał się, że nie czeka go zmartwychwstanie i życie wieczne w niebie.
A kiedy osiągnąłeś szczyt swojej religii i nie daje ci to pewności, że idziesz do nieba, jesteś zmartwionym człowiekiem. Niereligijny, ateistyczny, otwarcie niemoralny człowiek ma strach – strach przed sądem, ale nie jest to taki poziom strachu, jaki ma wyniosły hipokryta, bo on zrobił wszystko, co wiedział, że ma zrobić, a kiedy zderza się ze strachem, lękiem i realnością tego, że nie zna Boga, nie ma dokąd pójść, ponieważ osiągnął szczyt. To Nikodem.
Według Józefa Flawiusza w tym czasie w Izraelu było 6 tysięcy faryzeuszy. Byli najbardziej pobożnymi i najbardziej sumiennymi ludźmi przestrzegającymi Prawo. Nie tylko Prawo Pisma Świętego, ale wszystkie inne prawa, które wymyślili, przepisy, które według nich miały im przynieść świętość. Słowo „faryzeusz” pochodzi od słowa, które oznacza „oddzielony”. Byli ludźmi oddzielonymi. Oddzieleni od reszty ludzi przez swoje oddanie Prawu, oddzieleni od grzechu, oddzieleni od zła itp., itd. Byli oni w samym sercu odstępczego, skażonego judaizmu. To ich zaatakował Jezus, kiedy wszedł do świątyni w rozdziale 2, wersety od 13 do 18, skręcił bicz i zaczął wypędzać ludzi. To ich system zaatakował Jezus.
Byli oni tak pobożni, że na bardzo wielu poziomach osiągnęli zewnętrzną przyzwoitość. Posłuchajcie świadectwa Pawła, który był jednym z nich, faryzeuszem, w 3 rozdziale Listu do Filipian: „Jeżeli ktoś inny sądzi, że może pokładać ufność w ciele, to tym bardziej ja. Obrzezany dnia ósmego, z rodu izraelskiego, z pokolenia Beniaminowego, Hebrajczyk z Hebrajczyków”. Czyli przestrzegał całej tradycji. „Co do zakonu faryzeusz, co do żarliwości prześladowca Kościoła, co do sprawiedliwości, opartej na zakonie, człowiek bez nagany”.
Oto Paweł. To jest świadectwo faryzeusza. Na ostatni guzik dopiąłem każdy szczegół religii. Przestrzegałem przepisów, byłem koszerny, przestrzegałem tradycji, robiłem to wszystko. Tak naprawdę sprowadzało się to do dziwacznych drobiazgów. Pewne zapisy mówią nam na przykład, że faryzeusz nie mógł patrzeć w lustro w szabat. Lustrem był kawałek wygładzonego metalu, a nie szkła. Ale faryzeusz nie mógł spojrzeć w lustro w szabat, bo mógłby zobaczyć siwy włos i ulec pokusie wyrwania go, a to byłoby złamaniem zakazu pracy w szabat. Kiedy faryzeusza bolało gardło, zwykle płukał je octem. Tego właśnie używali, takiego środka odkażającego. Ale faryzeusze nie mogli płukać gardła w szabat, ponieważ była to praca. Musieli od razu połknąć ocet, kiedy go pili. Faryzeusz mógł zjeść jajko zniesione w szabat, jeśli zamierzał zabić kurę, która zniosła je w szabat.
