Lekcje reformacji
Rzeczy, które są dla nas najważniejsze, koncentrują się na ewangelii. Kościół nie może sobie pozwolić, by zapomnieć lekcję reformacji na temat całkowitego pierwszeństwa ewangelii we wszystkim, co robi kościół.
Elie Wiesel, laureat Nagrody Nobla, który przeżył Holokaust, poświęcił swoje życie, by dać świadectwo niewyobrażalnym okropnościom tego okresu. Mówił o tym, czego nie dało się opowiedzieć. Robił to, ponieważ ludzkość nie mogła sobie pozwolić na zapomnienie lekcji Holokaustu. Zbyt łatwo jest zapomnieć – zwłaszcza gdy zapominanie uspokaja nasze sumienia. Historia jednak zmusza nas do pamiętania. Studiując reformację, przypominamy sobie czym jest kościół. Pamiętamy jak łatwo kościół może porzucić ewangelię.
Marcin Luter powtarzał setki razy: „Prawdziwym skarbem kościoła jest ewangelia”. Luter żył w czasach, gdy ten prawdziwy skarb został sprzedany za coś o wiele mniej wartościowego. Jako mnich, był spadkobiercą ciągnących się od stuleci pozabiblijnych nauczań i praktyk. Teolodzy i duchowni gromadzili je, warstwa po warstwie, przesłaniając w ten sposób prawdziwy skarb kościoła – ewangelię. Podobnie jak rusztowanie, które otacza i ukrywa piękno budynku, warstwy te musiały zostać zerwane, aby to co jest ważne, stało się widoczne – bez przeszkód i barier. Luter, z małą pomocą swoich przyjaciół, zburzył rusztowanie, na nowo ukazując kościołowi piękno i wspaniałość ewangelii. Luter nazwał swoje (ponowne) odkrycie ewangelii „przełomem” (durchbruch w języku niemieckim).
5 sola reformacji
W procesie reformacji Luter dokonał całkowitej rewolucji w życiu, praktyce i doktrynie kościoła. Wiele doktryn, które protestanci uważają za oczywiste, odnajduje swój pełny wyraz w myśli reformatorów. Teologowie mówią o Solach, od łacińskiego słowa „sola”, oznaczającego „tylko”. Zwykle wymienia się pięć soli:
1. Sola Scriptura „tylko Pismo”: Biblia jest jedynym i ostatecznym autorytetem we wszystkich sprawach życia i pobożności. Kościół traktuje Biblię jako swój ostateczny autorytet.
2. i 3. Sola Gratia „tylko łaska” oraz Sola Fide „tylko wiara”. Zbawienie jest wyłącznie z łaski przez wiarę. Nie przez uczynki; przychodzimy do Chrystusa z pustymi rękami. To wielka doktryna o usprawiedliwieniu przez samą wiarę, kamień węgielny reformacji.
4. Solus Christus „tylko Chrystus”. Nie ma innego pośrednika między Bogiem a grzesznymi ludźmi oprócz Chrystusa. Tylko On, w oparciu o dzieło dokonane na krzyżu, daje nam dostęp do Ojca.
5. Soli Deo Gloria „tylko Bogu chwała”. Całe życie można przeżyć dla chwały Bożej; wszystko, co robimy, może i powinno być robione dla Jego chwały. Reformatorzy nazwali to doktryną powołania, postrzegając naszą pracę i wszystkie role, jakie odgrywamy w życiu, jako powołanie.
Doktryny te stanowią podstawę wszystkiego, w co wierzymy, a reformatorzy nadali tym doktrynom najlepszy wyraz. Oprócz doktryn, w które powszechnie wierzymy, reformatorzy przedstawili nam także wiele praktyk kościoła, które uważamy teraz za oczywiste. Kościół stracił z oczu kazanie, w jego miejsce wstawiając celebrację mszy. Reformatorzy przywrócili na nowo kazanie podczas nabożeństwa. Szczególnie widoczne było to wśród purytanów w Anglii.
