Subskrybuj, aby otrzymywać rozważania adwentowe na e-mail.
Jezus stał się człowiekiem, ponieważ potrzebna była śmierć kogoś, kto był więcej niż człowiekiem. Wcielenie było zamknięciem się Boga w celi śmierci.
Chrystus nie podjął ryzyka śmierci. On wybrał śmierć. Wziął ją na siebie. Właśnie w tym celu przyszedł: „nie przyszedł, aby mu służono, lecz aby służyć i oddać swe życie na okup za wielu” (Mk 10, 45).
Nic dziwnego, że szatan próbował odwieść Jezusa od krzyża – na pustyni (Mt 4, 1-11) i w słowach Piotra (Mt 16, 21-23)! Krzyż oznaczał zniszczenie szatana. W jaki sposób Jezus go zniszczył?
List do Hebrajczyków 2, 14 mówi, że szatan ma „władzę nad śmiercią”. Oznacza to, że szatan może trwożyć człowieka wizją śmierci. „Władza nad śmiercią” to moc do trzymania ludzi w niewoli poprzez strach przed śmiercią. To moc do utrzymywania człowieka w grzechu – sprawiając, że wizja śmierci jest przerażająca.
Ale Jezus pozbawił szatana tej mocy. Rozbroił go. Uformował dla nas pancerz sprawiedliwości, który czyni nas odpornymi na diabelskie potępienie. Jak tego dokonał?
Przez swoją śmierć, Jezus wymazał wszystkie nasze grzechy. A osoba bez grzechu nie może być potępiona przez szatana. Jako ci, którym przebaczono, nie podlegamy ostatecznemu zniszczeniu. Planem szatana było zniszczenie Bożych rządów poprzez potępienie Bożych ludzi przed Bożym sądem. Ale teraz, będąc w Chrystusie, nie ma dla nas żadnego potępienia. Diabelska intryga się nie powiodła. Jego wielki plan został udaremniony. „W całej złości swej nie szkodzi już nam, bo jest skazany sam”1. Krzyż przeszył go na wskroś. I wkrótce wyda on swoje ostatnie tchnienie.
Święta Bożego Narodzenia są dla wolności. Wolności od lęku przed śmiercią.
Jezus wziął na siebie naszą ludzką naturę w Betlejem, by umrzeć naszą śmiercią w Jerozolimie – wszystko po to, abyśmy byli nieustraszeni tu i teraz. Tak, nieustraszeni. Ponieważ skoro największe zagrożenie dla mojej radości odeszło, dlaczego miałbym niepokoić się drobnostkami? Jakże mógłbyś powiedzieć (naprawdę?!): „No cóż, nie boję się śmierci, ale boję się utraty pracy”? Nie. Pomyśl!
Skoro śmierć (tak, śmierć! – brak pulsu, zimno, brak życia) nie jest już dłużej obawą, to jesteśmy wolni, naprawdę wolni. Wolni, aby podjąć wszelkie ryzyko pod słońcem – dla Chrystusa, dla miłości. Koniec zniewolenia z powodu lęku.
Jeśli więc Syn was wyswobodzi, prawdziwie wolnymi będziecie!