W ten sposób rozwinęło się to do tak absurdalnych wzorców cnotliwości. A to jest jeden z nich. Autorem najlepszego opisu faryzeuszy w Nowym Testamencie jest nasz Pan w Ewangelii Mateusza 23, w ostatnim tygodniu Jego życia i służby przed śmiercią. Przejdźcie do Ewangelii Mateusza 23. To najlepiej ukazuje faryzeuszy. Są oni opisani razem z uczonymi w Piśmie, którzy w większości należeli do nich. W wersetach 1 i 2, Mateusza 23, jest napisane, że zasiadają na katedrze Mojżesza. Innymi słowy, stali się interpretatorami Prawa Mojżeszowego, Prawa, które Bóg dał Mojżeszowi w Księdze Wyjścia. I mówią wam, żebyście robili wszystkie te rzeczy, ale sami ich nie przestrzegają. Są hipokrytami. Nakładają na was ciężkie brzemiona. I wcale nie pomagają wam ich nosić. Werset 5, robią to, co robią, żeby ich ludzie widzieli. Werset 6, lubią pierwsze miejsca na ucztach i pierwsze krzesła w synagogach. Uwielbiają być pozdrawiani na rynku i nazywani “Rabbi”. To pełne szacunku słowo na nauczyciela. Termin chaldejski, który wywodzi się z czasu niewoli, w której tam byli. Uwielbiali, kiedy mówiono im „Rabbi, nauczycielu”. Chcieli być nazywani ojcami, jakby byli źródłem prawdy. Chcieli być nazywani przewodnikami.
Jednak werset 13 mówi: „Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy, że zamykacie Królestwo Niebios przed ludźmi, albowiem sami nie wchodzicie ani nie pozwalacie wejść tym, którzy wchodzą”. „Powstrzymujecie ludzi przed Królestwem. Nie jesteście w Królestwie i nie możecie pomóc nikomu wejść do Królestwa. Sami w nim nie jesteście i utrudniacie to innym”.
Właśnie tak było z Nikodemem. Nie był w Królestwie. W głębi serca wiedział, że nie jest w Królestwie. Werset 15: „Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy, że obchodzicie morze i ląd, aby pozyskać jednego współwyznawcę, a gdy nim zostanie, czynicie go synem piekła dwakroć gorszym niż wy sami”. Werset 16: „Biada wam, ślepi przewodnicy”. I tak dalej. Werset 23: „Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy, że dajecie dziesięcinę z mięty i z kopru, i z kminku, a zaniedbaliście tego, co ważniejsze w zakonie: sprawiedliwości, miłosierdzia i wierności”. Werset 25: „Biada wam, że oczyszczacie z zewnątrz kielich i misę, wewnątrz zaś są one pełne łupiestwa i pożądliwości”. Werset 27: „Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy, że podobni jesteście do grobów pobielanych”. Werset 29: „Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy, że budujecie grobowce prorokom i zdobicie ich nagrobki […]”, a w całej historii ich mordowaliście.
Podsumowuje to w wersecie 33: „Węże! Plemię żmijowe! Jakże będziecie mogli ujść przed sądem ognia piekielnego?”. Faryzeusze, w tym i Nikodem. Jest na ich szczycie. W rzeczywistości, wróćmy do wersetu 1, on jest przywódcą Żydów. Przywódca Żydów? Zgadza się. Osiągnął szczyt. Osiągnął najwyższy poziom, jaki ktokolwiek może osiągnąć. Jest członkiem Sanhedrynu. Jest jednym z nich, jak dowiadujemy się z 7 rozdziału Ewangelii Jana. Siedemdziesięciu mężczyzn spośród wszystkich religijnych przywódców Izraela, wielu z nich to faryzeusze, niektórzy saduceusze, najbardziej elitarni, niektórzy najbogatsi, część z nich to najlepsi uczeni, on był najlepszym nauczycielem, również arcykapłani tworzyli ten organ władzy zwany Sanhedrynem, Siedemdziesięciu. Jest częścią tej grupy. Ten człowiek jest na szczycie religii. Bardzo rzadko zdarzało się, że faryzeusz przychodził do Jezusa. We wszystkich czterech ewangeliach jest tylko jeden taki przypadek. I on nim jest. Wiemy o jeszcze tylko jednym faryzeuszu, którego Jezus zatrzymał na drodze do Damaszku, to Paweł. Jest to bardzo rzadkie. To jedyna w Ewangeliach historia o faryzeuszu, który przychodzi do Jezusa.