Zgromadzenia nie śpiewały przez stulecia poprzedzające reformację. Jan Hus, jeden z reformatorów sprzed reformacji, został skazany jako heretyk m.in. za to, że jego wspólnota śpiewała. Luter i inni reformatorzy przywrócili kościołowi śpiew podczas zgromadzeń. Świadomość tego powinna ukorzyć nas za każdym razem, gdy śpiewamy w kościele. Powinniśmy szczerze podziękować Lutrowi i pamiętać ile ten przywilej kosztował Husa.
Reformatorzy zrewolucjonizowali także życie codzienne poza kościołem. Nadali nowe znaczenie pracy i rozmaitym rolom – małżonkom, rodzicom i dzieciom; pracownikom i pracodawcom; władcom i obywatelom. Przed reformacją jedyną naprawdę ważną pracą była praca w kościele. Resztę życia postrzegano jako mniej ważne spędzanie swojego czasu.
Czy nadal potrzebujemy reformacji?
Do tej pory zakładaliśmy, że reformacja ma znaczenie, ponieważ służy kościołowi i ponieważ był to najcenniejszy czas w życiu kościoła, kiedy tak wielu zgubiło drogę. Niektórzy mają jednak odmienne zdanie na temat wartości reformacji.
Wiodący historyk kościoła w Ameryce, Mark Noll, opublikował książkę pod nieco prowokacyjnym tytułem „Czy reformacja się zakończyła?” (Is The Reformation Over).1 Noll i współautorka Carolyn Nystrom przedstawili odpowiedź, która jest przedmiotem gorącej debaty. Mówią: tak, reformacja się zakończyła. Książka ta reprezentuje jeden konkretny punkt widzenia, który odnosi się do innego żywo komentowanego dokumentu zatytułowanego „Ewangelicy i katolicy razem” (Evangelicals and Catholics Together – ECT). Dokument ten mówi o nowo odkrytej jedności pomiędzy katolikami i ewangelikami „prawie pięćset lat po podziałach epoki reformacji”.2
Takie podejście postrzega reformację jako niezbędną i niezwykle pomocną naprawę średniowiecznego kościoła rzymskokatolickiego, który prowadził się źle odchodząc od ewangelii i autorytetu Pisma Świętego. Czasy się zmieniły – niektórzy twierdzą – a więc reformacja się zakończyła. Zamiast skupiać się na tym co różni katolików i protestantów, powinniśmy szukać jedności w kościele. Jedności, która stanie się pomostem w protestancko-rzymskokatolickim podziale.
W innych kręgach, takich jak niedawne ruchy w Kościele anglikańskim, reformacja jest postrzegana znacznie bardziej negatywnie. Jest postrzegana jako źródło podziałów i sporów, niefortunnego wydarzenia w życiu kościoła i grzechu z przeszłości, za który należy odpokutować. Postrzega reformację nie jako przełom, ale jako zerwanie jedności kościoła, niepowodzenie w wypełnianiu nakazu Chrystusa, aby kościół był jeden (Jan 17:23).3
Luter i inni reformatorzy byli za jednością, ale nie jednością za wszelką cenę. Ekumeniczny duch naszych czasów zaniedbuje ostrożność reformatorów, ustanawiając chrześcijańską jedność, która zbudowana jest na najbardziej wątłych podstawach teologicznych. Wbrew obecnemu dążeniu do ekumenizmu, a nawet do pluralizmu, reformatorzy przypominają nam, że jedność – poza solidną podstawą biblijną i teologiczną – buduje wielki zamek na piasku.
Są też tacy, którzy w ramach ewangelikalizmu lub protestantyzmu spoglądają na reformację z ukosa. Postrzegają reformację jako powodującą zbyt wiele podziałów, zbyt wiele wyznań. Nie szukają jedności ponad podziałami rzymskokatolickimi i protestanckimi, ale jedności wewnątrz protestantyzmu. Postrzegają reformatorów jako teologów, którzy szukali dziury w całym, i będąc zbyt przejęci drobiazgami, niepotrzebnie podzielili kościół. Wzdrygają się na myśl o wszystkich denominacjach pozostawionych nam przez reformację i wołają o jedność.