Jest on pełen strachu i niepokoju, jaki mają obłudnicy. Boi się sądu. Boi się piekła, kary, wykluczenia z nieba. Faryzeusze wierzyli we wszystkie te rzeczy. Faryzeusze wierzyli w Bożą suwerenność. Faryzeusze wierzyli w ludzką odpowiedzialność. Faryzeusze wierzyli w anioły, wierzyli w zmartwychwstanie, wierzyli w niebo, wierzyli w piekło. Miał to wszystko w swojej teologii, a to wystarczało, żeby go przestraszyć.
Nawiasem mówiąc, taki lęk jest niezbędny dla każdego, żeby być zbawionym, bo dopóki ten strach nie wzrośnie w twoim sercu, nie szukasz zbawienia. Ten człowiek, jak mówi werset 2, przyszedł do Jezusa w nocy. Wiele napisano na temat tego, że przyszedł w nocy. Bardzo wiele kartek papieru. Powiem wam, co to znaczy. To znaczy, że nie przyszedł w ciągu dnia. To znaczy właśnie tyle. To jest głębokość, wysokość, długość i szerokość tego, co to oznacza. Jeśli zapytacie mnie: dlaczego przyszedł w nocy? Nie wiem. Co więcej, nie obchodzi mnie to. Powiedzcie mi, kiedy jest najlepszy czas na przyjście do Jezusa? Kiedykolwiek. Może żona kazała mu posprzątać ganek, zrobiło się ciemno i wtedy przyszedł. Nie wiem. Nie wiem. Nie obchodzi mnie to. Nie w tym rzecz.
To nie jest metafora ciemności jego duszy. On przyszedł. Był zaciekawiony, był zaniepokojony. Przyszedł z niepokojem grzesznika, ze zmartwieniem grzesznika.
Wiecie, że w Ewangelii Mateusza 23 Jezus zgromił faryzeuszy. Właśnie to przeczytałem. „Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy, obłudnicy, obłudnicy, obłudnicy. Dom wasz pusty wam zostanie” – powiedział. „Spadnie na was sąd. Zabijacie proroków, kamienujecie tych, którzy są do was posłani, wy węże”.
Ale tutaj, na początku Jego służby, przychodzi ten jeden faryzeusz, a Jezus otwiera przed nim swoje ramiona, otwiera przed nim swoje serce. W pewnym sensie Jezus traktuje go tak, jak Ewangelia Mateusza 12:20 mówi, że Mesjasz będzie traktował ludzi. Mateusza 12:20 cytuje 42 rozdział Księgi Izajasza. Chodzi o ten fragment: „Trzciny nadłamanej nie dołamie ani knota gasnącego nie dogasi”. Kiedy Mesjasz przyjdzie, nie odrzuci złamanych ludzi. To człowiek, który jest łamiącą się trzciną. To człowiek, którego ogień jest słaby. Mesjasz przyjmie łamiących i tlących się, którzy przyjdą do Niego, co właśnie tutaj widzimy.
Rozmowę zainicjował Nikodem. Mówi do Jezusa: „Mistrzu! Wiemy, że przyszedłeś od Boga jako nauczyciel”. W wersecie 23 rozdziału 2 wielu uwierzyło. W co wierzyli? Tutaj to widzimy. Wierzyli, że przyszedł od Boga. Powiecie, że może tylko Nikodem w to wierzył. Nie. Posłuchajcie go. „Mistrzu! Wiemy, że przyszedłeś od Boga jako nauczyciel”. My… on nie wypowiada się tylko za siebie: „Wiesz co? Tych wielu ludzi, którzy w Ciebie wierzą, oto w co wierzymy. Wierzymy, że przyszedłeś od Boga jako nauczyciel”. Dlaczego w to wierzymy? „Nikt bowiem takich cudów czynić by nie mógł, jakie Ty czynisz, jeśliby Bóg z nim nie był”. „Wiemy, że jesteś nauczycielem zesłanym przez Boga”.
Wow, to wspaniałe, wielkie wyznanie. „My wiemy, Rabbi”. Tak nawiasem mówiąc, On słyszał to słowo każdego dnia swojego życia. Był nazywany Rabbi, Rabbi. To wyrażenie wielkiego szacunku, tytuł honorowy. A teraz zwraca się i kieruje je do Jezusa, co oznacza, że postrzega Jezusa przynajmniej jako równego sobie. A on jest tym nauczycielem w Izraelu. „Ale Ty jesteś wyżej, bo czynisz cuda, których ludzie nie mogą uczynić”. Pamiętajcie, że cuda nie były częścią życia. Całe to pokolenie nigdy nie widziało cudu. Nigdy, nigdy. Przez 400 lat nie było nawet proroka. Nikt, kogo znali, nigdy nie widział cudu. Żaden ich przodek nigdy nie widział cudu. Tutaj cuda były wszędzie w ciągu zaledwie kilku tygodni. „Nikt bowiem takich cudów czynić by nie mógł, jakie Ty czynisz, jeśliby Bóg z nim nie był. Wierzymy, że przyszedłeś od Boga jako nauczyciel”.
Czy to nie jest dobry początek? To naprawdę dobry początek. Może jak Mojżesz, którego życie i służbę Bóg poświadczył cudami. Może jak Eliasz i Elizeusz, których Bóg potwierdził cudami. Prorok jak Izajasz, prorok jak Jeremiasz, prorok jak Jonasz, prorok jak Ezechiel. A może z tyłu jego głowy była myśl: Może jesteś Mesjaszem. Może jesteś Mesjaszem. Ale on jest podobny do pięciu uczniów z 1 rozdziału, którzy potrzebowali więcej informacji. Pamiętacie ich historie? Byli uczniami Jana Chrzciciela. Jan powiedział: „Idźcie za Jezusem”. Poszli za Jezusem, a potem, w nocy, usiedli z Nim i zadawali różnego rodzaju pytania, żeby uzupełnić swoją wiarę, a potem uwierzyli i poszli za Nim. On potrzebuje więcej informacji.
Ale to jest niesamowita deklaracja od człowieka, który był częścią wrogów Jezusa, którzy doprowadzili Go na krzyż. Dlaczego to jest ważne? Powiem wam, dlaczego to jest ważne. Oto człowiek, który jest członkiem najbardziej wrogich, najbardziej agresywnych, najbardziej gniewnych, najbardziej nienawistnych przeciwników, jakich Jezus miał na ziemi, faryzeuszy. I on mówi: „Jesteś nauczycielem posłanym przez Boga i czynisz cuda”. Mówi to obiektywnie, w pierwszej osobie liczby mnogiej: „Wiemy, że przyszedłeś od Boga”. To obiektywne, pierwszoosobowe, mnogie, naoczne świadectwo autentyczności cudów Jezusa. I właśnie dlatego Jan to uwzględnił. To jest ta polemiczna część. To nie pochodzi od Jana, Piotra, Filipa i Natanaela. To nie jest świadectwo Jego naśladowców. To jeden z Jego przeciwników zaświadczył, że On realizuje Boską misję jako upoważniony przez Boga, głoszący Bożą prawdę jako prorok. To nie jest tylko uprzejmość. To nie jest tylko ciekawość. To nie jest tylko serdeczność. To nie jest tylko optymizm. To niesamowite wyznanie i uznanie cudownej mocy Jezusa, które potwierdziło Go jako Nauczyciela posłanego od Boga, pochodzi bezpośrednio od człowieka, który jest w najlepszym przypadku obojętny, a w najgorszym wrogi.
Więc Jezus nie zawierzył się tutaj Nikodemowi, tak jak nie zawierzył się im w rozdziale 2, wersecie 23, bo nie jest to wystarczająca wiara do zbawienia. Ale jest to wystarczająca deklaracja, żeby uznać, że Jezus potwierdził siebie jako nauczyciela od Boga przez swoje cuda. To jest punkt wyjścia.