O co tam chodziło
W obliczu wszystkich tych zarzutów wobec reformacji musimy zdać sobie sprawę, że reformatorzy nie widzieli niczego innego niż zagrożoną ewangelię. Czasami zapominamy o tym, co Luter, Kalwin, Zwingli i inni ryzykowali, opowiadając się za ewangelią. Ryzykowali własnym życiem. Traktowanie pracy reformatorów jako nic innego jak sianie nasion niefortunnego podziału świadczy zarówno o niewielkiej wiedzy, jak i braku szacunku dla tego, co zrobili. Byli ludźmi i popełniali błędy, mieli swoje wady. Czasami bardzo grzeszyli. Ale, podobnie jak niedoskonałe postacie z Biblii, oni również byli bardzo używani przez Boga. Innymi słowy, kościół powinien być wdzięczny za reformację. A w dobie religijnego pluralizmu, teologicznego rozluźnienia i biblijnego analfabetyzmu, być może reformacja jest potrzebna bardziej niż kiedykolwiek wcześniej.
Przed reformacją podejmowano rozmaite próby reformy kościoła. Niektóre ruchy zajmowały się kwestiami przywództwa i zarządzania w kościele, próbując odebrać kontrolę papiestwu. Inne grupy próbowały zreformować rozrzutność kościoła i pogoń za bogactwem. Inni zajmowali się nijaką duchowością, która była aż nazbyt powszechna. Ruchy te były w stanie jedynie wskazań problem – ale nie potrafiły znaleźć rozwiązania. Wszystkie te ruchy zawiodły tam, gdzie reformacja odniosła sukces. Powód? Reformacja dotarła do sedna sprawy: właściwej teologii. Reformatorzy słusznie zdiagnozowali chorobę i słusznie zastosowali niezbędne lekarstwo.
Dziś możemy wpaść w tę samą pułapkę, w którą wpadły te nieudane ruchy, próbujące dokonać reform. Możemy zaufać programom. Możemy polegać na nowym przywództwie lub zastosowaniu innowacyjnych technik zarządzania. Możemy liczyć na reformę moralną. Reformacja wydaje wyraźny apel o ostrożność wobec wszystkich takich prób. Jeśli jako kościół nie zrozumiemy właściwie doktryny Biblii, Chrystusa i zbawienia, to nigdy nie pójdziemy we właściwym kierunku. Bez względu na to, jak nowatorscy, energiczni lub gorliwi jesteśmy.
Uczmy się z reformacji
Uczmy się o reformacji, ponieważ mamy czego się nauczyć. Uczymy się o skarbie ewangelii. Uczymy się, jak łatwo kościół może stracić z oczu to co ma wartość. Uczymy się o pochodzeniu większości praktyk życia kościelnego, które przyjmujemy jakby nam się po prostu należały. Uczymy się, jakie doktryny powinny mieć największe znaczenie. Uczymy się, jak głosić te doktryny w świecie, w którym żyjemy. Uczymy się o prawdziwych ludziach, obdarowanych i utalentowanych, którzy także posiadali ludzkie wady i ograniczenia.
Przede wszystkim uczymy się od reformatorów, że nasza wiara i zaufanie ostatecznie nie tkwi w ich życiu i ich przykładzie, ale w Bogu-człowieku, Jezusie Chrystusie. Wszyscy oni kierują nas poza siebie, ku Niemu. Luter oddał to najlepiej: „Jesteśmy żebrakami”.
Ten artykuł jest adaptacją książki The Reformation: How a Monk and a Mallet Changed the World autorstwa Stephena J. Nicholsa. Wykorzystano za zgodą Crossway.
Przypisy
- Mark A. Noll i Carolyn Nystrom, Is The Reformation Over? An Evangelical Assessment of Contemporary Roman Catholicism (Grand Rapids, MI: Baker Academic, 2005).
- „Evangelicals and Catholics Together”, First Things 43 (maj 1994), 15-22.
- Sprawdź różne dokumenty związane z Międzynarodową Komisją Anglikańsko-Rzymskokatolicką (ARCIC), takie jak „The Agreed Statement on Eucharistic Doctrine” i „Agreed Statements on Authority in the Church”, dostępne na stronie www.prounione.urbe.it.