Chciałbym pochwalić Nikodema. Wybrał mniej popularną drogę. Faryzeusz. Kto chciałby być jednym z nich? Kto chciałby martwić się o wyrywanie siwych włosów? Prowadził bardzo rygorystyczne życie, a wierzcie mi, że kiedy ktoś dołączał do tego ugrupowania, wszyscy trzymali go w tym rygorze. Wzajemna odpowiedzialność była ogromna. Być może jednym z powodów, dla których przyszedł w nocy, było to, że był to jedyny sposób, w jaki mógł oddzielić się od reszty grupy, żeby porozmawiać z Jezusem.
W religijności wspiął się na szczyt. Wspiął się na jej najwyższy poziom, na najbardziej wzniosły poziom. Osiągnął sam szczyt. Był tak skrupulatny, jak to tylko możliwe. Był tym człowiekiem, który oddawał dziesięcinę z drobnych ziół, ale jego serce było pełne strachu i chciał więcej informacji o Jezusie. Tak więc przyszedł. Zmartwiony grzesznik.
Przejdźmy teraz do wersetu 3. Droga Zbawiciela. Jak Zbawiciel zamierza mu odpowiedzieć? „Jezus odpowiedział i rzekł mu”. Zawsze lubiłem to w języku angielskim: „Jezus odpowiedział i rzekł mu”. Nie wiem, dlaczego przetłumaczono jako „odpowiedział”, bo on nie zadał pytania, on nie zadał pytania. On złożył deklarację, on coś wyznał. „Wiemy, że przyszedłeś od Boga jako nauczyciel. Nikt bowiem takich cudów czynić by nie mógł, jakie Ty czynisz, jeśliby Bóg z nim nie był”. To jest wyznanie, a nie pytanie. „Odpowiadając Jezus, rzekł mu: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się kto nie narodzi na nowo, nie może ujrzeć Królestwa Bożego”.
Czy to wygląda na nieistotny komentarz? Myślę, że na Jego miejscu powiedziałbym: „Wielkie dzięki, Nikodemie. Doceniam to. Jestem bardzo szczęśliwy, wiedząc, że wierzysz, że przyszedłem od Boga, że jestem nauczycielem od Boga, doceniam to”. Ale Jezus zignorował to, co powiedział, całkowicie zignorował to, co powiedział. To jest tylko reprezentacja ich rozmowy. Zapewniam was. Ja przeczytałem to wcześniej w trzy minuty. Tych dziesięć wersetów. Rozmowa z Nikodemem nie trwała trzech minut. To mogło trwać godziny. To jest po prostu pewne podsumowanie najważniejszych elementów tej rozmowy. Jestem pewien, że Jezus był na tyle uprzejmy, żeby zjednać sobie Nikodema i odpowiedział na jego pochwałę.
Trzeba jednak podkreślić, że to, co powiedział Nikodem, nie było ważne dla Jezusa. Ważne było to, co Nikodem myślał. A jeśli wrócimy znowu do Ewangelii Jana 2:23-25, Jezus znał wszystkich ludzi i wiedział, co jest w człowieku. Jego wszechwiedza. Wiedział, o czym myślał Nikodem i znał zmartwienie grzesznika, znał jego niepokój i wiedział, że chodziło o strach przed śmiercią i nietrafieniem do Królestwa. Wiedział, że nie ma relacji z Bogiem. Wiedział, że nie jest w Królestwie. Wiedział, że nie zmierza do zmartwychwstania, życia i nieba. To jest to, co wiedział. I tak Jezus zignorował to, co mówiły jego usta i przeszedł do tego, co było w jego sercu i czytał go jak billboard. „Odpowiadając Jezus, rzekł mu: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się kto nie narodzi na nowo, nie może ujrzeć Królestwa Bożego”. Właśnie o to chodziło. Bał się, że nie trafi do Królestwa. Bał się tego, że cała jego religia, wszystkie jego rytuały i ceremonie, wszystkie jego zewnętrzne sprawiedliwe uczynki, całe jego głupie dostosowywanie się do zaleceń, które rabini zgromadzili przez wieki, wszystko to nie doprowadziło go do Królestwa.
O czym On mówi? Królestwo Boże można rozumieć na cztery sposoby: uniwersalne królestwo, Psalm 93: „Pan króluje, Pan króluje, panuje nad całym wszechświatem, panuje przez wieczność”. To jeden z aspektów królestwa Bożego, wiecznego, uniwersalnego królestwa.
Drugim aspektem Królestwa jest królestwo pośredniczące. To jest królestwo zbawienia i odkupienia przez to, że On pośredniczy na ziemi, używając ludzkich środków, żeby doprowadzić ludzi do zbawienia. Trzecim elementem Królestwa jest tysiącletnie królestwo. Tysiącletnie panowanie Chrystusa na koniec historii ludzkości. Czwartym elementem Jego królestwa jest nowe niebo i nowa ziemia oraz wieczne królestwo. Mamy więc uniwersalne królestwo, Bóg panuje nad wszystkimi. Jest królestwo zbawienia, które rozwija się w historii ludzkości, po którym nastąpi tysiącletnie królestwo panowania Chrystusa na ziemi. A potem wieczne królestwo. Jezus nie mówi tutaj o uniwersalnym panowaniu Boga, które jest nad wszystkimi, nie mówi o przyszłym tysiącletnim królestwie, nie mówi też o przyszłym wiecznym królestwie, ale o królestwie zbawienia, szczególnym królestwie odkupionych, tych, którzy są zbawieni od sądu, pojednani z Bogiem w wiecznej relacji z Nim, zmierzający do zmartwychwstania i życia w niebie. Jezus mówi, że nie będziesz w tym królestwie, jeśli nie narodzisz się na nowo.
Nasz Pan nie odniósł się, przynajmniej w tym tekście, do komentarza Nikodema. Skierował się prosto do jego serca. Nikodem wiedział, że ma swoje miejsce w judaizmie. Miał bardzo zaszczytne miejsce w judaizmie, bo był synem Abrahama i posłusznym faryzeuszem. Ale nie miał miejsca w królestwie Bożym. Abraham był jego fizycznym ojcem. Bóg nie był jego duchowym ojcem. Nie był w lepszej sytuacji niż niemoralny poganin. Ufał, że jego religia go tam zaprowadzi. ale w głębi serca wiedział, że tego nie robi. Następnie, Zbawiciel wskazał mu drogę i zaczął od słów: „Zaprawdę, zaprawdę”. Zobaczymy, że Jezus powtarza ten zwrot 25 razy w Ewangelii Jana. Mówi tak ponownie w wersecie 5. „Zaprawdę, zaprawdę”. A kiedy to mówi, prostuje nieprawdę. Tą nieprawdą jest religia judaizmu.
Mówię ci teraz prawdę – „Zaprawdę, zaprawdę” – dobitnie, mocno. Żydzi uważali, że wszyscy Żydzi będą mieć udział w zmartwychwstaniu i w niebie, bo są częścią Królestwa, chyba że świadomie odstępują lub bluźnią. A właśnie tego nauczali Żydzi, że wszyscy Żydzi są w porządku. Coś ci powiem. Chcę, żebyś pozbył się tego kłamstwa. Oto prawda. „Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się kto nie narodzi na nowo, nie może ujrzeć Królestwa Bożego”.
Co z tego ostatecznie wynika? Mianowicie, jakakolwiek forma religii, w jakimkolwiek stopniu, jest całkowicie bezużyteczna w doprowadzeniu kogokolwiek do nieba. Słyszeliście to? Jakakolwiek forma religii, w jakimkolwiek stopniu i na jakimkolwiek poziomie, jest całkowicie bezużyteczna. Jest nieskuteczna nawet na najwyższych poziomach poświęcenia. Te słowa Jezusa, że musisz narodzić się na nowo, mówią po prostu, że nie ma nic do dodania, bo nie liczy się nic, co zrobiłeś. Musisz wrócić i zacząć wszystko od nowa. Musisz zabić lub dać zabić to, kim jesteś i być zastąpionym przez nowe stworzenie. Jego słowa rozbijają raz na zawsze każdą rzekomą doskonałość religijnego poświęcenia i zachowania. Wszystkie zachowania religijne, wszystkie zachowania moralne, wszystkie osiągnięcia religijne, wszystkie ceremonie, wszystkie rytuały, każde poświęcenie dają w sumie absolutne zero. Cała skumulowana moralność sumuje się do zera. Wszystkie zasługi ludzkiej dobroci dają w sumie zero. Wszystko jest na zero. A właściwie jest gorsze niż zero. Paweł mówi, że wszystko to uważał za zysk, a potem zobaczył Chrystusa i zdał sobie sprawę, że to wszystko odchody, gnój, Filipian 3.
Taki jest więc pogląd Jezusa na religię. Cała religia jest bezużyteczna, absolutnie bezużyteczna. Możesz być papieżem. I cała ta religia jest bezużyteczna. Nie jesteś w lepszej sytuacji niż pogański ateista. To nie ma znaczenia, to nie ma znaczenia. Droga Zbawiciela. Musisz narodzić się na nowo. Mówi to pięć razy w tym tekście. Musisz wrócić do początku, skreślić, usunąć całą religijność, wszystkie religijne osiągnięcia, wszystkie moralne osiągnięcia, całą ludzką dobroć, wszystkie szlachetne zachowania – wszystko to daje zero.
Znacie pojęcie narodzenia na nowo, ale pozwólcie, że powiem wam coś o określeniu „na nowo”. To greckie anóthen. Dosłownie oznacza to „z góry”. Można to przetłumaczyć jako „narodzony na nowo”, ale można również przetłumaczyć „narodzony z góry”. Obie formy są poprawne. Musisz mieć kolejne narodziny z góry. Z góry. Musisz być stworzony od nowa, żeby wejść do królestwa z góry, co oznacza, że nie wnosisz do tego żadnego wkładu. Dlatego właśnie używana jest analogia narodzin. I znów powtórzę to, co na początku. Nie przyczyniłeś się do swoich narodzin fizycznie. Nie przyczyniłeś się do swoich narodzin duchowo. Te narodziny nie są osiągane przez człowieka. Można to więc przetłumaczyć jako „musisz być narodzony z góry”. A tak przy okazji, anóthen jest użyte na końcu tego rozdziału, pod koniec, w wersecie 31 i jest tam przetłumaczone jako „z góry”. „Kto przychodzi z góry”. Jest tam to samo słowo. W rozdziale 19 anóthen jest przetłumaczone jako „z góry”. Oznacza więc „z góry”. Musisz się narodzić i musisz być narodzony nie przez coś, co stało się tutaj, ale przez coś, co stało się u góry, na górze.
Nie ma znaczenia, czy jesteś księdzem. Nie ma znaczenia, czy jesteś religijnym przywódcą. Nie ma znaczenia, czy jesteś ateistą, który nienawidzi i odrzuca religię. Wszyscy jedziemy na tym samym wózku. Wiem, że w Ameryce smuci nas rozwój ateizmu. Nie powinieneś być bardziej zasmucony rozwojem ateizmu niż rozwojem fałszywej religii w jakiejkolwiek formie, bo wszystkie jadą na tym samym wózku. To musi nastąpić z góry.
Wróćmy do 1 rozdziału Jana. Na samym początku Jan dał to jasno do zrozumienia. W wersecie 12 mówi o dzieciach Bożych. A to oznacza narodziny, zgadza się? Żeby być dzieckiem, trzeba się urodzić. Żeby stać się dzieckiem Bożym, musisz narodzić się z góry. To właśnie mówi. Mówi o prawie do stania się dziećmi Bożymi przez wiarę w Jego imię. Następnie, werset 13 wyjaśnia: „Którzy narodzili się nie z krwi”. To znaczy, że duchowe narodziny nie są czymś, co się dziedziczy… „ani z cielesnej woli”… to nie jest coś, co otrzymujesz, bo chcesz tego wystarczająco mocno… „ani z woli człowieka” – to znaczy przez jakiś ludzki opracowany schemat religijny. Ale to są narodziny z Boga. Którzy narodzili się z Boga. Z góry.
Odrodzenie jest Bożym cudem, który następuje z nieba. Nikodem ma fizyczne życie. Nie przyczynił się do niego. Nie ma życia duchowego. On go potrzebuje. Ale do niego też nie może się przyczynić, bo jest to dzieło Boga, które przychodzi tylko do tych, którzy przestają polegać na samym sobie. W Boskim majestacie jednym chwalebnym uderzeniem Jezus niszczy wszelkie schronienie grzesznika, wszelkie bezpieczeństwo grzesznika w tradycjonalizmie, formalizmie, ceremonializmie, legalizmie, rytualizmie, kościelnictwie i kieruje ostrą strzałę duchowej prawdy w ważny punkt. Trzeba to wszystko uznać za bezwartościowe. To gnój. Musisz narodzić się na nowo.
Jezus miał szacunek dla Prawa. Wielki szacunek dla Prawa. On był autorem Prawa. On wypełnił Prawo. Ale On wiedział, że Prawo nie mogło zbawić. Nie mogło zbawić. Nikodem miał jedną wielką potrzebę i jest to ta sama wielka potrzeba, jaką ma każdy grzesznik. Musi być odrodzony, odrodzony z góry. Ta wielka prawda Chrystusa roztrzaskała, jak niszczycielski piorun z nieba, wszystkie formy, wszystkie formuły, wszystkie dogmaty, wszystkie legalistyczne wymagania, wszystkie kościelne rytuały umieszczone między człowiekiem i Bogiem. On dotarł do źródła problemu. Odrodzenie. Nikodem nie potrzebował więcej praw, więcej zasad, więcej nabożeństw, więcej ofiar, więcej modlitw, więcej świec. Potrzebował stać się nowym stworzeniem. Tylko Bóg może to uczynić. I to jest potrzeba każdego grzesznika.
Następnym razem porozmawiamy o jego reakcji.
Jeszcze raz dziękujemy Ci, Panie, za wspaniały czas, który spędziliśmy dziś rano w społeczności i uwielbieniu. Dziękujemy Ci za Twoje Słowo. Ono po prostu wszystko oświetla. Rozumiemy świat. Rozumiemy rzeczy, których ludzie nie są w stanie zrozumieć. Dziękujemy, że ono wszystko wyjaśnia. I modlimy się teraz za grzeszników, którzy są zmartwionymi grzesznikami, którzy są obłudnymi grzesznikami, którzy wiedzą w swoich sercach, że są poza Królestwem. Że nie zmierzają do zmartwychwstania i życia wiecznego. Którzy żyją w strachu, zwątpieniu, lęku i niepokoju o swój stan. Niektórzy na pewno próbowali religii, niektórzy próbowali jej w ekstremalny sposób, a ona nie przyniosła niczego dla duszy. Modlę się za tych ludzi, Panie, żeby przestali próbować i zawołali do Ciebie, abyś dał im życie, gdy pokładają swoją ufność w Chrystusie. Tym, którzy Go przyjęli, Bóg daje prawo stać się dziećmi Bożymi, narodzonymi z Boga. Obyś dał to życie dzisiaj. Dla Twojej wiecznej chwały, modlimy się. Amen.
© EWC | Amor Veritatis | GTY